Dudek P56 - Spontan tekst piosenki (lyrics)
Łukasz Dudziński
[Dudek P56 - Spontan tekst piosenki lyrics]
Elo mordeczki, wchodzę do gry
Tempo napina, choć wolne zaczynam
I widzisz człowieku jak leci lawina
Maszyna mówiłem, maszyna nie człowiek
To znaczy mówili tak inni też powiem
Jak ogień czuję się, jak woda czasami
Powietrze, TGV, lawina, dynamit
Nie wiem kurwa co się dzieje
Co mi zrobił ten bit
Nie chcę iść gdzie wiatr
Zawieje powiem Ci koleżko
Naturalnie ma znaczenie, powiem Ci, że grubo
Dla mnie to dość duże wiesz
To i że kurwa ciężko
Dudek, Dudek, Dudek, Dudek
Leci solo dla tych wszystkich
Co na to czekali
Mam w zanadrzu parę nutek w głowie
Z Bogiem i na fali
Skute myśli dobrym ludziom
A więc podzielę się z wami
Nie ma problemu, wchodzę bez dżemu
Świat wokół światłu me życie ku niemu
Tam niosę problemów niemała na barach
I wody brakuje, bez kitu, Sahara
Napawaj, napawaj się diable rogaty
Nie porwiesz, bo palę najświętsze bataty
Herbatki z cytryną wypijam litrami
Dla zdrowia tak myślę ziomeczku czasami
Pallam człowieku dla dobrych ludzi
Powaga bass kopie powaga to budzi
Nie brudzi na pewno po złości nie życzy
Gdzie człowiek się łudzi
Tam często też krzyczy
Goryczy nie chcemy, zawiści nie chcemy
Nie po to tu żyję, by robić problemy
Słów potrzebujemy, rozmowy tak samo
Więc wypełniam drogę tą, którą mi dano
Ziomeczku mój
Jak ten świat niezrozumiały jest
Kiedy słońce wyjdzie, za sekundę pada deszcz
Zero dziewięć, spontan na dziewiątym solo
I skupione myśli moje
Także wszystko pod kontrolą
Więc siadam i piszę, więc piszę co słyszę
Te myśli jakby mówią, które rozbijają ciszę
Do mnie słysze jakby widzę zapatrzony
W jedną ze ścian
Podkręcony testosteron jakbym
Przypierdolił teścia
Wiem to, wiem to doskonale
Ze mną są tylko ziomale
Bóg z nami, za nami, przed nami prowadzi
Gdy życie niekoniecznie ziomek
Dobrze Ci doradzi
Poprowadzi bicik i zwroteczka, mam nadzieję
Nadzieja ponoć matką głupich
Lecz gdzie się podzieje
Ja wezmę, Ty weź sobie
Wspólnie zbudujemy przyszłość
Dziś świat nie tylko biegnie
Zapatrzony za korzyścią
Wolność wszystkim dobrym ludziom wszędzie
Kiedyś sprawiedliwości czas nadejdzie
Nasze, nie ich, nagle wyjdzie z pełnych mich
Wejdzie do tych dni napchanych tym
Co pokrzyżował plany
Ktoś cwany, najebany jakimś gównem pederasta
Zadufany i zazdrosny jakby z
Koszem dostał klapsa
Oj jaki ten świat dziwny i jaki pojebany
Prawdziwy bądź na zawsze, dobry, nie pazerny
Cwany
Mamy plany jak mówiłem, dążmy do realizacji
Młodzi, zdolni i ambitni
Lecz często nie mają racji
Tak im mówią ludzie wyżsi Ci
Co byli i widzieli
Zero dziewięć solo progres dla tych
Co to już słyszeli
Od niedzieli do niedzieli na
Słuchawkach dobre słowo
A w tym roku masz wydanie tu
Gdzie jestem sam ze sobą
Taki album, moje myśli
Gdzie niekoniecznie świeciło
Słońce nad głową człowieka
Któremu się to nie śniło
Ziomeczku mój
Jak ten świat niezrozumiały jest
Kiedy słońce wyjdzie, za sekundę pada deszcz
Zero dziewięć, spontan na dziewiątym solo
I skupione myśli moje
Także wszystko pod kontrolą
Więc siadam i piszę, więc piszę co słyszę
Te myśli jakby mówią, które rozbijają ciszę
Do mnie słysze jakby widzę zapatrzony
W jedną ze ścian
Podkręcony testosteron jakbym
Przypierdolił teścia