Hazzidy - Historia Z Dna tekst piosenki (lyrics)
[Hazzidy - Historia Z Dna tekst piosenki lyrics]
Bo na wyciągnięcie ręki
Wiem to tak jak wiedział
Jezus w zapowiedzi męki
Jestem skazany na drogę którą
Zwę drogą lekcji na mnie bloki są skazane
Aby kurwa się zatrzęsły
Odpierdol się od moich wierszy, pamiętasz
HZD to powrót do klasyki
Zakrętami do zwycięstwa
Uczył bym się na twych błędach
Nie raz dał bym po heblach
Jednak sam muszę sparzyć się abym otrzeźwiał
Pan moją tarczą
Chodź na próbę stale wjeżdżam
Idę za swą pasją i jak
Tonąc to w tych werblach
Ta gra moją matką i pierwszą dziewczyną
Jestem gotów przyjąć śmierć jeśli
Zwątpię w tą miłość
Widziałem wiele zła, widziałem wiele dobra
Jestem wygrzany, jestem na rozdrożu co dnia
Czas zastąpił mi ojca, ziomal ja się nie żalę
Mówię że bez jego wzorca
Doszedłem tam gdzie chciałem
Szanuję ten wybór stale, ciach temat
Ja nie po to by się zwierzać
Szlochać o problemach
Od dawna zmierzam w przód, w nie nieznane
Robię rap by obudzić tłum nie
Po to by mieć harem
Panie, zesłałeś mnie i w membranie zamknąłeś
Dałeś mi broń, dałeś zdanie które wziąłem
I prędko pojąłem czemu wyznaczyłeś ten tor
Dajesz mi temat a ja przyjmuję tę moc
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz każdego dnia
Każdej sekundzie rodzą się historię z dna
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz każdego dnia
Każdej sekundzie rodzą się historię z dna
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz
Zostaw pierdolony serial, zostaw
Sprowadzę cię ku ziemi
Jeśli nie widzisz tu zła
Jesteś w hermetycznej celi
Ty, urodzony w czepku wszystko mijasz bokiem
Radzę, rzuć teleskopy bo masz
Problemy ze wzrokiem
Zobacz, ktoś za rogiem walczy o życie
Musi być na streecie ale
Rzyga już tym streetem
Zobacz, to za rogiem banany wierzą w ulicę
Kombinują dla pozoru i tak abyś mógł usłyszeć
Banknot za banknotem, sypią kokę najczystszą
Wita ich detoks, puste konto, ach prysło
Kolejni grzeją srebro, trują się chemią
Chudną i bledną i stawiają na piekło
Antychryst na dziecko czy
Dla kontrastu głupota nie wiem
Rzeczywistość boli jak byś wyłapał w łeb kopa
Popraw sobie ostrość, zobacz, spójrz
Miałeś fundament, został sam gruz
Ona kochała, kochała tak mocno
Za jej wierność dłoń byś sobie odciął
Niestety w noc tą nadziała się na żądło
Pękła, poszło, zabiłbyś to ochłoń
Wiem, łatwo gadać, zdrada zaciska tryby
Tracisz osobowość i nienawidzisz
Weź to słowo ziom, bądź żywy ziom, żyj ziom
Ty masz kartą czystą a jej chuj w przyszłość
Orient na wszystko to granica paranoi
Musisz być chorym, byś zrozumiał świat chory
Masz w sobie brak pokory i zaliczasz muł
Świadomie lub nie, nosisz na krtani sznur
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz każdego dnia
Każdej sekundzie rodzą się historię z dna
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz każdego dnia
Każdej sekundzie rodzą się historię z dna
Może sam o tym nie wiesz
Ręczę ci że je znasz