Opał - OP Is Dead tekst piosenki (lyrics)
Opał [Łukasz Opiłka] Chorzowie, Polska
[Opał - OP Is Dead tekst piosenki lyrics]
By nadać informację specjalne nowy wirus
O nazwie G68, podobny do polio
Pojawił się we wszystkich krajach na
Terenie Europy wirus atakuje
Układ nerwowy osób niewrażliwych na sztukę
I artyzm naukowcy uważają, że to
Odmiana łącząca zaburzenia
Obsesyjno-kompulsyjne ze średniowiecznym
Trądem rząd Unii Europejskiej uspokaja
Jednak na ulicach liczba chorych się
Powiększa najprościej mówiąc dusza człowieka
Umiera razem z ciałem prosimy
O pozostanie w domach
Się zaczyna
Kaszel jak ta zarzynana świnia kwiczy
Ślina jakby sina ścina posmak metaliczny
Jakby szyna
Którą trzyma szyja i mięsień pochyły
Dała znać, że w mięsień wbija
A on zwija te kończyny
Nie kończymy, bo to męka
Gdy choroba wpływa na czyny
I zamiast dobro czynić górę biorą rękoczyny
I stajesz się agresywny
Z ust wychodzą tylko krzyki
I nie myślisz już o niczym
W efekcie stajesz się nikim przy tym
Miasto zgasło a w tunelu kiedyś światło
Dziś straciło swoją wartość na
Rzecz rachunku za światło
Matnia moją matką, znasz to zanim usnę
To takie bezproduktywne być
Produktem i pro-głupkiem
Lecz na szczęście ja taki nie jestem
Mam muzykę, a w nią wkładam całe swoje serce
Bejbe, choć ostatnio tylko benger we mnie
To gdzieś tam skrywam
Jeszcze artystyczną resztkę, oo
Lecz na szczęście ja taki nie jestem
Mam muzykę, a w nią wkładam całe swoje serce
Bejbe, choć ostatnio tylko benger we mnie
To gdzieś tam skrywam
Jeszcze artystyczną resztkę, oo
Nawala na chama jak lawina ślina
W koszmarach wyśniła mi się formalina
Zaklinam, że finał to inna jest linia
Niż ta którą trzyma szyja manekina
Gdzie leży wina, chcę robić real rap
Ale idylla to mieć hajs i być jak
I to właśnie sprawia ile jesteś warta?
Nie chcę być jak nie chcę nikt by być kimś
A nie czymś i nie chcę by magiczne dni
Zmieniły się w te sny
Zwykłe, dlatego do tego przywykłem
Spod paznokci bród i smród gniją miódki syf
Płytka pęka jak ten tynk ze
Ścian umazanych w krwi
Co za beznadziejna scena patrząc
Z dołu na marzenia
Skóra odpada jak wena tworząc
Bąble z poparzenia
Lecz na szczęście ja taki nie jestem
Mam muzykę, a w nią wkładam całe swoje serce
Bejbe, choć ostatnio tylko benger we mnie
To gdzieś tam skrywam
Jeszcze artystyczną resztkę, oo
Lecz na szczęście ja taki nie jestem
Mam muzykę, a w nią wkładam całe swoje serce
Bejbe, choć ostatnio tylko benger we mnie
To gdzieś tam skrywam
Jeszcze artystyczną resztkę, oo
Oczy spuchły choćby wokół oczu strupy z ropy
Okrzyk kruchych kości pod
Naciskiem brudnej stopy
Odwłoki much końskich w otworach ran wąskich
Larwy wśród nich poślizg z
Mazizn smród okropny obraz klątwy, to kara
No bo przestałem się jarać
Resztki mego ciała to puste
Pudełko po zapałach
Jebać standardy i normy, jebać showbiz
Jebać rynek
Jeszcze wczoraj chciałem tylko byś
Kupił ten drogi T-shirt
Teraz kiedy widzę ciszę słyszę
Wydźwięk pustych liter
Chcę tylko byś podbił do
Mnie i spropsował płytę
Lecz na szczęście ja taki nie jestem
Mam muzykę, a w nią wkładam całe swoje serce
Bejbe, choć ostatnio tylko benger we mnie
To gdzieś tam skrywam
Jeszcze artystyczną resztkę, oo
Lecz na szczęście ja taki nie jestem
Mam muzykę, a w nią wkładam całe swoje serce
Bejbe, choć ostatnio tylko benger we mnie
To gdzieś tam skrywam
Jeszcze artystyczną resztkę, oo