Egzegeza - Miara nieprzebrana tekst piosenki (lyrics)
[Egzegeza - Miara nieprzebrana tekst piosenki lyrics]
Miara się nie przebrała (o nie)!
Pytam jaką miarą zmierzyć metr
Skoro to jest wymysł ludzi?
Jaką miarą mierzyć świat
Skoro wszechświat jest tak duży
Stop! Za duży stop! Stop, powróćmy
Jaką miarą mierzyć czas
Skoro on nas zmierzy z góry?
Jak obliczyć długość fali
Skoro ona nie ma końca?
Skoro nie ma końca, to
Nie mówmy o początkach, w środkach
Nie ma Boga? Jego nie ma w Waszych głowach
Jeśli mógłbym Was kreować
To na pewno nie za taką potwarz
Stoją dzieci i szukają odpowiedzi
Jak tu zmierzyć te cząsteczki
Niewidzialne dla niewiernych
Jak policzyć ludzkie lata, skoro całe wieki
Sami mędrcy, stali wściekli i gapili się
W bezkresy - biedni
Było kilku filozofów, owszem było
Żaden nie wpadł, że fizyczność
Może ograniczać widok, miło
Jeden to powiedział, nie chcę Go oczerniać
Oczerniać miłość
Która płynie z bieli serca? Przestań
Zmierz mój styl, długość życia zmierz
Weź pod uwagę tylko
Że nikt nie wie co to śmierć
Czy też życie poza nią widzę poza to co
Nazywacie przeterminowaniem mięsa, stop!
Ten telegram przecież może nie mieć końca
To zależy już ode mnie
Kiedy rozłączę Ci kontakt, o tak
Już za chwilę będziesz odliczał sekundy
Jak sekundant, który stoi z pistoletem
Wiecznie smutny jak obliczyć prędkość kuli
Która przeszywa istnienia
Może przestańcie obliczać samobójcy
Bez sumienia jaką miarą objąć trójkąt
Który jest wpisany w kwadrat
A do tego prostokątny! Czy to
Jest w ogóle skala?
Żaden symbol nie przeliczy tak wszechświata
Jesteś wpisany w jej kwadrat, dajcie spokój
Toż to farsa!
Jak obliczyć prędkość światła to już wiecie
Ale wiedzieć a zrozumieć
To jak przeciąć czasoprzestrzeń
Czas i miejsce - oblicz mi
Naprędce gdzie ja siedzę
Mogę Ci już podpowiedzieć
Otóż jestem we wszechświecie
Na planecie, przed komputerem
Przyjaźnię się z drzewem
Nie chcę mu wyrywać liści
Żeby nie udusić siebie
I tak mierzę wzrokiem takty
Tak ty patrzysz się już blady
Ściany mają wielkie uszy
Ale przecież nie znasz miary
Wolność Tomku w twoim domku
Bo u niego to pisałem
Skoro Twój dom moim domem
To ja w nim dla Ciebie bratem
Zapomniałem, że mam miarę
Którą zmierzę Twe zasługi
Długi rosną głupim, mądry wrasta w wiarę
Zrasta z rajem
Pada mi bateria, muszę kończyć
Ostatnie słowa egzegeza to geneza odkryć
Jestem Bozon
Transportuje mnie Magellan w dźwiękach
Odkrywamy makrokosmos
Mikrokosmos dawno przepadł
Zanim powstanie epilog
Znów staniesz na równe nogi
Abyś zobaczył tą sagę
Muszę pożyczyć Ci oczy i uszy
I mózg! Bo za mądry jesteś! Dla Kreatora
Ty 179 centymetrów kreacji
Zapamiętaj, pożyczę Ci! Duszę
Egzegeza, Księga Życia, księga pierwsza