Junes, Konik, Enson, Łozo aka Pitahaya - Nie-smak tekst piosenki (lyrics)
[Junes, Konik, Enson, Łozo aka Pitahaya - Nie-smak tekst piosenki lyrics]
W komunikacji miejskiej
Wszędzie tłok i śmierdzi i czuję
Że też śmierdzę
Kurwa, moje auto stoi znowu u Bogdana
Mija miesiąc to jebana czwarta naprawa
W rapie podobnie sztynk wszechogarniający
Ja chcę tylko pić i
Palić jak Bourdain Anthony
W życiu jest jak w kuchni
(co?) , sam się ograniczasz
Ale półprodukty zjedzą nawet
(Pezeta) , weź nie pytaj
Nie chcę dissować nikogo
Kogo słuchałem kiedyś
Choć jak wpadam do baru
Wypierdalam ich z talerzy
"Weź wyjdź, bo Cię frytki", znasz kontynuację
Masterchef tej rozgrywki
Mów mi Gordon Ramsay
Dość mam tej żenady, to mnie nadal rozwala
Choć większość ludzi lubi tu
Smak kebaba z centrala
Moje kubki smakowe mają niską tolerancję
Wiele rzeczy mi smakuje
Polski Hip-Hop najmniej
Jestem anonimem w polskim rapie
Lecz widząc z oddali anonimów na
Gali ich boksuję jak Ali
Żyjemy w dobie portali co pozostawia niesmak
One nas nie przenoszą
Lecz przykuwają do krzesła
Gdyby tak wszystkie krzesła
Podłączyć pod prąd
To nad całym światem uniósłby się wielki swąd
Świat jest niesprawiedliwy
Niektórych spotyka dno jak Berbeke
Kowalskiego w którym trzeba oddać hołd
Dziś dzieciaki wolą alko i zapalić zioło
Ja w ich wieku wolałem wyskoczyć
Na piłkę na bojo krzyczeć w niebiosa gdy nad
Głowami leciał samolot
A na sylwka zawsze był otwierany piccolo
(ooo) dziś nie ma szans na to
Żeby z kaset w walkmenie znów leciała Molesta
Więc czas oddać się
Wspomnieniom i fotografiom
Bo gdy spoglądam wokół
Pozostaje tylko niesmak
Ten importowany nowy nurt u połowy raperów PL
Biega w ortalionie, ma tribala na ramieniu
I niewielu wypłynie
Bo nie mają tyle oleju w głowie
Pod etykietą nowe, chowają
Nieudolne rapowanie, ale chuj
Hejtujemy wykonanie, a nie nurt
Nie kumają tego ani trochę
New-ery na widowni
Jak dam takie poglądy na podkładach
Tego typu będę mało wiarygodny
Na drugim biegunie mam weteranów, mają focha
Na Amerykę
Bo jeden i drugi nie taki rap pokochał
To mają lipę, jak fani dla których raper to
Raper dopóki nie trafi do radia
Lub na youtube nie pyknie mu bańka
Nie robię rap-religii, fejmu nie ogarniam
Niepodobny do Donatana ani do Natanka
Flotę mi rap da jak produkt ulokuje
Dlatego jak to rapuję mam
Minę jak logo Nike'a
I'm the bad muthafucka bo sporo mnie wkur
SSG zgięte w pół ich nocne łuuu
Wbijam w klub, setka rur jak z pornoli
I pindoli taka, że ją boli
Że chcą ja pindolić
W roli MC, tępi i nadęci, ta scena
Jest prawdziwa jak freestyle który
W Płocku dał Dena
Hipokryzja się wylewa zza kołnierza ogółu
Na fejsbuniu "my man", w realu ma cię w chuju
I ten cały SWAG, cokolwiek to oznacza
Tylko gej się podnieca gdy
Przebiera w szmatach, ej
Co ci ludzie mają w baniach to nie wiem
Na portalach jak zbiornik walą
Gruchę pod siebie
I to całe pierdolele, CHWDP itp
Gimby walczą z systemem #Sex Pistols, PSP
Nie-smak czasem słów mi brak
Ten świat ma w tytule Family Guy
Ten klimat nie jest we mnie
Ja jestem tym klimatem
Pamiętam, to było jakiś czas temu
Jestem taki jak ty
Jak setki tysięcy chłopaków
Ja niosę pochodnie
Nie chcesz zgubić się chodź ze mną