Bisz, Pawbeats - Niemożliwość pożegnań tekst piosenki (lyrics)
Jarosław Jaruszewski
Marcin Pawłowski
[Bisz, Pawbeats - Niemożliwość pożegnań tekst piosenki lyrics]
Znajduję już z rzadka
By usiąść z Tobą, swobodnie na dłużej
Nie sprawdzając ciągle zegarka
Jedyne formy bliskości - spojrzenia
Aż ciężkie od znaczeń
Mówiące wszystko, czego nie wytłumaczę Ci
Czego nie powiem inaczej już
A teraz wracam do domu i mówię
Do Ciebie w myślach godzinami
O tym jak bardzo mnie boli
Że wciąż się mijamy że chciałbym mieć więcej
Czasu, lecz czy to coś zmieniłoby miedzy nami
Bo chyba specjalnie drzwi
Które nas dzielą zostawiamy
Wciąż niedomknięte w niemożliwości pożegnań
Za każdym razem jest we mnie
Ten ogrom zdziwienia czasem
Co przecieka przez oczy, usta, palce
I nie ma we mnie pogodzenia, że
Rzeczy jak gdyby przestawały istnieć
A to malutkie jak gdyby
Jest tu tylko dla otuchy, bo nie ma ich
Jakby tu były na niby
I wciąż mi jest mało, i ponawiam prośby
Co kiedyś zdawały się skromne
Pozwól nam dotrwać do końca zimy
Ostatni raz ujrzeć wiosnę
I choć spełniłeś mą prośbę
Bezczelnie ponawiam ją ciągle
To grzech, to źle
Lecz wiem, że rozumiesz to dobrze
Bo wszystko co przyszłe, przeszło tak nagle
A wszystko co przeszłe, wydaje się martwe
I pewnie dlatego nie mógł się
Za siebie oglądać Orfeusz
A jednak to zrobił i chyba wiem czemu
Że nie spotkamy się już
Jedyne czego się boję
Naszej niezwykłej miłości
Dom z Tobą będzie musiał odejść
Jak mam pożegnać na zawsze się
Co mogę powiedzieć nie wiem
Zawsze? Nigdy? To są nieludzkie przestrzenie
Że nasze ręce już się nie splotą
Miałbym to zaakceptować?
Mogę tylko w osieroconych
Dłoniach chować twarz markować uśmiech
Połykać słowa by później
Powtarzać je w głowie raz po raz od nowa
I pragnąc się schować jak w muszli
W Twoich bezpiecznych ramionach
Że nie spotkamy się już -
Tego nie umiałbym przeżyć
Od losu dostaliśmy wiele
Czy potrafiliśmy to wszystko docenić?
Ze źródeł czasu pić
I błogosławić nawet najmniejsze krople
Ile przelotnych spojrzeń i chwil umknęło
Nam w biegu na dobre
Czasem najdroższej osobie nie powiesz
Tego, o czym krzyczy serce
Zostanie to we mnie jak w Tobie
Zostanie to w Tobie i we mnie
I może wszyscy próbują powiedzieć sobie
To samo? To hardcore
Jeżeli wszyscy nosimy w sobie
Tę samą nieprzetłumaczalność
Niemożliwość pożegnań niemożliwość pożegnań
Niemożliwość pożegnań niemożliwość pożegnań
Całą Twoją niewysłowioną miłość do mnie
Usłysz jak moje wyznanie
Czujemy to samo, czujemy to samo
Tak samo niewypowiedziane
Pozwól mi mówić w głębi Ciebie
Głosem co jeszcze bez barwy
Co czyni go Twoim czy moim
Nie mówi niczego prócz prawdy
Dobrze, że się zazębiamy
Nasze życia to ogniwa
Ja parę dekad po Tobie
A Ty parę dekad przede mną byłaś
Właściwie żyliśmy razem tak blisko
Aż po godzinę ostatnią
I choć rozstanie rozdziera
To nie rozdziela tak bardzo
A wiosną zakwitną kwiaty
Te które zrywaliśmy latem to te same kwiaty
A czas swoją władzę nad
Nimi ma tylko tymczasem
Rozstania każą nam żałować
Nieprzerobionych lekcji uważności
Miriad detali, płynących drobinami
Czasu, nietrwałych, ulotnych
To co pomiędzy palcami przepływa
Między wersami dziś pochwyć
W niemożliwości pożegnań
W przeznaczeniu ogniw