Dedis, Oliver Olson, Małach - Wyjście tekst piosenki (lyrics)

Małach

Dedis [Dawid Mullar] Mysłowice, Polska

Małach [Bartłomiej Małachowski] Warszawa, Polska

[Dedis, Oliver Olson, Małach - Wyjście tekst piosenki lyrics]

Tyle stresu, ile gwiazd
Już nie widzę swej przyszłości
Wszyscy poszli w siną dal
Albo jak mówisz - dorośli
Jestem dzieckiem w labiryncie
Proszę pomóż znaleźć wyjście
Tyle stresu, ile gwiazd
Już nie widzę swej przyszłości
Wszyscy poszli w siną dal
Albo jak mówisz - dorośli
Jestem dzieckiem w labiryncie
Proszę pomóż znaleźć wyjście

Tracę kontrolę i nie widzę celu
A każda porażka mnie stacza na dno
Tyle nawijam, że chcę ci pomagać
A sam się tu gubię i widzę te zło
Zło, które dosięga człowieka
Jak droga układa się w dobrym kierunku
Byle byś nie miał, ci zabiorą wszystko
Bo sami nie mają pod nogami gruntu


Dobre serce lecz
Trochę ciężko jak jest szklane
Chciałbym życie przejść bez spięć
A za mało czasu na nie
Brak mi tlenu z dnia na dzień
Smak porażki to mój strach
Zrobię ile mogę zanim pokryje mnie piach
Spokój mieć ducha i latać wysoko
Pomiędzy chmurami ja chcę
Proszę mi nie stój na drodze
Bo czasem wybucham i wtedy jak katana tnę
Układam w całość niewygodne puzzle
I widzę twój twój nieszczery
Uśmiech na twarzy
Wrogów mam więcej niż ziomów to znaczy
Że sukces za rogiem, każdy o nim marzy
Do bólu szczery, już nie ma odwrotu
A pełnia obroty zarzucam na scenę
Tyle już razy upadłem, że Ikar z tym woskiem
Dostaje ponowne nadzieję
Widzę obrazy porażki
Chodź nigdy się nie dam, bo wróciła wiara
Znalazłem wyjście bez twojej pomocy
I wiem że ta droga mi była pisana

Tyle stresu, ile gwiazd
Już nie widzę swej przyszłości
Wszyscy poszli w siną dal
Albo jak mówisz - dorośli
Jestem dzieckiem w labiryncie
Proszę pomóż znaleźć wyjście
Tyle stresu, ile gwiazd
Już nie widzę swej przyszłości
Wszyscy poszli w siną dal
Albo jak mówisz - dorośli
Jestem dzieckiem w labiryncie
Proszę pomóż znaleźć wyjście

Tyle już razy myślałem
Że wyjścia stąd nie ma
Ciężko na lepsze się zmieniać
Do światła wychodząc z cienia
Musisz być pewny, że stoi przy tobie nadzieja
Pomiędzy śmiechami z bratem
Zawsze pogada się też o jebanych problemach
Niech pierwszy tu rzuci kamieniem
W witrynę ten, który problemów tu nie ma
Nieraz coś w życiu zaskoczy
Jak choroba bliskich
Czy w dupę jebana pandemia
Łatwo się mówi weź wstawaj
Jak ci się przyfarci i nie
Jesteś w chwili zwątpienia
Wszystko zależy od tego gdzie jesteś
Jak wszystko zależy od punktu widzenia
Jak ktoś ci mówi
Że u niego zawsze jest spoko
To uwierz wariacie, to ściema
Nie mi oceniać, ja gorsze chwile
Przerzucam na kartki i bity
Chcesz wiedzieć ile przeszedłem
To usiądź wygodnie i przesłuchaj
Wszystkie te płyty
Nie dowiesz się z nich jak jestem ubrany
To nie mój sposób na wyjście z bagna
Rzucam na bit te emocje
I zawsze sto procent szczerze, i wtedy bangla
Niepowodzenia zmieniłem na dom i rodzinę
Chociaż wiem, że to nie koniec
Styrane dłonie, zacieram by zrzucić
Swój nadbagaż przy mikrofonie
Łap słowa otuchy jak toniesz
Ja tez czasami się boję wtedy szukam wyjścia
Dlatego dzisiaj tu stoję

Tyle stresu, ile gwiazd
Już nie widzę swej przyszłości
Wszyscy poszli w siną dal
Albo jak mówisz - dorośli
Jestem dzieckiem w labiryncie
Proszę pomóż znaleźć wyjście
Tyle stresu, ile gwiazd
Już nie widzę swej przyszłości
Wszyscy poszli w siną dal
Albo jak mówisz - dorośli
Jestem dzieckiem w labiryncie
Proszę pomóż znaleźć wyjście

Za rzadko doceniam to co mam
Każdego dnia stres mnie trawi
Gdybym mógł zacząć od nowa
Niektórych spraw nie da się już naprawić
Żyje się tylko raz, mówią, że to dobry nawyk
Biję się znowu z myślami, żyję z demonami
A przez to nie wiemy co z nami
Świat nie ma granic, ja nie miałem nic
Puste kieszenie i zwyczajny chłopak
Rozumiesz to chyba czasem jak nikt
Uśmiech na twarzy, ale smutek w oczach
Gdy rozmawiamy po nocach
Czuję, że jutro przywitam bez obaw
Świat swój rysuję, żeby nie zwariować
To paranoja ucieczką był Krochmal
Że się udało to jakiś cud
Pierwsza wygrana czuję się nie swój
Lockdown zatrzymał nam trasę tu w chuj
Jak tego słuchasz braciszku bądź zdrów
Chcę gorzkich słów, jak na ranę sól
Odczułem chłód daję ci słowo
Wiem co to ból, jak dzieli na pół
Nie powiem stój ja pójdę za tobą
Byłem nie w swojej skórze
Jak mam być w swojej skórze
Skoro każdy prawie
Jak mam jazdy chciałby tylko uciec
(kurwa uciec)
Wierzę, że zdążę coś jeszcze pozmieniać
Jestem kim jestem
Nie chcesz wiedzieć jaka tego jest cena

Tyle stresu, ile gwiazd
Już nie widzę swej przyszłości
Wszyscy poszli w siną dal
Albo jak mówisz - dorośli
Jestem dzieckiem w labiryncie
Proszę pomóż znaleźć wyjście
Tyle stresu, ile gwiazd
Już nie widzę swej przyszłości
Wszyscy poszli w siną dal
Albo jak mówisz - dorośli
Jestem dzieckiem w labiryncie
Proszę pomóż znaleźć wyjście

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować