Piekielny, Michał Biały - Umrę Ci Kiedyś tekst piosenki (lyrics)

[Piekielny, Michał Biały - Umrę Ci Kiedyś tekst piosenki lyrics]

To chyba dobry dzień by umrzeć
A może nie - planowałem coś na później
Choć nie pamiętam co to wiem, ze było warte
Tego by przełożyć plany o odejściu
Jutro pewnie będę dosyć miał
Znowu usłyszę znane głosy tam
Od kilku lat już nie mówię w ich języku
Ale pojedyncze słowa wciąż potrafią
Do mnie dotrzeć
Tracimy kontakt - tego nie zmienię
W moim przypadku to już jak przyzwyczajenie
W tym roku dziesięć lat na scenie
Już od dekady pluje w mikrofon wkurwieniem
Ciągle jakieś kłody pod nogi
I wiecznie tylko schody i schody
Rozumiesz to tak dobrze, że zapętlisz numer
Lepsze to niż kombinować coś ze sznurem
Pewnie komuś pomogłem naprawdę
Ale szczerze - nie jest to dla mnie tak ważne
Od zawsze byłem swoim terapeutą sam to pisząc
Przede wszystkim z mojej głowy


Wyganiałem tych demonów tysiąc wyganiałem je
(chcesz wiedzieć jak mi poszło?)

Raczej średnio ale gonię je
Mówią, że są po mojej stronie - nie
Już nigdy nie poczują dłonie me
Fałszywego ciepła mówiącego koniec scen
Raczej średnio ale gonię je
Pieprzą, że są po mojej stronie - nie
Już nigdy nie poczują dłonie me
Fałszywego ciepła mówiącego koniec scen

Ja nie chciałbym ci przeszkadzać dziś
Ale wiedz
Że jutro raczej nie dam rady przyjść
No i nie chciałbym byś się bała lecz
Kiedyś ci umrę choćbym nie
Wiem jak się starał, wiesz
Ja nie chciałbym ci przeszkadzać dziś
Ale wiedz
Że jutro raczej nie dam rady przyjść
No i nie chciałbym byś się bała lecz
Kiedyś ci umrę choćbym nie
Wiem jak się starał, wiesz

Życie się toczy - ja coraz mniej się boję
Miałem proroczy sen - byliśmy tam we dwoje
I jeśli zło czynię tu dziś to jutro koniec
Jak zamknę oczy może ty otworzysz swoje
Było nam tak dobrze gdy byliśmy sami
Rzygałem szczęściem, weekendami z kolegami
Gdzieś moja przestrzeń miała
Coraz mniej mnie, nie wiem
Może dlatego, że wszystko chciała dla siebie
To tylko kolejna lekcja ale od roku
Ponad nie przychodzisz na zajęcia
A w mojej ławce ciągle mam tak dużo miejsca
Że chyba spytam kogoś czy
Nie chciałby wejść tam
Przestań - jest jak jest i to świetna rzecz
Że o tak wspaniałych latach
Nie pamiętać chcesz
Uczę się zobojętnienia i tego
Że nie mam ci już nic do powiedzenia
Jestem wychowany w ciszy (ciii)
Dookoła śpiew ptaków i pieprzony szum lasu
(lecz) lecz nie da się tego przyszyć dziś
Jestem też przyzwyczajony do hałasu
Kiedyś byłem romantykiem - chciałem całować
Tylko jedne usta wiecznie
Wszystko jakby uszło z życiem
Choć paradoksalnie to by znaczyło
Że wciąż jest gdzieś poszukaj we mnie dobra
Jakiś zwiastun tego we mnie odnajdź
Być może jeszcze można choć czuję
Że czas już na zastrzyk jak Dexter Morgan
Coraz mniej lubię krzyczeć
Mam wrażenie, że ucieka ze mnie życie
Jak ucieka to choć gonić tu wypada
Ja za bieganiem też za bardzo nie przepadam

Ja nie chciałbym ci przeszkadzać dziś
Ale wiedz
Że jutro raczej nie dam rady przyjść
No i nie chciałbym byś się bała lecz
Kiedyś ci umrę choćbym nie
Wiem jak się starał, wiesz
Ja nie chciałbym ci przeszkadzać dziś
Ale wiedz
Że jutro raczej nie dam rady przyjść
No i nie chciałbym byś się bała lecz
Kiedyś ci umrę choćbym nie
Wiem jak się starał, wiesz

Ja nie chciałbym ci przeszkadzać dziś
Ja nie chciałbym byś się bała lecz
Ja nie chciałbym ci przeszkadzać dziś
Ja nie chciałbym byś się bała lecz

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować