Pezet, Onar - Na tym osiedlu tekst piosenki (lyrics)
Pezet [Paweł Kapliński] Warszawa, Polska
[Pezet, Onar - Na tym osiedlu tekst piosenki lyrics]
Psy mnie nienawidzą, chociaż nie wiem, za co
Kaczyński chciałby chyba zrobić
Z nich gestapo mój ziom znowu kitra się tu
W windzie z gandzią
Mijam Erkę, sąsiad chyba padł na serce
Na tym osiedlu
Gdzie BM'ka jest prawie jak Bentley
Psy patrolują teren jak opętani
Świecą kogutami tak
Że mogłoby nie być latarni
Wpadam do ziomka, on dzieli towar w kuchni
Patrzę za okno typek jara zioło z butli
Mam dwie stówki, ale pieprzę to
Nie chcę brać sztuki
Ty, ten typ na drugim piętrze
Ma nawet fajne córki ziom z pod trójki mówi
Że właśnie wrócił z Anglii i ożenił się
Za parę lat na bank się wkurwi jak Al Bundy
Śmigamy furą pustą Indiri Gandhi
Stąd wracasz do warsztatu lub
Na policyjny parking
U gościa w maluchu słychać Kalwi i Remi
Gdybym miał przy sobie nóż to
Otworzyłby mi się w kieszeni
Dla nas rap jak największy
Skarb stał się bezcenny
To my niechciani, nielubiani i bezczelni
Na tym osiedlu
Gdzie rap znaczy więcej niż pop
Gdzie czasem hajs znaczy więcej niż coś
Tu gdzie nie ma już czasu, by łapać chwile
Mógłbym coś z tym zrobić
Ale nigdy nie zrobiłem na tym osiedlu
Gdzie rap znaczy więcej niż pop
Gdzie czasem hajs znaczy więcej niż coś
Śmigam nocą ulicami tego miejsca
To ja – niechciany
Nielubiany szukam szczęścia
Otwieram bagar, wrzucam do zmieniarki płyty
Subwoofer sprawdza wytrzymałość tylnej szyby
Przed siebie bez celu
Póki starczy nam benzyny
Głośny bas dudni tak
Że oglądają się dziewczyny
Chciałyby pojechać z nami
Ale my nie chcemy z nimi -
Tleniony blond jak z pod
Latarni i różowe mini
Skitrany patrol, chcieliby być niewidoczni
Za rogiem skaczą do nas
Najebani grzeczni chłopcy
Wciskam gaz mocniej i grzecznie przepraszam
Bo przydadzą im się zęby
A ziom ma wyrok w zawiasach
Ta sama trasa, teraz w Centrum, Marszałkowską
Gadamy o starych czasach i że
Musimy wyjść na prostą
Puszczam rap głośniej, nikt się nie odzywa
Latarni blask mocno w przedniej
Szybie się odbija i zatrzymuje nas policja
(Prawo jazdy
Dowód rejestracyjny co dziś pan zażywał?)
Pies z twarzą debila mówi bym
Spojrzał w swoje oczy wiesz, i mówię mu
Żeby nie robił z siebie
Większego idioty niż jest
Chcę mu powiedzieć, że z tyłu mam jego żonę i
Że nie ma ochoty na seks
Ale on nie ma poczucia humoru wWA, ej
Na tym osiedlu
Gdzie rap znaczy więcej niż pop
Gdzie czasem hajs znaczy więcej niż coś
Tu gdzie nie ma już czasu, by łapać chwile
Mógłbym coś z tym zrobić
Ale nigdy nie zrobiłem na tym osiedlu
Gdzie rap znaczy więcej niż pop
Gdzie czasem hajs znaczy więcej niż coś
Śmigam nocą ulicami tego miejsca
To ja – niechciany
Nielubiany szukam szczęścia
(Ej, Płomień 81, dzieciaku, Onar, Pezet ej)
Dzieciaku, witaj tu, gdzie nie wiesz
Jaki dzień tygodnia jest
Niejeden stracił sens, ale wie
Że przez to trzeba przejść
Chłopaki tu nie płaczą, bo nie ma, za czym
Hajs ucieka i wraca
Choć nikt nie śmiga tu do pracy
Od siódmej do siódmej w garniaku
W pantoflach piją cię w nogi jak ja flaszkę
Kiedy jest sobota
Dla nich jesteśmy inni, dziwni
Ściągamy kłopoty a dla nas to oni noszą
Spodnie wąskie jak rajstopy
Nie patrzą się w oczy, słuchają tylko radia
Najgorsze miejsce to bloki
Wkurwia ich prawda
A my pełen luz, świeże Polo
Buty białe jak proch
Synek pogódź się z prawdą nie
Ma miejsca na foch
Nie ma miejsca jak dom nie
Ma miejsca jak blok
To jest rap, to jest życie to jest syf, pow
Na tym osiedlu
Gdzie rap znaczy więcej niż pop
Gdzie czasem hajs znaczy więcej niż coś
Tu gdzie nie ma już czasu, by łapać chwile
Mógłbym coś z tym zrobić
Ale nigdy nie zrobiłem na tym osiedlu
Gdzie rap znaczy więcej niż pop
Gdzie czasem hajs znaczy więcej niż coś
Śmigam nocą ulicami tego miejsca
To ja – niechciany
Nielubiany szukam szczęścia