Kaliber 44, Grubson - Towarzystwo tekst piosenki (lyrics)
Tomasz Iwanca
[Kaliber 44, Grubson - Towarzystwo tekst piosenki lyrics]
To był zbyt długi dzień
Spisałem go na straty
Wracam już do chaty więc
Myślałem że za chwilkę będę
Siedzieć z drinkiem lecz
Jeszcze na dole telefonu słyszę dźwięk
Dzwoni mój człowiek, on
Wyciąga mnie do nowej knajpy
Parę przecznic stąd
Na starym mieście - mówię zajebiście ziom
Bo w tym momencie podjechałem pod swój dom
Poczekaj chwilę tylko wejdę na górę
Czegoś się napiję, włożę świeżą koszulę
Żonę przytulę, a tak w ogóle
Jeśli będzie ostro nakręcę
Moją GoPro dokument
Spotkajmy się na miejscu! No to nara!
A ja ogarnąć się szybko staram
I po chwili widoczny z dala, już zapierdalam
W bialutkich superstarach nówka para
Dziś wieczorem nie chcę usnąć
A przerwać nieróbstwo
Więc spoglądam w lustra szkło
Ej, co jest? Jak zrobić się na bóstwo
Gdy to co wczoraj szło dziś
Ma już drugie dno?
Mus to oszczędzać się z wódką bo gdy się
Zrobi gruz to pewnie palnę głupstwo ziom
Ej, polej lepiej do głowy olej! Jeśli masz
Ciągle pusto zamiast folgować gustom yo!
Na mieście znajduję klub
Przed wejściem jeszcze się widocznie
Nie zagęścił tłum
A trochę z dala szlugi jara tylko kilka dup
I wśród nich ruda posiadaczka cudnych ud
Hmm hej! Spotykam się kumpla też
Zbliżamy razem się do bramy
Z której bramkarz zszedł
I gdy przychodzi kiedy z
Ziomem wchodzić chcę podchodzi
Ona i pyta mnie czy chcemy wejść
Mówię jej: tak! Ona, oj nie mój drogi
Musisz znać dress code by
Przejść przez nasze progi
Nie gramy w baseball
A zresztą spójrz na swoje nogi -
W takich butach uprawiamy jogging
Och! Czy mnie nie myli słuch?
Czyżbym ubrany był dla panny jak ostatni żul?
A może jest to lokal, którego rzeczony próg
Jest za wysoki dla naszych "sportowych" nóg?
Ej yo i szkoda dalszych słów
Być może wyglądamy tak, że komuś damy w dziób
Lecz nade wszystko stanowisko jakie
Ma ten klub
Sprawia, że o towarzystwie decyduje tu but!
Na termometrze plus 30 stopni, bezwietrznie
Pięć słów w kabzie
W końcu weekend wolny od koncertów
Jest luz bez dwóch zdań, ale jak się ubrać?
Pomogę ci, tylko przed lustrem stań
No cho cho choć, zaufaj mi
Mam bagaż doświadczeń pod pachą
Możesz polegać na mnie, pora wyjść na miasto
Żeby wyjść musisz wyglądać jak el macho
Koszula, muszka, kany, Don Vito
Weź zamilcz, a ty nie słuchaj go bo to
Pies na baby
Który by tylko zdradzał żonę swą
Jeszcze rozkażę ci byś dla
Odwagi zarzucił ekstazy
I władał Scyzorykiem jak Gerwazy
Idziedz na balet, nie do pracy
Więc lepiej zapnij pasy, spodenki, t-shirt
Adidididasy
Normalnie o tej porze, tak wozić się możesz
Nie daj boże, jaja mieć spocone, najgorzej!
Dziś wieczorem nie chcę usnąć
A przerwać nieróbstwo
Więc spoglądam w lustra szkło
Ej, co jest? Jak zrobić się na bóstwo
Gdy to co wczoraj szło dziś
Ma już drugie dno?
Mus to oszczędzać się z wódką bo gdy się
Zrobi gruz to pewnie palnę głupstwo ziom
Ej, polej lepiej do głowy olej! Jeśli masz
Ciągle pusto zamiast folgować gustom yo!
Godzinę później zdecydowany na drugą opcje
Wolę jak jest luźniej
Choć nie będę dziś sportowcem
Opanowane libido, robię pomidor w Rybniku -
Czyli powolny obchód miasta i dookoła rynku
Bujam się, bujam
Muszę w końcu dać gdzieś nura
"Ty patrz na tego chuja, dawaj go"
Nie szata zdobi człowieka, dobrze!
Tu nie wejdziesz, tam nie wejdziesz
I jeszcze dostaniesz w mordę
Nie szata zdobi człowieka, dobrze!
Tu nie wejdziesz, tam nie wejdziesz
I jeszcze dostaniesz w mordę
Nie szata zdobi człowieka, dobrze!
Tu nie wejdziesz, tam nie wejdziesz
I jeszcze dostaniesz w mordę