Gres - 85A tekst piosenki (lyrics)
[Gres - 85A tekst piosenki lyrics]
Zanim te słowa przeleciały na kartkę
Myślałem długo najpierw czy dać
Im drugą szansę na własną interpretacje tych
Samych suchych słów
Tym samym gardzę tą kartkę
Zanim mnie natchnie znów
Za długo kaszle już i szukam jutra dziś
Wiem o co walczę rzekłby Martin Luther King
Ja mogę kartkę na drzwi
Przybić jak Marcin Luter
Mojego jutra i dziś, bo ci są warci lute
A niech to martwi nutę, cały ten smutek story
Moje zepsute szkoły, kolejny rok niedoli
Sam jestem tak zmęczony
Że prawie nie pamiętam
Czemu tak żółte strony ma znowu mój kalendarz
Wyruszyłem znów w drogę żeby pokonać dystans
Trochę się przeliczyłem - ten
Kontynent to wyspa
Szukałem ciebie w myślach
To destrukcyjna siła
Sam nie wiem dlaczego znów zaczynam
To ucieczka z Tallinna
Wyruszyłem znów w drogę
Proszę cię, powiedz gdzie leży ORP Orzeł
Tylko jedno jest pewne - teraz morze go tuli
Jeszcze jedno - on leży
Gdzieś na naszej półkuli
Szukam wraku chyba, pewna jest tylko strata
W niej "A" to Atlantyda
Której nie ma na mapach
Moje "B" to na przykład Bursztynowa Komnata
Z trupem serca przemieszczam się
Po miejscach i czasach
To taka praca pełna zasad i reguł
Drobny szczegół nie zgadza się
W kolejnym szeregu
Drobny szczegół odróżnia moje
Dzisiaj od jutra
A więc liczę raz jeszcze zawiedziony do późna
I nie wkurwia mnie furia
Która wokół ma miejsce
W ciszy liczę raz jeszcze
Jakbym liczył na szczęście
Mija dekada, nic się z tobą nie równa
Znowu karmie marzenia nadziejami do późna
- "Czemu znów serce drży
Jak wtedy wiosną tkliwość i morza
Szum i noc co milczy"
I szukam wraku chyba
Bez konkretnych namiarów
Włazu do maszynowni, wnętrza dawnego żaru
Mostka, a potem pod nim miejsca pełnego żalu
Pierwszych pochodnych serca białego szkwału
A to tylko halun, chyba wada ekranu
Szukam blasku pochodni pośród czerni hebanu
Przy boi samotności, gdzieś w toni oceanu
Czegoś o wyporności 21 gramów
Zanurz się, a nuż to już nazajutrz
Zanurz nóż - powtarza echo z koszmaru
Widać Wielki Wóz z ramienia galaktyki
Spadam w wielki dół
Wreszcie znów jestem nikim
I szukam Eurydyki jak na dzikim haju
Utrwalam złe nawyki w tym przepitym kraju
Szukam wraku chyba, widma, braku umiaru
Wiem, że nie było szalup
Z tym zawsze chciałem klaru