Miszel - hollywood tekst piosenki (lyrics)
Miszel [Michał Łusiak]
[Miszel - hollywood tekst piosenki lyrics]
Duży B, yo, ej, yo
Moje życie film, ale to nie Hollywood
Tipuję swój nurt, dawno zmienił się mój kurs
Egzotyczny dym dalej wdychamy do płuc
Nie mów mi jak żyć, monotonia to mój wróg
Z brudnych snów i głów wyleczył nas brud
Kompleks zbijam znów pracą moich słów
W miejscu stój, ja dlatego robię ruch
Jebię ten Wasz cyrk, moje życie to mój klub
Nie schodzę ze sceny, nie schodzę ze sceny
Nie schodzę ze sceny, wszędzie węszą hieny
Nie schodzę ze sceny, pliki, pik
Let's get it
Nie schodzę ze sceny, tylko trap, aż po grób
Ej, ej, robię za dwóch
Money move, money move
Mam apetyt znów, po to nakryłem ten stół
Znów technologiczny dres, system ACG
Programuję świat jak chcę, praca noc i dzień
Mój cel, ej, ej, dalej biec, dalej biec
Ej, życie chwila, nie dwie, ej
Dla mnie to klei jak Haze
Take, take, take, take, take
Miszel Traper, byku, wiesz jak jest, grrr
Nawet mój pies ma większe jaja od ciebie
(suka)
Spełniłem marzenia, a teraz chodzę po niebie
(sztuka) w Premierze klip kleję
(co?) , nie patrzę za siebie (ej)
Obok mam kolegę, dzisiaj się nie śmiejesz, ej
Kino, sam byś lepiej nie nawinął (dziwko)
Sto koła w kamerę wkładam, no
Bo to mój żywioł, ej, ej
Ej, ej (haha, jebać psy) , ej, pow, ej
4-0-4, wiesz jak jest, ej, ej
Moje życie film, ale to nie Hollywood
Tipuję swój nurt, dawno zmienił się mój kurs
Egzotyczny dym dalej wdychamy do płuc
Nie mów mi jak żyć, monotonia to mój wróg
Z brudnych snów i głów wyleczył nas brud
Kompleks zbijam znów pracą moich słów
W miejscu stój, ja dlatego robię ruch
Jebię ten Wasz cyrk, moje życie to mój klub
Nie schodzę ze sceny, nie schodzę ze sceny
Nie schodzę ze sceny, wszędzie węszą hieny
Nie schodzę ze sceny, pliki, pik
Let's get it
Nie schodzę ze sceny, tylko trap
Aż po grób, ej, ej
Ej, ta suka chciała się ze mną pierdolić
To nie black bus
Ale jak mamy coś do załatwienia
To nie obchodzi mnie twój weight class
Jak mogę przestać, skoro
Chcą czarnych skrzynek
Ja uzbroję się tak jak Tristan
Czarne kaptury, czarny charakter
Spakuję cię w czarny worek jak śmiecia
Wjeżdżam - zawsze pewny siebie
To nie twarz publiczna
Zawsze w cieniu mrok jest moim kolegą
To jest mój styl życia czego szukasz
Wszystko ma swoją cenę licytacji na winklach
Vitkac albo Nike, zmienia się tylko metka
Ich pożera już monotonia albo
Dobija tania fetka
Bezgotówkowy, nie dostaniesz nic za
Ładne oczy jak dziwka
Papierologia to religia
Która pozwala godnie żyć nam
Weź swoje modły, ja chcę
Banknoty, to nie film, tu nie ma cięcia
Ej, ej, chłopak z getta, przychodzę, zabieram
Jak trzeba, to się szuka daleko kuriera
Telefon jeden, drugi, trzeci, tak trzeba
Nie przejmuj się dziewczyno
Że masz chłopaka dilera