Dinal - Zostawiłem mój portfel na Malince tekst piosenki (lyrics)
[Dinal - Zostawiłem mój portfel na Malince tekst piosenki lyrics]
Chodziło o sprzęt, a nie o naprawę
Ze Śródmieścia na Malinów się przemieszczam
Gdzieś tam mieszka znajomy koleżka
Co za dzień, co dzień jak co dzień
Co dzień coś za coś, dziś sos za towiec
Sprawdzam kieszenie, czy mam sos na towiec
Mam portfel – nic w środku, to wszystko
Koniec gwizd – słyszę to każdego dnia
Obracam się, patrzę, czy wszystko gra
Siewka, siewka raczej, patrzę na koleżkę
Zostawiłem hajs w chacie –
"daj samarkę na kreskę"
"Trochę się spieszę" – mówił – "daj fanta
Daj portfel"
Dobrze, jest w nim rowerowa karta i drobne
Zawinął go w kieszeń – "idę
Na blanta" – i poszedł
Dobrze, ja się cieszę, znów mam fanta i torbę
Mój portfel – rzecz niewarta wspomnień
Spłacę go kiedyś, na bank, cokolwiek
Zostawiłem mój portfel na Malince
Zostawiłem mój portfel na Malince
Zostawiłem mój portfel na Malince
Muszę go mieć, muszę go mieć
Wstałem rano, dzień powitałem japą roześmianą
Obciąłem Malinkę całą słońcem zalaną
W taki dzień rower jest opcją non stop graną
Pomyślałem: weź na Zaodrze zawieź siano
Postanowiłem, że najpierw o Empik zahaczę
Przeglądnąłem prasę, co tam w świecie
Wiecie, lubię se poczytać czasem
A tymczasem ktoś zajebał rower, kurwa
Miałem całkiem nowe siodełko żelowe
Zły na świat w dalszą drogę uderzyłem z buta
Gdzieś przy naleśnikach wysiadła mi nuta
Minęła minuta udało mi się zhaltować
Autobus miejski linii 9, staje tutaj
Prawie pełny, tylko kilka wolnych siedzeń
Ledwo siadłem, nagle no nie wierzę
Znikąd kanar jego japa nie była mi znana
– Poproszę o bilecik pana – mówi do mnie
– Spierdalaj, już wysiadam, tylko spokojnie
Już Zaodrze – wydzwoniłem
Gościa, nagle obczaj, co za opcja
Zostawiłem portfel na Malince, ej
To jakiś obciach, kurwa
Zostawiłem mój portfel na Malince
Zostawiłem mój portfel na Malince
Zostawiłem mój portfel na Malince
Muszę go mieć, muszę go mieć
Pozwól mi opowiedzieć ci historię życia
Kiedyś wypiłem 0, 7 jak u Borewicza
Ale nie o tym, nie o tym, nie o tym była mowa
(Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie
Nie) Weź spierdalaj
Siedzę na ławce w centrum, zawieszka lekka
Coś na głowie czapeczka Mekka w bok
Ja zerkam spod daszka na miasta tłok
I rozważam ruch jak Kasparov
Raz na rok jakaś laska jak Pharcyde mija mnie
Ładna talia, ale maska to farsa
Nie obcinam jej
Jest z nią jakiś Steve Nash z Phoenix Suns
Nie no, zwijam się stąd jak Phillies Blunt
Pojechał bym na Jamajkę czy Trynidad
Lubię dancehall jak Yellowman i Beenie Man
Ale jestem w Opolu i najbliższy wyjazd
To z Centrum na Malinkę, a nie wyspy, biatch
Zbijam na przystanek autobusu numer 14
Mijam te niunie, na oko lat siedemnaście
Nieważne, bo chodziło w tej zwrotce o to
Że jadę na Malinkę po portfel – po co?
(Cioto, Żartowałem)
Zostawiłem mój portfel na Malince
Zostawiłem mój portfel na Malince
Zostawiłem mój portfel na Malince
Muszę go mieć, muszę go mieć