Chada, Peja - Obudź się tekst piosenki (lyrics)
[Chada, Peja - Obudź się tekst piosenki lyrics]
Tak jak narodziny, śmierć może mnie tu zastać
Ziomek z tego miasta wciąż pełen nadziei
Wszystkim konfidentom ChWD od złodziei
Tutaj los nie wybiera, dla frajera
Coraz ciężej jest nazwać
Kogoś mianem przyjaciela
To ty dzieciaku tego rapu jesteś adresatem
To pierdolone życie wciąż wyciska
Nas jak szmatę trzymaj sztamę z bratem
Trzymaj sztamę z ziomkiem
Gdy zabraknie mu chleba
Odstąp mu ostatnią kromkę
Jedni mają szczęście, inni mają farta
Czekam, aż do mnie odwróci się karta
To jest ten kraj
Gdzie uczciwie żyć się nie da
Jak Peja, ja również dobrze wiem
Co znaczy bieda
Temu, co sprzedał prosto w ryj tfu
Weź otwórz oczy, obudź się ze snu
Weź obudź się ze snu, bądź z nami bracie znów
Z pośród tysiąca dróg wybierz dobrą
Bądź zdrów weź obudź się ze snu
To ostatni gwizdek bracie
Bo śmierć to twój wróg, a życie to przyjaciel
Ciężkie to życie, bo nastały takie czasy
Pragnienie władzy i pieniędzy gówno znaczy
Masz tu wyjadaczy, którzy nie odpadli, biegli
Z niejednego pieca Chada
Rych ten chleb jedli
Pozbądź się tej pętli, co zaciska się na szyi
Nie podejmuj desperackich kroków
To dla debili wytrzymaj w ciężkiej chwili
By nam udowodnić ziomuś
Jeśli masz charakter
To nie musisz nic nikomu
Specjalnie udowadniać, to raport z tego bagna
Wyczołgać się i sprawdzać
Każdy dzień to jak wyzwanie
Być trzeźwym, mieć pamięć i ogólne szanowanie
Chada, Peja pod prąd, druga część, nawiązanie
Jeśli chcesz, to dostaniesz, bo kto szuka
Ten znajdzie
Życie chcesz oszukać? Lepiej pogrąż
Się w prawdzie mówię poważnie
Bo to wszystkich nas się tyczy
Bo można całe życie walczyć i zostać z niczym
Weź obudź się ze snu, bądź z nami bracie znów
Z pośród tysiąca dróg wybierz dobrą
Bądź zdrów weź obudź się ze snu
To ostatni gwizdek bracie
Bo śmierć to twój wróg, a życie to przyjaciel
Czasem czynię bliźniemu to co
Mi nie jest miłe
Jest i było ciężko, ale się nie powaliłem
Bóg mi daje siłę, nigdy nie zwątpiłem
Choć były chwile, że na życie chęć traciłem
Patrzę na podwórko, tam kłopoty się czają
Doszło już do tego, że się kumple okradają
Miłość i nienawiść sypiają wciąż ze sobą
Nadejdzie czas rozliczeń
To podziękuję wrogom
To nie jest ważne, gdzie kto się wychował
Otwórz szerzej oczy, uwierz w moje słowa
Poczuj ten smak, poczuj ten dotyk
Hazard, alkohol, kobiety, prochy
Piękne prognozy? Już w nie nie wierzę
Brudne pieniądze, sztosy, kradzieże
Zło i nienawiść wciąż w parze idą
C-H-A-D-A, ulica – mój żywioł
Weź obudź się ze snu, bądź z nami bracie znów
Z pośród tysiąca dróg wybierz dobrą
Bądź zdrów weź obudź się ze snu
To ostatni gwizdek bracie
Bo śmierć to twój wróg, a życie to przyjaciel
Kolejny dzień, słońce nad jeżyckim miastem
Wklejam jak paste, nie kopiuję – to jasne
Mam pomysły własne i zasady
Człowiek – sprawdź mnie
To jeden z wojowników
Który się nie podda kłamstwem
Patrzę na podwórko
A tu jest dozgonna przyjaźń
Trzymam się tych ludzi
Którym ufam – im chcę sprzyjać
Nie skończę jak Pyjas, wolę bić
Niż być pobitym pod prąd, lecz do przodu
Pieprzyć brat ściemnione hity
Pieprzę te kity i się skłaniam ku modlitwie
Wciąż pamiętam o problemach
O wyrządzonej krzywdzie
Bo na dobre nam to wyjdzie
Jeśli przejrzymy na oczy
Życie mnie zaskoczy swoim pięknem ziomek
Dożyj każdej pięknej chwili
Bo to wszystko jest przed tobą
Nie oglądaj się za siebie, masz ludzi
Co ci pomogą
ChWD wrogom, lecz na siłę ich nie szukam
A ty obudź się ziomek, stań na nogi
Bądź tutaj