Jongmen, Bonus RPK - Nie zabronią tekst piosenki (lyrics)

Bonus RPK

Bonus RPK [Oliwier Roszczyk] Warszaw, Polska 🇵🇱

[Jongmen, Bonus RPK - Nie zabronią tekst piosenki lyrics]

Żadne kurwy nie zabronią nam
Nie zabiorą nam naszych ciemnych bram
Chociaż bym stał tu na ulicy sam
Nie zabronią nam, nie zabronią nam

Pół kilo pod jajami - w toyocie yaris
Po to żebym S klasą zawinął Paris
Tu handel bez granic - jak macki ośmiornicy
To jakbyś na pigalaku szukał dziewicy
Farta, sprytu w patentach i mniej oceń na oko
Czarny talerz, rozeta żeby było widać koko
Mierz wysoko, bo niżej już się nie da stać
Chuj w rozkminki, czy na to
Stać cię kurwa mać, ej bracie
Terapie behawioralno-poznawcze
Zdesperowana ciemność
Zesparowana ze mną na zawsze
Najświętszej matce powierzam los
Losami, vide cul fide, w drodze po sos
Dziś Hugo Boss, wczoraj wpierdolka nike'a
Kurwy chcą robić, podałem lajka


Świat staje na barkach

Bo głowę ujebało już dawno
Ćwierkać jak idzie na dno
Lamus przechodzi bagno, wykorzystuje status
Nic nie ukradną gdy beceluje tatuś
Msz dobrze to mi nie pierdol, że jest inaczej
Za dużo Patryka Vegi naoglądacie się
Żadne kurwy nie zabronią nam
Nie zabiorą nam naszych ciemnych bram
Chociaż bym stał tu na ulicy sam
Nie zabronią nam, nie zabronią nam
Żadne kurwy nie zabronią nam
Nie zabiorą nam naszych ciemnych bram
Chociaż bym stał tu na ulicy sam
Nie zabronią nam, nie zabronią nam

Kiedyś mnie jarały miejski bramy ciemne bagno
Stare, szare bloki te na których boją kradną
Gdzie towar z rąk do
Rąk ma dojebana zawartość
Bo tasują go wciąż myślą
Jak najwięcej zgarnąć
Gdzie rzadko myśli o kimś ktoś
- większość o sobie
Jebana znieczulica tutaj ludziom
Weszła w krwioobieg
Nie szanują siebie, nie szanują kobit
Mefedron, rozpalone srebro chuj w patologię
Nigdy nie zabiorą mi ulicy, bo nie ma czego
Nigdy nie zabronią mi tak żyć jeśli chce tego
Ale przez to co widziałem
Tu trzydzieści wiosen
Nie pozwolę by ten syf zawładnął moim losem
Wiem co znaczy dostać młotkiem
Lub wyłapać kosę
Dziś pierdolę to i grodzę się stawiając fosę
Boże chroń mnie, bądź blisko
Nie daj mi polegnąć
A gdy tam będę szedł wtedy
Podetnij mi ścięgno Achillesa
Ile można żyć w ciągłych stresach?
Ile można gnić mentalnie i się tym czesać?
Wielka niewiadoma gdy nad bańką wisi pucha
Teraz gnębi sąd jak nie sprostała kostucha
Nie dam się im zbrukać, usadzić na lewiźnie
Więc walczę jak lew

Kiedyś ranę swą zabliźnię
Póki co tępię to kurestwo na ile mogę
Chcesz to chodź ze mną
A jak nie to klep w podłogę
Ja znam dobrze drogę przez ulgę i udrękę
Lojalny wobec braci, gdzie ręka myje rękę
Znam biegun
Nigdy więcej nie pójdę w jego stronę
Wiem co jest dla mnie dobre
A w co wypierdolone, właśnie tak
Pozdro Kizo, pozdro Jongmen, RPK 2019
Sprawdź to heavyweight, Heavyweight

Żadne kurwy nie zabronią nam
Nie zabiorą nam naszych ciemnych bram
Chociaż bym stał tu na ulicy sam
Nie zabronią nam, nie zabronią nam
Żadne kurwy nie zabronią nam
Nie zabiorą nam naszych ciemnych bram
Chociaż bym stał tu na ulicy sam
Nie zabronią nam, nie zabronią nam

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować