Patokalipsa - Ewenement tekst piosenki (lyrics)

[Patokalipsa - Ewenement tekst piosenki lyrics]

Pierwsze baggy ziomal to już
Miałem w podstawówce
A tu jakiś kolo w rurkach uczyć
Mnie od podstaw tu chce
Pośród wymarłych korzeni chciałbym
Się dotlenić
Zamiast zastanawiać się czy ktoś
Kurwa to doceni pieprzę wyścig szczurów
Każdy chce wejść w progi
Chcą daleko zajść, mogą to mi zejść z drogi
Ewenement - nie wiem czy już to ogarniasz
Nie ma, bo nie ma drugiego takiego jak ja
Rzucić to wszystko to jak wiązać
Pętlę - wyjść stąd
Twoje życie to dramat - dla
Mnie to pieprzony sitcom
I kto jest pizdą to już wyjdzie w rezultacie
Ja wygrywam życie
Choć wygrałem już na starcie je

Jestem jeden jak niejeden


Chciałbym być tu numer jeden
W sumie nie wiem
Powinienem może czuć dumę z siebie
Bo umiem myśleć sam, no i znam system
To ewenement
Tu gdzie spojrzenia nie są tak bystre
Pierdolę reguły ziombel, coś pora zmienić
Reszta niech płynie z prądem
- skończą porażeni
Chcę żyć jak pan, niekoniecznie panicz
Mieć koniecznie w bani
Że mnie to wiecznie bawi
Twoja ekipa ma postawę dalej komiczną
Ja i moi ludzie - unikaty na skalę kosmiczną
Nadciągamy, gdzieś się wali domino
Pato jebnie w ziemię
Kurwa - 10 w skali Torino

Parę lat temu coś mi się w głowie przestawiło
I zacząłem mówić do ludzi
Wierszem jak Czesław Miłosz
Teraz przybywa dopaminy
Gdy wchodzę do kabiny
I napierdalam rymy seriami jak karabiny
Więc obieram cel, ubieram Nike'i i biegnę
Gdy mam ochotę to wylewam, rzuć na kartki
To piękne bez znaczenia czy w garażu
Stoi Audi czy Bentley
Będę sobą, te wersy to moje ID - to pewne
Ale nie będę udowadniał nic
Nie będą gnoje mi mówiły jak mam grać i żyć
Dla ciebie to slogany, dla mnie dekalog chcą
Wejdź w moje buty - to na starcie się spalą

W połowie głuchy jak pień, być średnio spoko
Nie?
Wiem że toporne rozkminy tu nie wchodzą w grę
Ludzie słyszą niby
Ale nie chcą słuchać dobra
A ty niby słuchasz mnie
Ale nie chcesz słyszeć o mnie
Póóół Beethoven'em jestem
Chuuuj że tą scenę wkuuurwienie
Niesie nieźle puuuść mnie rozjebię resztę
Póóóźniej docenę jeszcze zgarnę, dobrze
Nie odwracam się
Bo do celu wciąż nieodwacalnie dążę
Na swoje wychodzę często
Przez to niespotykany
Przeskoczyć zmiany ciężko
Czasem to jest motyw znany
Puszczam to mimo uszu
Na prośby głuchy jak zawsze
Kiedyś zwolnię, nim pokonam prędkość
W ringu kurwa walczę kurwa walczę, walczę

Używam słów do życia
Dlatego tych liter w chuj chcę
Pisać bez przerwy i jebać tę interpunkcję
Moje metafory nie mają tak wcale super, nie?
Choć dbam o nie
To i tak wykorzystam i rzucę je
Projektuję swoją przyszłość
By nie skończyć na dnie
Nie chcę dni podobnych do siebie
Jak Future i Desiigner
Nawet jeśli ma to potrwać
Tylko jeszcze jeden dzień
To chcę by całe moje życie było ewenementem
Ten fenomenalny genom mym dzieciom przekażę
I będą lekarze w szoku jak
Mój maluch im fuck'a pokaże
Na bakier ze światem wciąż, ale dopnę swego
Te tysiące małych kroków
Żeby zrobić coś wielkiego

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować