JurasWigor - Bilet w jedną stronę tekst piosenki (lyrics)

[JurasWigor - Bilet w jedną stronę tekst piosenki lyrics]

Tej historii początek, lata dziewięćdziesiąte
Bohater opowieści - Wojtek
Na podwórku z jointem
Rozmyśla pod kątem sytuacji
Najbliższej rodziny
Jak tu się wyrwać ze społecznej niziny
Jego mama, jak umie tak go wychowuje
Sama haruje jako sprzątaczka na dwie zmiany
On siedzi zjarany
Obserwuje chłopaków z osiedlowej ferajny
Dobre fury, na szyjach grube kajdany błyszczą
Ta wizja go oślepia siłą wyższą
Ocknął się po chwili, bo na ławce przysnął
Ocucił go krzyk jego matuli z okna
By się pośpieszył, bo wystygnie mu obiad
Na który w jednej chwili pognał, zjadł
Ale specjalnie nie podjadł
Nie ma nic na dokładkę
W drzwiach już żegna matkę
Co podąża na drugą zmianę
By do pierwszego było na prąd i ogrzewanie


Właśnie podjął decyzję co się dalej stanie
Jeszcze tego dnia chce ogarnąć
Temat - handlowanie
Znajomy diler dał mu już na spróbowanie
Towar ładnie kopie, to holenderskie konopie
Zablokowane wyjścia w domowym telefonie
Zostaje mu się przejść do koleżki po rejonie
Trzaska drzwiami, zbiega schodami
Pod kamienicą, na dole mija się z małolatami
Jeden spośród nich słowo z nim zamienia
Wojtek zna go z widzenia
Lecz nie pamięta z imienia
Młody dla przypomnienia: Siemasz
Jestem Tomek, pamiętasz?
Niedawno graliśmy razem w nogę
Słuchaj chłopaku, pograłbym, ale nie mogę
Ważniejsze sprawy ma teraz na głowie
Tak idąc dalej, myślał sobie o swej
Niedoszłej karierze sportowej
Lepiej o tym zapomnę, wybrałem już inną drogę
Tuż za rogiem spotyka znajomego mu ryja
Z nim targu dobija, dzięki chłopie
No to see ya ja odbijam
Tego wieczora chowa w piwnicy towar
Przed zaśnięciem nerwy dadzą o sobie znać
Słońce dawno już zaszło, idzie na górę spać
Sen, pusty peron, pociąg już nie czeka
Właśnie ruszył, on do niego wbiega
W środku nie ma żywej duszy
Coraz szybciej pędzi
Stukot kół uderza w jego uszy
On bilet w ręku dzierży
Czuje niepokój, lęk, ten dźwięk go przeraża
Pędzi coraz prędzej
Na zakręcie z toru wypada
Z wiaduktu spada i wszystko już skończone
Teraz wie
Że w tym śnie kupił bilet w jedną stronę

W drugiej części tej opowieści
Żeby ją streścić muszę nakreślić szkic
Jak widz który ogląda biernie film i
Nie może zmienić nic
Przeniesiony w czasie o tysiąc dwieście dni
Wojtek dalej tkwi w nielegalnym biznesie
Ale w górę pnie się po szczeblach kariery
Coraz lepsze interesy, coraz grubsze numery
By zarobić nie musi gonić już towaru
Ma pod sobą ludzi paru stojących na chodniku
Jednym z jego pracowników jest Tomek
Małolat, z którym Wojtek grał kiedyś w nogę
Teraz to on ogarnia załogę
A Wojtek mądrze dobiera wspólników
Dusi w sobie skrupuły, tak jak dusi dłużników
Zastanawia się tylko, co oznacza ten sen
Który go nawiedza jak zły omen, moment
O co chodzi z tym biletem w jedną stronę?
Przecież idzie łatwo i gładko, ma fart
Lecz nagle wszystko wali się jak domek z kart
Szósta rano wpadają, drzwi z kopa
Mama nie zdążyła wrzucić wszystkiego do klopa
Zobacz, chłopak zakuty w kajadany
Gleba, psy i łzy jego mamy

Sąd uznaje oskarżonego winnym
Zarzucanych mu czynów i skazuje go na karę
Dwóch lat pozbawienia wolności

Mija półtora roku, Wojtek wychodzi z puchy
Wraca do grupy, razem z nimi dzieli łupy
Zarobek gruby, świetnie idą interesy
Rozrywki, jak dragi i dziwki lekiem na stresy
Złe sny, lecz snem nie jest wojna o wpływy
Atak najlepszą obroną
Trzeba przejść do ofensywy
Konkurencja ginie, krew płynie strumieniami
Tak wygląda życie wilka między wilkami
Widoki na głęboki ocean ciemności
Kości zostały rzucone w amoku
Za hajsem pościg
Pomimo, że pogrążony w mroku
Jak wszyscy ludzie wokół
Poznał dziewczynę o niezwykłym uroku
Jest w szoku, bo poczuł mocne serca uderzenie
I zakochał się w cudownej dziewczynie
Jak marzenie
Wreszcie życie ma sens, jest z osobą
Którą kocha
Ona lepiej koi stres niż dziwki i koka
Jest dla niego, jak dla głodnego pokarm
Jest dla niego, jak woda dla spragnionego
Jest dla niego najcenniejsza
Lecz już niejedyna
Bo dziewczyna przy nadziei i
Spodziewa się syna
Teraz Wojtek zaczyna kombinować
Jak tu się wycofać
Najważniejsze by rodzinę uchować
W myślach już daje sobie słowo
Że zerwie z przeszłością i
Zacznie wszystko na nowo
Wtem zajeżdża pod blok
Wchodzi na klatkę schodową
Ma w dłoni glock, na skroni pot
Rozgląda się nerwowo
Zapala światło, stoi, czeka i nasłuchuje
Dłoń zaciska na broni
Czy nikt na niego nie czatuje
Na półpiętrze idzie przez korytarza wnętrze
Wreszcie jest pod drzwiami, brzęczy kluczami
Przekracza swój próg, uff
Tu nie dopadnie mnie żaden wróg
Znów zmęczenie zwala z nóg
Jedynym ruchem kitra spluwę pod poduchę
I odpływa w krainę snów

Jeszcze nie na jawie, bo pogrążony w półśnie
Wojtek słyszy telefon
Który rozlega się w tle
Wtedy budzi się i go odbiera (halo)
To wiadomość, która dech w piersi zabiera
Już do niego dociera, że właśnie został ojcem
Na krótką chwilę Wojtek wstrzymuje oddech
I już szczęśliwy tata do fury wsiada
Ostra jazda
Przez ulice miasta na wariata mknie
W tle zostawia kurz
Przypomniał sobie o kwiatach
Więc zatrzymuje wóz
Pod kwiaciarnią tuż: poproszę o
Największy bukiet róż
I już z powrotem, szybkim krokiem
Tuż przed samochodem Wojtek się zatrzymuje
W powietrzu czuje nienawistną woń
Zza jego pleców ktoś wyciąga broń i celuje
Pada seria strzałów, lecą ołowiane kule
Przebijają koszulę, rozrywają skórę
Ból ścina z nóg, to go paraliżuje
Krew się rozbryzguje, bezwładnie pada na furę
Gdy na plecach ląduje
Wodzi zamglonym wzrokiem
Stukot kół uderza w jego uszy
To krok za krokiem
Zbliża się śmierć z wymierzonym wyrokiem
Staje nad nim kat, twarz znajoma
Zdąży jeszcze go rozpoznać, zanim skona
Nie do wiary, przecież to Tomek
Który zabiera Wojtka na drugą stronę
Strzałem w głowę

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować