Piekielny, Arski - Antymateria tekst piosenki (lyrics)
[Piekielny, Arski - Antymateria tekst piosenki lyrics]
Usta jej skoczę z mostu
Wszystko tak po prostu
Zbyt banalnie cios na korpus
Kochałem we wierze się dziś
Niewierze ze tak było
To nie stało się - pierdolona ślepa miłość
Aleje miasta mkną ku światłu co
Odbija asfalt z boku
Żadna gwiazda wśród kosmosu nie
Jest warta tych widoków
Stara obdrapana klamka, pusty pokój
I tańczący cmentarz myśli
Zbyt pragnący słowotoku
Ile razy chciałeś złapać myśli w
Dłonie i je zabić
Tyle razy liczę dni w których
Nie zdążę ich zdradzić
Zostawiam przeszłość jako cement
Który zastygł już
I nie ruszam jako szafek na
Których zbiera się kurz
Każdy stempel ma coś znaczyć
Choć sekrety drażnią mnie
I nie skryje swojej twarzy choć
Co kryje nie wiesz, nie?
Nie znasz mnie wiesz jak żyję
Bo wciąż piszę o tym - głupi
I co kocham mnie zabije i zabije
Mnie co mnie nie lubi
Nienamacalna, bez dotyku, bez czułości jak ja
Antymateria co bez złości łamie kości prawda
Niezapisana w kartkach powie
Coś mądrego wreszcie
I spróbuj trzymać w rękach własne szczęście
Nienamacalna, bez dotyku, bez czułości jak ja
Antymateria co bez złości łamie kości prawda
Niezapisana w kartkach powie
Coś mądrego wreszcie
I spróbuj trzymać w rękach własne szczęście
Daj mi wiarę w dłonie bym
Mógł ją rzucić dosłownie
Ostatni, który tu stoję by coś
Rzucić móc na dobre
Nie zauroczyła szminką mnie
Nie pierwszy lepszy trzeciak
Mam za dużo w krwi melanżu
Bym odleciał z nią jak dzieciak
Z samotnością spałem sporo gdy
Spałem tylko za dnia
Ale wtedy życie było bardziej wariat
Dziś nie skaczę z tym do ludzi
Jak i spokój zmieniam w trasę
I do dziś to mnie nudzi
Jest dla mnie bardziej passe
Daj mi na dłonie zdradę
A wyliczę jej z uśmiechem
Ile lat już bywa ze mną i
Ile z nich jest grzechem
Rzuciłem przeszłość, wróciłem do niej
Czas nie zagoi ran mi
Każdą niepewność alkohol koi
Nie dawaj pustej szklanki
Czasami nie ma już wyjścia
Jest tylko wejście na miejsce
I gdybym nie korzystał z życia
Pewnie bym wiedział gdzie jestem
Może powiedziałbym więcej zamiast
Niezręcznej ciszy
Ale na to mogę tylko cicho liczyć
Nienamacalna, bez dotyku, bez czułości jak ja
Antymateria co bez złości łamie kości prawda
Niezapisana w kartkach powie
Coś mądrego wreszcie
I spróbuj trzymać w rękach własne szczęście
Nienamacalna, bez dotyku, bez czułości jak ja
Antymateria co bez złości łamie kości prawda
Niezapisana w kartkach powie
Coś mądrego wreszcie
I spróbuj trzymać w rękach własne szczęście
Zdobędę wszystko, mów mi Bayern
Perfekcjonistą - nim się staję
Choć nigdy wierzyć nie przestaję
Chodź ze mną przeżyć coś na stałe
Na wszystko patrzę inaczej niż banda osłów
Idę przez świat i karcę
Tych co zgubili kręgosłup
Kiedy Bóg patrzy tu z góry na nas, wiem
Że to
Przez to, że jest gburem, a nie przez to
Że jest w niebie ziom
Jestem głodny uczuć pozytywnych jak Stinson
Ha, a świat karmi mnie nienawiścią tylko
Jestem przeciwny temu w co
Wierzy pseudo elita mów mi antymateria
Nie siedzę tu nie zadając pytań
Zdarzyło się kłamać te, które kocham
I byłem szczery wobec
Tych, których nienawidzę, co tam
Świat się jebie
Jak mam nie popełniać błędów?
Lecz widzę wciąż w lustrze
Siebie pomimo kilku zakrętów
Wiem, że banalny już w kurwę to
Ja pewnie już taki umrę bo
Choć często wpadam tu w furię ziom
Wciąż jestem geniuszem JürgenKlopp
Nienamacalna, bez dotyku, bez czułości jak ja
Antymateria co bez złości łamie kości prawda
Niezapisana w kartkach powie
Coś mądrego wreszcie
I spróbuj trzymać w rękach własne szczęście
Nienamacalna, bez dotyku, bez czułości jak ja
Antymateria co bez złości łamie kości prawda
Niezapisana w kartkach powie
Coś mądrego wreszcie
I spróbuj trzymać w rękach własne szczęście