Diox, Pelson - Kroki tekst piosenki (lyrics)
[Diox, Pelson - Kroki tekst piosenki lyrics]
I pewnie stawiam kroki
Pokonując strome stopnie
Widzę miliony twarzy a w
Nich strach i euforię pośród maratonu wiary
Że w biegu nikt się nie potknie
Nie brak mi odwagi
By w drodze wracać do wspomnień
Choć złego co za nami choćbym chciał
Nikt nie cofnie ty! Cokolwiek robisz
Postaraj się robić dobrze
Albo zrób miejsce tym
Którzy zrobią to godnie
Tu nie ma miejsca na mało rozważne kroki
Życia nie oszukasz, bo nie wierzy w farmazony
Myśl dokąd idziesz, albo przystań na moment
I postaraj się wyznaczyć nowy
Cel swojej drodze nie sztuka jest biec przed
Siebie byle gdziekolwiek
Bo jeden na sto milionów
Podobno trafia na oślep trzeba mieć odwagę
By zamiast biec zacząć cofać
I mimo rozdartych serc
Wszystko zbudować od nowa
Robię krok w tył, by zrobić dwa do przodu
Mam odwagę, by przyznać się do błędu
Schodzę suchą nogą z pękającego lodu
Bo wiem, że nie warto jest biec bez odwrotu
Idziesz tylko jedną z dróg
Przez ocean ludzkich brudów
Nigdy nie wiesz, co stanie Ci na drodze
Każdy robi błędy
Co Cię nie zabije, da Ci moc i siłę
Musisz iść swoją drogą
Jak Rybiński godzin i lat nie liczę
Kalendarz z kominiarzem wciąż
Pokazuje styczeń
Przeszłość skasowałem pewnej nocy
Tak po prostu
Zostało po niej kilka oczywistych wniosków
Myśli jak ludzie wokół, ciągle się spieszą
U mnie spokój, promienie
Piję podwójne espresso
Nie trzymaj za mnie kciuków, to durny przesąd
A jedyne na co czekam
To pierwszy ciepły miesiąc
Od sprintu na podium, wolę spacer nad Wisłą
Wolę snuć się po mieście
Niż plany na przyszłość
Bez celu, w nieznane, słuchając snów i serca
Kciukiem o środkowy tak zwątpienie uśmiercam
Mam zrobić krok w tył? To raczej księżycowy
By za kilka chwil zrobić
W przód siedmiomilowy
Bliżej słońca, ideału wierny sługa
Chodzę z głową w chmurach tak!
I wierzę w cuda
Robię krok w tył, by zrobić dwa do przodu
Mam odwagę, by przyznać się do błędu
Schodzę suchą nogą z pękającego lodu
Bo wiem, że nie warto jest biec bez odwrotu
Idziesz tylko jedną z dróg
Przez ocean ludzkich brudów
Nigdy nie wiesz, co stanie Ci na drodze
Każdy robi błędy
Co Cię nie zabije, da Ci moc i siłę
Musisz iść swoją drogą
Ja tą drogę, którą idę
Znam lepiej niż własną kieszeń
A mimo to gubię szlak i
Błądzę jak każdy ślepiec
Stawiam kolejne kroki by dotrzeć
Do góry Synaj
Choć ziarno, które to wznosi to Polska
Nie Palestyna idę po tych ulicach jak w
"Walk these streets" Rakim
I drogą tą się zachwycam jak
'From NY to Cali" idę na górę Synaj
Zachodnim brzegiem Jordanii
Na bakier z przykazaniami, nie licząc
Że ktoś mnie zbawi
Życie potrafi ranić, jak ludzie którym ufamy
Mimo, że obiecywali
Że zawsze już będą z nami
Nie ma co się żalić, ani kogokolwiek ganić
Trzeba iść wciąż drogą
Choć stopy zaczęły krwawić
Iść swoją drogą, nie dać satysfakcji wrogom
Iść, ciągle iść, aż po horyzontu kres
Każdy ma własny tor i drogę, którą ma przejść
A tego co nam zapisane, nie da zmienić się
Robię krok w tył, by zrobić dwa do przodu
Mam odwagę, by przyznać się do błędu
Schodzę suchą nogą z pękającego lodu
Bo wiem, że nie warto jest biec bez odwrotu
Idziesz tylko jedną z dróg
Przez ocean ludzkich brudów
Nigdy nie wiesz, co stanie Ci na drodze
Każdy robi błędy
Co Cię nie zabije, da Ci moc i siłę
Musisz iść swoją drogą