PlanBe, Lanek, Kartky - Bodźce tekst piosenki (lyrics)
Lanek [Kamil Łanka] Krakow, Polska
Kartky [Jakub Jankowski] Radomsko, Polska 🇵🇱
[PlanBe, Lanek, Kartky - Bodźce tekst piosenki lyrics]
Dziś czuję coraz więcej
Chciałem zostawić ich i ruszyć
W swoją ścieżkę chciałem zostawić ją
A cały czas z nią jestem
Chciałem zarobić sos, a cały czas na kreskę
Bo ciągle czuję bodźce, wrażliwy na te bodźce
Są dla mnie dziś tak mocne
Wrażenia późnonocne
Wspomnienia zbieram w portfel
Zamieniam je na goude
Gdy gram kolejny koncert
Gdy gram kolejny koncert
W tym tłumie jestem sam
Dlatego tłumie własne ja
Szybko się gubię w dźwięku braw
I sam nie umiem w tym trwać
Ona chce żebym przestał przed nią grać
Przyda nam się przerwa zanim będę
W stanie jej coś dać
Typy chcą mi mówić co to rap
Mają mnie za rapera ale chyba to nie tak
Robię to co lubię a nie to co lubić mam
Wszystko wpływa na mnie:
Wóda, melanż, sztuki, grass
A chcę być sobą, tylko sobą
Ludzie chcą mnie zmieniać, widzę tylko kogoś
Kto wychodzi z cienia i ma przyszłość dobrą
Ciągle to doceniam że tak wyszło spoko
Ale kiedy lampy gasną czuję wstyd
Za te wszystkie dni zmarnowane szanse i te
Parę bezpowrotnych chwil
Ludzie stali się dodatkiem
Nie liczy się prawie nikt
Takie czasy ale z czasem widzisz
Jak nie wiele dziś
Trzeba by przyjaciel nagle zmienił się
W jednego z nich
W pogoni za hajsem zapominasz co
To śmiech i łzy
Teraz widzę jak dorosłość zmienia
Wszystko w pył
Poddaje się bodźcom i zamieniam
Koszmary na sny
Chciałem nie czuć nic
Dziś czuję coraz więcej
Chciałem zostawić ich i ruszyć
W swoją ścieżkę
Chciałem zostawić ją a cały czas z nią jestem
Chciałem zarobić sos a cały czas na kreskę
Bo ciągle czuję bodźce, wrażliwy na te bodźce
Są dla mnie dziś tak mocne
Wrażenia późnonocne
Wspomnienia zbieram w portfel
Zamieniam je na goude
Gdy gram kolejny koncert
Gdy gram kolejny koncert
Chciałem nie czuć nic a znowu czuję więcej
Boli mnie serce gdy w
Oparach rosy podkładam trotyl
Twoje oczy jak narkotyk i ja
Tak zakręcony, proste sprawy utrudniam sam
Nie mów mi że tamto niebo to limit
Za czasów krymy która goni
Na osiedlach za stuff
Jezioro marzeń, złote łabędzie
Chcesz wiedzieć jak
Damy szlachetnej krwi tańczą w balu na psach
Do góry las rąk, to tylko ona, tańczymy
I tak jest ciemno, wykręć żarówkę, palimy
My, mijamy się na horyzoncie
Jak białe puzzle bez kształtu
I nadruku na froncie
Wy róbcie buty nie fity i
Grajcie tracki nie bekę
Bo wołam gości i lecę i znowu robię co chcę
Wymówcie umowy w pracy
Nikt nie da złota na tacy
A atencyjne kurwy niech się
Znów zagryzą na śmierć
Głowa wysoko w chmurach
Czarna dziura w pamięci jest za głęboka
Nie wracam do twarzy sprzed paru lat
I nie wiem jak to odkręcić
Ona ma więcej niż chęci
I balansuje na krawędzi skurwysyństwa i zła
Zanim nas kurwa zawiną te suki
I wyciągną kartki zza kurtki
Nagrzani tak bardzo że jedzą bibułki
I nie stać ich na szybkie
Wolne od bycia cool kid
Mieliśmy za mało snu, za dużo wygód
Pozory mylą więc jest spokój
Już za dużo przygód zmieniły nas miesiące
Każda szansa jak bestia
A potem niedosyt i nowe nieznane miejsca
Polne hodowle i welcome
Wolne i znowu welcome
Mogliśmy nie marnować akcji, czasu i miejsca
Porwijmy sami siebie, chciałaś coś ekstra
A ja tylko trochę więcej niż martwy sześcian
To chyba dla nich chcą pływać z nami
Zbyt pojebani żeby rozsądek stawiać na czele
A kiedy czarny aksamit zasłonił
Jednemu z nas oczy
Wiedziałem że nie mam czasu
Stawiać na szelest
Przeliczam drobne, resztę wydaję w kiosku
Dzwonię do ciebie z nowego
Miejsca na końcu świata
Przewijam numer w pamięci i
Myślę czy go wykręcić
Łamię kartę na pół, już wiem, to żadna strata
Chciałem nie czuć nic
Dziś czuję coraz więcej
Chciałem zostawić ich i ruszyć
W swoją ścieżkę
Chciałem zostawić ją a cały czas z nią jestem
Chciałem zarobić sos a cały czas na kreskę
Bo ciągle czuję bodźce, wrażliwy na te bodźce
Są dla mnie dziś tak mocne
Wrażenia późnonocne
Wspomnienia zbieram w portfel
Zamieniam je na goude
Gdy gram kolejny koncert
Gdy gram kolejny koncert