Pikers - Schyłek Dusz tekst piosenki (lyrics)
PIKERS
[Pikers - Schyłek Dusz tekst piosenki lyrics]
Dzisiaj już nie obchodzi mnie ich zdanie
Jakieś puste kilka słów
Wiem, że mówią że to tanie
Że od tyłu wbiją nóż
Akceptuję, jestem w stanie
Progressuję tylko mózg
Mówią do mnie morda dalej, polej szklane
Szybko krusz chcieliby dostać za frajer
Nie wydając kilku stów
Chcieliby mi sprzedać bajer
W moją banię wbić no cóż
Zagrać jak na fortepianie
Mówię tu o schyłku dusz
Strasznie się tu rozbujałaś
A nie wnosisz nic na start
Ale patrzysz się tu na mnie
Jakbym tobie z nieba spadł
Nie powiem od razu skarbie
Więcej u mnie nie ma tak
Potrzebuję dobrych chęci
Z ciebie się wylewa brak
W sumie to mnie strasznie śmieszysz
Może kogoś przerażasz
Możesz schować fochy w kieszeń
Już piętnastu nie mam lat
I zrobiłem głowy reset, podnoszę się teraz
Patrz cały planów mieć neseser
W którym w ogóle nie mam was
Teraz widzę, że masz problem
Lepiej chowaj go głęboko
Tak, żeby go nie ujrzało lewe ani prawe oko
Tak, żeby go nie słyszało lewe ani prawe ucho
Może w końcu ktoś zda sprawę
Że naprawdę jesteś suką
Zrozum, zrobię ciebie, dupę
Zanim zrobisz mnie w bambuko
Bo do tego się nadajesz
Każdy związek będzie skuchą
Ale tego nie dam nawet
Jak rozsądku będę słuchał
Gdybym poznał ciebie wcześniej
No to w ogóle bym nie pukał
Kiedyś chciałem, żeby byli ze mnie dumni
Dzisiaj już nie obchodzi mnie ich zdanie
Jakieś puste kilka słów
Wiem, że mówią że to tanie
Że od tyłu wbiją nóż
Akceptuję, jestem w stanie
Progressuję tylko mózg
Mówią do mnie morda dalej, polej szklane
Szybko krusz chcieliby dostać za frajer
Nie wydając kilku stów
Chcieliby mi sprzedać bajer
W moją banię wbić no cóż
Zagrać jak na fortepianie
Mówię tu o schyłku dusz
Mówię tu o schyłku dusz
Robię parę piguł plus ciągle linie kreślę
Ale nie chcę narkotyków już
Wiem jak było wcześniej
Także tam nie wracam byku już
Ona teraz chce mnie
Ale dla szmat nie dam nigdy róż
Nie chcą we mnie wierzyć tak
Jakby słyszeli tylko kurz
Jadę ostro tak jak nóż, a nie żaden dziwko
Skąd to pochodzi, jebać emerytów
Którzy wciąż chcą być nowi
Tępe skurwysyny próbują się pod coś podpiąć
Won stąd, muszę robić swoje mordko
Tak nisko to się nie schylę, cóż
Wyznaczam granice i z daleka
Widzę schyłek dusz
Kiedyś chciałem, żeby byli ze mnie dumni
Dzisiaj już nie obchodzi mnie ich zdanie
Jakieś puste kilka słów
Wiem, że mówią że to tanie
Że od tyłu wbiją nóż
Akceptuję, jestem w stanie
Progressuję tylko mózg
Mówią do mnie morda dalej, polej szklane
Szybko krusz chcieliby dostać za frajer
Nie wydając kilku stów
Chcieliby mi sprzedać bajer
W moją banię wbić no cóż
Zagrać jak na fortepianie
Mówię tu o schyłku dusz