Pezet - Piroman tekst piosenki (lyrics)

Pezet

Pezet [Paweł Kapliński] Warszawa, Polska

[Pezet - Piroman tekst piosenki lyrics]

Świat nie ma sensu trzeba mu go nadać samemu

Ja wciąż nie mam niczego na stałe
Ale tanio się nie sprzedałem
A ty nosisz maski jak laski mascarę
I wysoko lecisz ale jesteś Ikarem
A jak spadniesz, zobaczysz jak jest na dnie
Ja też tam bywałem nie wiesz czemu stary
Przypomnij sobie Zbrodnię i Karę
Życie jest krótkie i świat jest mały
Nigdy nie wiesz co będzie Ci dane
Tymczasowe jest nawet Twoje zdanie
Ten wbity pod skórę igłą atrament
Więc znów wracam nad ranem
Warszawa jest wtedy piękna
Gdy wschód słońca rozświetla firmament
Nic nie przyspiesza tak tętna
Znam to miasto na pamięć
Dziś inaczej opakowane
Myślę o tym gdy zamawiam wakame
Polewam to Kikkomanem


Niby wszystko jest fajnie
Coś tu wisi w powietrzu
Jak pieprzone widmo przegranej
Choć dzisiaj ten granat ma jeszcze zawleczkę
To we mnie zostanie, coś jak złe wychowanie
Palę mosty jakbym był piromanem
Palę mosty jakbym był piromanem
To we mnie zostanie, coś jak złe wychowanie
Palę mosty jakbym był piromanem
Palę mosty jakbym był piromanem

Nieustannie mija czas
Choć jest wszystkim co tu masz
Nie wystarczy wejść na start
I być na czas gdzieś ty ustalasz co ma sens
Choć po drodze trochę łez
Wiesz, że czas nie biegnie wstecz
Nie cofniesz go

Ja znowu wracam na stare śmieci
Nie Maybachem do wielkiej willi
Lecz to czasem budzi w nas dzieci
Przez to jeszcze bywamy niewinni
Z resztą sam wiesz jak ten czas leci
Wszyscy mamy już swoje rodziny
Z wiekiem szybciej mijają godziny
Choć czasem czas płynie jak ścieki i ginie
Więc powiedz jak go zabijesz
Może kurwa wrzuć go do rzeki
Zresztą tak czy siak on przeminie
Nawet jeśli mu kupisz wszystkie gadżety
Tutaj zawsze jest coś na rzeczy
W moim mieście są wiecznie rozkminy
Od początku tu żyję i bez słów
Rozumiem to miasto jak w pantomimie
Wiesz liczą się rzeczy małe
To nie złote medale, detale
Ale rośnie apetyt na życie w sławie i chwale
Bo to z mlekiem wyssałem z metryką dostałem
To jak mam na imię i zostaję to ze mną na
Stałe w składzie mojej hemoglobiny
Czaisz świat nie ma sensu
Sam go życiu nadajesz
Tak jak ja gdy mikrofon odpalam
Czuję, że zaraz wszystko podpale
Jakbym był piromanem
Typkiem od seryjnych podpaleń
Wchodzę na scenę i wszystko
Się staje wielkim pożarem i tym się jaram

Nieustannie mija czas
Choć jest wszystkim co tu masz
Nie wystarczy wejść na start
I być na czas gdzieś ty ustalasz co ma sens
Choć po drodze trochę łez
Wiesz, że czas nie biegnie wstecz
Nie cofniesz go możesz palić, możesz pić
Żalić się i jakoś żyć
Spaść i wejść na szczyt
Spaść i wejść na szczyt znów
Ale jeśli czymś się jarasz
Jak piroman kiedy coś podpala
Jak piroman kiedy coś podpala
To jest twoja wiara

Mam własne zdanie i własny plan
Inne postrzeganie na własny świat
Mam własne zdanie i własny plan
Inne postrzeganie na własny świat

Żałujesz? A ty żałujesz?
Ja nic nie zrobiłem
No właśnie, żałujesz że nic nie zrobiłeś?

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować