KPSN, Bonson - Chyba tam byłem tekst piosenki (lyrics)

[KPSN, Bonson - Chyba tam byłem tekst piosenki lyrics]

Spakowałem manaty, by nie zawiódł autopilot
Mój ziomek szedł pijany
Ten na górze go zawinął
Chwila i cię nie ma, łzę uronisz, nie pomoże
Lejesz wódę na beton, jakiś żul ma już żałobę
Małe miasto ziomek
Z otoczeniem nie po drodze
Czasami w myślach miałem, jak w tym filmie
Zrobić rozjeb polałaby się krew
Rozliczony z każdym wrogiem
Strzeliłbym sobie w łeb
Potem porozmawiał z Bogiem
"Jakoś trzeba żyć" sobie, kurwa, myślę
Ktoś sypie ci kreskę
Jakoś potem w życiu wyjdzie
Zerowałem dwusety, wyzeruję nieraz jeszcze
Ważne, że uśmiech na twarzy i typie
Z lepszym podejściem
Nie chcę, to nie chcę, chcę to memory five
Zdzwaniam ziomów
Elo z domów i lecimy gdzieś w bal


Ta, nieraz tam wrócę, na pewno nie na zawsze
A na siebie z dawnych lat nawet, kurwa
Nie chcę patrzeć

Chyba tam byłem, znowu ktoś mnie widział
Jak chodzę, szczam i rzygam
Nawet nie widzę chodnika
Chyba tam byłem znów schlany, bo był payday
Myślami ciągle jestem
Tego z genów nie oderwiesz

Chyba tam byłem, znowu ktoś mnie widział
Jak chodzę, szczam i rzygam
Nawet nie widzę chodnika
Chyba tam byłem znów schlany, bo był payday
Myślami ciągle jestem
Tego z genów nie oderwiesz

Odpierdalało ziomom po wódzie
Szukali leszcza dla fantów tu
Wcześniej dzwoniąc po grudę
I wiesz, jak pokazałeś raz, że jesteś spoko
Bo umiesz
Baranom w pysk dać, wychlać, no to rozumiesz
Się przysiądź
Imponowały nam zbyt proste rzeczy
Ktoś komuś złamał nos
A inny przyniósł torbę fety
Dziary w piwnicach, złote
Zęby, chętnych proszę, tędy
I słuchaliśmy opowieści chcąc tak
Trochę też być
Wiesz, klnąc bez przerwy, jaraliśmy na tony
Braliśmy siksy za garaże, ale nigdy za żony
Jak siksy wbiły na głowy, to się biły bachory
By ostatecznie olać
Się wymieniać nimi jak ziomy
Wiesz, narkotyki niszczą ludzi ale
Jest co wspomnieć
Fajnie jak to przeszłość, hombre
Kilku poległo, gdzie zbiliśmy pierwszą piątkę
Kiedy nie chcieliśmy nic
Tylko mieć cokolwiek

Chyba tam byłem, znowu ktoś mnie widział
Jak chodzę, szczam i rzygam
Nawet nie widzę chodnika
Chyba tam byłem znów schlany, bo był payday
Myślami ciągle jestem
Tego z genów nie oderwiesz

Chyba tam byłem, znowu ktoś mnie widział
Jak chodzę, szczam i rzygam
Nawet nie widzę chodnika
Chyba tam byłem znów schlany, bo był payday
Myślami ciągle jestem
Tego z genów nie oderwiesz

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować