BonSoul, DJ Kaczy, Junes - Bez Recepty tekst piosenki (lyrics)
[BonSoul, DJ Kaczy, Junes - Bez Recepty tekst piosenki lyrics]
Klubów do których coraz
Rzadziej chciałbym wpaść
Z nudów staram się wyłapać twarz z tłumu
W której oczach znajdę spoko
Ja rozumiem was próbuj
Córka żegna się buziakiem ze mną
Narzeczona wkurwia że zdrowie już
Tracę przez to bo wiem że boi się że
Znowu kontakt stracę przez to
I się okażę że się kłóciliśmy ten
Ostatni raz przed wiesz co
Spoko wracam, nie płacz po mnie jakoś stoję
Prosto żyje kurwa staram się
Jak mogę przecież
Spoko wracam nie najgorzej
Jakieś gówno mam na bani
Ale teraz nie zawiodę
Od zawsze chciałem być w porządku
Tak bardzo bałem się niezrozumienia
Że musiałem wszystko popsuć
I czasem nie uniosłem słów co gryzą w środku
A przecież wyjebane na te wasze
Milion postów z dupy
Wiesz chyba nie kumałem że mam problem
Nigdy na mnie nikt to zawsze ja
Tu na kimś się zawiodłem
Zawsze kurwa najmądrzejszy, ty pierdolisz
Coś a chuja wiesz, i tak walczę sam ze sobą
Już od dwóch lat gdzieś jakoś pół dnia śpię
Drugie pół to wkurwiam się
Nie czuję się spoko kiedy
Znowu słyszę zdrówko więc
Jutro mogę wstać i znów chcieć
Nie wiem jak ale to zrobie a
Ty tylko patrz i ucz się
Nie mam recepty na jutro
Po wczoraj trochę mam kaca
Jak piszę wersy na próżno
Za późno szkoda zawracać
Jak chcesz ode mnie rap
Skoro sam się gubię za często ale nikt
Nie obiecywał że tu pójdzie nam lekko
Więc szukam sił żeby przeżyc
Kolejny dzień kiedy hieny
Najchętniej życzą żeby każdy z nas
Tu kiedyś był niemy
Nie mamy nic poza słowem
I do obrony pięści i kurwa
Straszną chęć by się zemścić
Gdy przestajemy marzyć tak naprawdę umieramy
Beztroscy chłopcy stają się
Zombie przez dekady
Niby mamy za co żyć i w schengen mieszkamy
Ale nie umiemy już przekraczać swoich granic
Ja czekałem na ten moment
Jasności trzy dekady
Jakbym mógł to bym wyrwał pamięć z korzeniami
Za to jaki byłem, jak
Myślałem i czego chciałem
Graj mi city kid nie róża
Z betonu ani diament
I nie mówie nikomu że mam patent na to
Wciąż w pogoni by podnieść życia jakość
A bywało nieco gorzej jak
Frustracja mnie jadła
Od ośrodka nerwowego do środka kłamstwa
Dziś idę na rekord, odwracam znaczenia
Gdyby nie to już dawno siebie
Bym nie miał, nocą jointy i
Rap, mortal kombat, gta
To styl życia na który pracowałem tyle lat
Moje życie zmieniła zmiana perspektywy
Widząc w TPP widzimy się na tle innych
I chuj, trzydzieści trzy lata za mną
Miałem pisać płyty ale znowu coś mi wypadło
Nie mam recepty na jutro
Po wczoraj trochę mam kaca
Jak piszę wersy na próżno
Za późno szkoda zawracać
Jak chcesz ode mnie rap
Skoro sam się gubię za często ale nikt
Nie obiecywał że tu pójdzie nam lekko
Więc szukam sił żeby przeżyc
Kolejny dzień kiedy hieny
Najchętniej życzą żeby każdy z nas
Tu kiedyś był niemy
Nie mamy nic poza słowem
I do obrony pięści i kurwa
Straszną chęć by się zemścić