Dawid Obserwator - Najlepszy towar (feat. Onar, Dudek P56) tekst piosenki (lyrics)
Łukasz Dudziński
[Dawid Obserwator - Najlepszy towar feat. Onar, Dudek P56 tekst piosenki lyrics]
Moi kumple, moi kumple
Moi kumple, moi kumple
Moi kumple kiedyś kirali klej z samary
Później zaczęli palić herę z tych
Sreber z czekolady
Może ich życie nie było słodkie jak ona
Może dlatego z Ursynowa narodził się Onar
Moje słowa to towar, to najlepszy towar
Jak dla was o nas, jak o nas dla was mordzia
Kirali białe
Po tym sztywnieli jakby to był krochmal
Twoje Gucci nielegitne, tak jak tombak
A każdy tamtem z tamtych
Kumpli albo w piachu, albo zombiak
I jeden cocaine cowboy zjebał się tu z siodła
Na łbie ma kryminał, tam
Gdzie miała być korona
Miało być Miami, a jest brudna
Wyćpana Polska cera blada jak papier
Choć żaden z nich to nie bankier
Mówili nie baw się rapem
Tylko chodź z nami na melanż
I kto teraz jest przegrańcem
Ktoś przywiózł temat z Holki
Ma dobre fazy teraz
Jak zgonię temat z Holki
Będzie więcej na melanż
A ja chcę się czuć lajtowo nie przez bolki
Chcę, by życie było jak ten temat z Holki
Ktoś przywiózł temat z Holki
Ma dobre fazy teraz
Jak zgonię temat z Holki
Będzie więcej na melanż
A ja chcę się czuć lajtowo nie przez bolki
Chcę, by życie było jak ten temat z Holki
Jestem kurwo odporny, mam mentalny skafander
Ty ruchasz szlaufy
A marzy ci się Ariana Grande
Masz swoją bandę, spoko
Dawaj wjedziesz mi na chatę
Ten rejon mnie nie wciągnie
Chociaż jestem tu tematem
Się czuję inwalidą jak nie mam monety w duszy
Bo chociaż umiem biegać
To nie mam się gdzie stąd ruszyć
Ktoś tutaj zwija bolka
Chociaż to nie jest Holka
I znów mi wieje w mordę
Chociaż nie wieje tu orkan
Widzieli tu za dużo, może przez to tak kurzą
Brak mi wyładowania
Choć obcuję z burzą myśli
Chcę jacuzzi jak Kizo
A mam ciągle zimny prysznic
Ktoś chciał gonić Holendra
Ale sam przejarał zyski
Jestem na telefonie, jestem gdzieś tam
Jakaś dupa opowiada o koleżkach
Głupia dupo, lepiej zamilcz i posłuchaj
Mam wyjebkę na to kto cię wczoraj ruchał
Cera blada jak papier
Choć żaden z nich to nie bankier
Mówili nie baw się rapem
Tylko chodź z nami na melanż
I kto teraz jest przegrańcem
Najlepszy towar wjeżdża na twoje odsłuchy
Znów tony szajsu palę, ziomal, do poduchy
By uspokoić głowę, nie myśleć już więcej
O tym od czego, brat, tu opadają ręce
Gdzie obietnice możesz zapisać w pamiątki
Gdzie dłonie bolą już od przybijania piątki
Wywala korki, pali się dekiel
Jebie się, jebie, teraz se znajdź aptekę
Mefedron ryje głowę tak jak heroina
Przemyśl to tysiąc razy jak dopiero zaczynasz
Palą się złoża tego, co możesz osiągnąć
Myślisz, szanujesz innych
Szanuj siebie też po stokroć
Najlepszy towar, gdy sam ze sobą się ścigam
Lecę przed siebie bez zadyszki i nie rzygam
Nie dogorywam, a zbieram plony
Karma powraca, RAP, bądź pozdrowiony
Ktoś przywiózł temat z Holki
Ma dobre fazy teraz
Jak zgonię temat z Holki
Będzie więcej na melanż
A ja chcę się czuć lajtowo nie przez bolki
Chcę, by życie było jak ten temat z Holki
Ktoś przywiózł temat z Holki
Ma dobre fazy teraz
Jak zgonię temat z Holki
Będzie więcej na melanż
A ja chcę się czuć lajtowo nie przez bolki
Chcę, by życie było jak ten temat z Holki