Pezet, Oskar, Lua Preta - Zły śpi spokojnie tekst piosenki (lyrics)
Pezet [Paweł Kapliński] Warszawa, Polska
[Pezet, Oskar, Lua Preta - Zły śpi spokojnie tekst piosenki lyrics]
Jego oczy jakby płoną ale
Nie ma w nich wyrzutów
Wypielęgnowaną dłonią sięga Vise
Hol wypełnia blask wypastowanych butów
Jego perfum wonią hotelowy kibel
Jest dość niski krępy, nogi trochę krzywe
Śnieżnobiałe zęby, garnitur ma drogi
Pali cienkie vouge'i
Pije drogie wody prócz tego żadnych używek
I chwilę czeka w lobby przy espresso doppio
Nim przyjedzie szofer
Wczoraj późną nocą ona pieszo
Boso nie wiadomo po co
Gdzieś przy ciemnej szosie szła
Ustalają dokąd i czemu w samej bieliźnie
Monitoring złapał jej podbite
Oko, dziś mówili w tv i pisali w vivie
Że jest tamtą aktorką
Którą mógłbyś znać bliżej
Gdybyś wymienione wyżej
Czytał lub oglądał ale przecież morda
Chuj w tę telewizję
Jego twarz nie jedną nosi bliznę
Zleca wiele takich spraw i kiedy idzie spać
A miasto idzie ćpać niejedna
Sprawa cichnie kiedy robi
Wydech w Wiśle, dziś dzień znaleźli
Jej ciało przy kajakowym spływie, on dawno
Tego nie robił choć to w sumie
Jego hobby chętnie to załatwił osobiście
Więc czekał chwilę aż zamilknie, gdy
Podpalił ją jakby snop siana
Chwilę myślał o dzieciństwie
Bo i wtedy też lubił się zabawić w piromana
I sosem Kikkomana polał maki
Zamówił sukiyaki do apartamentu
Skąd rozciąga się Warszawy panorama
Jak jej flaki które wyciął bez wahania
Wiele razy tak już wielu ludzi zabił
Jakby zbierał znaczki lub gonił mieszkania
Później gdzieś w sypialni zasnął i
Jak dziecko spał do rana
Não vai fugir não diga nada
Não sinto dor aqui esperar
Że się mnie boją
Mówią twarze pod shopping center z bilboardów
A niech się mnie boją
To przez tę w ręce pętlę z paracordu
To nie dla rekordu i nie
Chodzi tu o różnicę poglądów
A o to, że nieoddany pieniądz jak szkorbut
Tworzy braki w uzębieniu, potem kondukt
Sen sztywny mam jak typ wpięty pod respirator
Czy zasłużył nie pytał baton
On tłumaczył lecz nie był objęty erratą
Na jeden mój wdech trzech z
Brechami go otacza jak Stafford
A na jeden mój wydech za to
Czterech opłaca mój sen biurokratom
Przyjazne twarze i nazwiska
Śni mi się na przykład twarz ministra
Mam adresy ich żon, matek, kochanek
I jaki ich dziecko kolor ma tornistra
Hajs się leje jak waha na BMW z kanistra
Na sen nie muszę się sztachać i
Nie potrzebuję pigułeczek z blistra
Przyjaźnie chowam bezkompromisowo
One spać mi nie pomogą
Nie to co Glock i nie to
Co box z pestkami pod głową podobno mocny
Stabilny sen społeczną jest chorobą
Masz z tym problemy, a nie jesteś winny
Uczyć się jest od kogo
Não vai fugir não diga nada
Não sinto dor aqui esperar