Kaczor, PIH - Upadek tekst piosenki (lyrics)
PIH [Adam Piechocki] Białystok, Polska
[Kaczor, PIH - Upadek tekst piosenki lyrics]
Zdarzyło ci się to nie po raz pierwszy
Wycieczka do azylu wierszy
Ucieczka nie umniejszy zła
I jego konsekwencji, to gra
Która wciąga mimo dobrych intencji, brat
Szklany blat
A z niego zerka diabeł na ciebie
I śmieje się w twarz
Bo już cię widzi na glebie
Czy znowu przegrasz? Czy górę
Weźmie zdrowy rozsądek?
O to już nie dbasz, mimo iż wiesz
To nie jest mądre
Ład i porządek gdzieś prysnął, została nicość
Charakter przysnął i wzbudzasz litość
Nie wierzysz sam jak to
Się stało, że plan runął tak nagle
Przegrałeś z diabłem
Znów jesteś na dnie, już nie jest ładnie
Ciemność dzień kradnie
Światło jest gdzieś daleko
Przekrwione oko pod tą zmęczoną powieką
Mówiłeś spoko jest
Własnych słów echo depcze twe ego
Że niby diabli nie biorą złego
Nie chciałeś tego
Lecz zboczyłeś ze swej ścieżki
I jeśli teraz nie zawrócisz będzie ciężko
Wierz mi
Choć wymarzyłeś sobie świetlaną przyszłość
I dziś nie wyszło
Nie możesz tego skreślić, synu
Ci co już przeszli
Zawiłości perypetii w życiu dziś są silniejsi
Choć niegdyś na siebie wściekli
Wygrali życie, a mogli przegrać nawet śmierć
Nie żyją upadku mitem znów
Widząc sens rzeczywistości
Kęs choć cierpki w smaku
W lustro zerknij chłopaku twardość to atut
Który zawsze był z tobą nie składaj ofiar
Fałszywym bogom
Krocz swoją drogą i życie kochaj
Znowu upadłeś
Zdarzyło ci się to nie po raz pierwszy
Nie wierzysz sam, że plan runął tak nagle
Przyznaję, to nie było zbyt fajne
Dziewczyna dała ci wymówienie
Ze swoich majtek
Fatalnie, usłyszałeś tylko "See ya"
Moczymorda, prostak, alkoholik, pijak
Zdechnij, wyprowadź się wreszcie spod słońca
Tą jedną rzecz może doprowadzisz do końca
I jest ci trochę szkoda
Że było coś między wami
Uspokajasz oddech standardowo, procentami
Zamykasz oczy, tracisz pracę, masz długi
Przecznicę dalej otwierają żałobne usługi
Wszystkie porady wypuszczasz drugi uchem
Twój prywatny rynsztok, tu wali trupem
Śmierć zawsze taka, jakie było życie
Kolejny dzień, ta trzeźwość rujnuje ci picie
Dzisiaj uciekasz od tego, jutro powracasz
Zaczynasz dzień od podlewania kaca
Jeszcze płyniesz, czy już toniesz?
Czy ktoś rzuci ci koło ratunkowe?
Pijackim kraulem zmierzasz do dna zapity
Zapluty
Wzrostu siedzącego psa, w lustrze obca twarz
Pod powiekami piach, wychyl się przez okno
Czy istnieje jeszcze świat?
Słabi ludzie nie tworzą dużych spraw
Bilans zysków, strat, wiesz co to znaczy?
Weź się w garść, bo nie może być inaczej
Tracisz duszę, honor, twoja mama płacze
Nie chcę ci wróżyć, tym bardziej ubliżać
Nie skończ na paczkach od Czerwonego Krzyża