Pezet, Peja, PIH - Śniadanie mistrzów tekst piosenki (lyrics)

Pezet PIH

Pezet [Paweł Kapliński] Warszawa, Polska

PIH [Adam Piechocki] Białystok, Polska

[Pezet, Peja, PIH - Śniadanie mistrzów tekst piosenki lyrics]

Ta jedna historia prosto z serca
Życie jest trujące i, wiesz, nas uśmierca
Z bieługi kawior, ale weź to w cudzysłów
Jedyny raz, tu i teraz śniadanie mistrzów
Prawdziwy rap o życiu
Jedyny raz, tu i teraz śniadanie mistrzów
Prosto z mostu, bez kompromisów
Jedyny raz, tu i teraz śniadanie mistrzów

Co nam zostanie z tych lat?
Jak słowa Fogga piosenki
Zniszczy nas ten świat, niepewny uścisk ręki
Czas pustoszy wspomnienia i
Pustoszy szczęście
Zmiany? Niekoniecznie na lepsze
Dzieciak, wiem jak to jest
Gdy chcesz coś zjeść otwierasz lodówkę
Żołądek zaciska się w pięść
Mógłbym założyć togę, poświęcić się prawu
Ale to tak jakby wzwód miał
Się zamienić w zawód


Czy najważniejsze są pieniądze? Nie sądzę
Są ważne
Ale z przymrużeniem oka na nie patrzę
Wielu niepewnie dziś spogląda w lustra
Mówi sobie trzymam się
Ja mówię - się nie puszczaj
Uczta bogów, nie dla japiszonów
Ekstraklasa, to zgniata jak prasa
Specjalność szefa kuchni - mistrzów śniadanie
Nikt nie wejdzie butem w talerz
Portier zamknął salę
Wiem że się uda, bo musi się udać
Na naszej drodze nie stanie już żaden Judasz
Ja i kilku moich serdecznych ziomów
Sztabowa mapa, wszyscy wokół stołu


Za lepsze życie, za siłę
Którą chcemy w duszy mieć
Ten świat uczy mnie być skurwysynem
Nic nie wzruszy mnie mnie dziś już
Zanim zginę chcę czuć, że żyję
W twarz pluć debilom
Którzy są tu jak masz hajs i luz
Znikną za chwilę, jak zabraknie stów
"Pezet jest na dnie znów
Po prostu brak mi słów"
Ty, zamknij dziób, bo gramy w innej lidze
Bo puszczasz się za lepszy
Wóz i pieprzysz znów, że takie życie
Inaczej widzę dziś to wszystko
Codziennie jem śniadanie mistrzów nawet
W przydrożnym bistro
Kawior z bieługi weź w cudzysłów
Czuję, że jestem pierwszy nawet gdy
Zjeżdżam na pit stop
Uczta najlepszych, twoja ostatnia wieczerza
Tu i teraz i nic dodawać już nie trzeba
Wchodzą na scenę, ludzie ręce do nieba
Nic nie za wszelką cenę
Bo nie wszystko jest na sprzedaż

Mógłbym napisać i nagrać, że żyję ponad stan
Wariat że bardzo jara mnie wariant
Zarobić wysoki standard
Gdyby była to prawda dawno sięgnąłbym dna
Brat przez bycie próżnym i
Chciwym życie spieprzyłbym, spaprał
Wiem, łatwo nie było, masz wybór to ruszaj
Ejże obrócisz się na pięcie lub
Gonisz za własnym szczęściem
Wiem skąd przychodzę, dokąd zmierzam
Mam tę jasność to jakbym ujrzał na końcu
Ciemnego tunelu światło pamiętam dzieciaka
On często głodem przymierał
W życiu złe chwile miewał, ale marzył
Bo wiedział
Że może odmienić los jeśli w siebie uwierzy
Awans do lepszego świata za
Sprawą nagranych przeżyć
Patrzy przez łzy, nie jest zły choć głodny
Głód wywołuje gniew
Mimo to on się nie złości
Nie chciał litości
Chciał miłości byś zrozumiał
Cierpienie, które odczuwał to
Jego prywatny Sudan jego plan dziś się udał
On dziś biedy nie klepie dobrze wie
Co znaczy temat reprezentować biedę
Kelner podgrzewa talerz do potraw
Nie narkotyków
Uczta trzech zawodników, śniadanie mistrzów
Bez kitu

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować