Kaliber 44 - CzerKaptur tekst piosenki (lyrics)
[Kaliber 44 - CzerKaptur tekst piosenki lyrics]
W połowie drogi
Nagle spoza krzaków wyszedł nie wiadomo kto
Prawda? Raz, dwa, bajeczka na dobranoc
Kiedy zapada noc i opada na nas senność
Każde małe dziecko chcę
Tę ostatnią przyjemność
Bywa nawet tak, że jest zagrożenie strajkiem
I tata albo mama musi opowiedzieć bajkę
Proszę, oto jedna, o Czerwonym Kapturku
Który mieszkał razem z mamą
I psem na podwórku
To znaczy oni w środku, tylko pies za domem
Kapturek był dziewczynką
Jak na imię miał - nie powiem
Miała ona babcię, która mieszkała w lesie
Sadziła pomidory i przecierała na przecier
Chociaż to robiła, była stara okropnie
I już nie przechodziła przez
Ten wielki las samotnie
Kapturka obowiązkiem było przecier nosić
Lub kiedy mama swojej mamie szykowała koszyk
W sumie to nie mamie, tylko chyba teściowej
Bo jakby była mamą to by tam mieszkały obie
Jestem, jestem tutaj jestem, jestem tutaj
Jestem, jestem tutaj jestem, jestem tutaj
I tak pewnego razu powiedziała córce
Że pomyślała sobie rano o pomidorówce
A więc dalej, mała, chyżo! Ruszaj tyłkiem!
Zakładaj buty i tą swoją ryżą pelerynkę!
Ruszaj mi do babci czy ma przecier sprawdzić
Nie zbaczaj do dziczy
Bo pan leśniczy by wlał ci
W lesie całkiem blisko, grasuje złe wilczysko
Jak cię zlokalizuje
Przecież schrupie cię jak biszkopt
Miej oczy wokół głowy i wracaj tu piorunem
A jak rozbijesz słoik to ci wygarbuję skórę
Trzymaj się tylko drogi i
Nie rób nic głupiego
A jakby działo się coś złego
Wołaj leśniczego
Jestem, jestem tutaj jestem, jestem tutaj
Jestem, jestem tutaj jestem, jestem tutaj
Ruszył więc kapturek, jak mama przykazała
Wiodło ją pod górę tam mała kapliczka stałą
Na rozwidleniu drogi - może w samą porę
Skierowała nogi tam i zmówiła paciorek
Potem pomyślała "w prawo to szmat czasu
W lewo będzie szybciej
Tylko przyjdzie wejść do lasu"
Wybrała krótszą drogę, weszła między drzewa
I wydarzyło się to
Czego można się spodziewać
Wypadł na nią wilk i rzucił się jej do gardła
A ona się na całe gardło tylko wydarła
Przy czym ten krzyk zlał się
W jedno z wielkim hukiem
To pan leśniczy z dubeltówki
Położył go trupem
Bardzo się przestraszył "nic ci nie jest
Dziecko?" "nie wiem" "a ile ty masz lat?"
"kto, ja? Trzydzieści jeden"
Odprowadził więc do babci tą bidulę
A tam zdjęła kapturek, po czym poszli na górę
I widzicie dzieci - to była wasza mama!
A mnie powiedziała "trudno
Będę wychowywać sama!" u mnie ciągle brudno
W chacie nikt nie sprząta
Pamiętajcie o tacie, pozostawiam numer konta
Zadzwońcie i przyślijcie jakiś hajs
Byłoby nice to dla tych
Którym nie daje spokoju odwieczny dylemat:
Tabakiera dla nosa, czy nos dla tabakiery?