PlanBe - Intro (Nightcalls) tekst piosenki (lyrics)
[PlanBe - Intro Nightcalls tekst piosenki lyrics]
Wiesz o co chodzi? Wiem o co chodzi ta
Teraz dzwonię do ciebie by pokazać efekt
Siedzenia do trzeciej nad każdym tekstem
Ziomek, niejeden by pokazać siebie się
Zmienia z baranka w bestię
Rapgra nie chce żadnego słabego MC
Potrzeba świeżego, młodego co wejściem
Pokaże frajerom, że nie jest najlepsze
Robienie tu tego samego w efekcie
Gubienie swojego własnego stylu
Jebią mnie twoje korzenie synu
Lepiej się wsłuchaj w to brzmienie z tyłu
Wyrzucę z siebie dzielenie
Wybór pozostaw ocenie widzów
Bo jakie znaczenie ma ciągłe liczenie
Na drobne potknięcie twych przeciwników
Lepiej odjebie się od tych krytyków
Monotonie to chleb powszechni
W błędnych kołach zataczamy
Się ruchem okrężnym
Ziomie skojarz czemu wołasz ciągle o więcej
I w twoich dłoniach my tak
I który gra fairplay, ha
Poza mną nikt nie gra tu fairplay
Ale stoję w tym i nie zniknę jak dźwięk wiesz
Ulatnia się dym, to nie film
Ale jestem bohaterem twym
Albo tym który biegnie pod prąd
Mój zodiak to lew, wiec walczę tu co dnia
I co dnia mam stres
Że kiedyś ta wojna zabije w nas sens
Spalają jak jointa tu całą esencję
Ja składam im kondolencje
Siadam i gadam do rana pod werbel
Nadal układam bałagan
Bo nie chcę wstawać i brawa
Bić za pierwsze miejsce
Trochę w tych sprawach mam inne podejście
Wolę im dawać powody do przekleństw
Nie tonę w planach, mam nisko podeszwę
Muszę się wdrapać na schody podniebne
Nigdy nie przyjdzie do głowy mi zejść z
Tej góry lodowej pod którą przyszedłem
Chcę dotrzeć choć do połowy bo wiem
Że już jestem na to gotowy, wiem
Wiem, że przede mną długa droga na szczyt
Ale zasłużyłem na to, ziom
I zasłużyłem na to, bo
Chcę pokazać im, że też mogę żyć
Po swojemu, pełną parą, nie
Oglądać się w tył, wiem
Wiem, że przede mną długa droga na szczyt
Ale zasłużyłem na to, ziom
I zasłużyłem na to, bo
Chcę pokazać im, że też mogę żyć
Po swojemu, pełną parą, nie oglądać się w tył
Ten album to prolog, monolog na bitach
Pisany był nocą, tą porą liryka uderza cię z
Mocą tak sporą jak dżihad (ciii)
Zapada cisza
Z głośnika dzisiaj wypuszczasz potwora
Którego w myślach utrzymać nie zdołasz
Stworzyłem go, bo już nadeszła pora żeby się
Pozbyć bagażu przez słowa
Sam Spontan dodał mi pewności siebie
I te znajomości przetrwają
Bo jebie nas czy urazimy ciebie czy jeszcze
Was mogę tu zostać sam jeden
Lecz w siebie mam wiarę
Granice stale stawianie mijam je łatwiej niż
Się spodziewałem Schengen
Tak bym mógł je nazwać, bo wcale na żadnej z
Nich się nie zatrzymywałem
Ty wciąż mi robisz reklamę, pedale
Choć nie wiesz, że stoję już ponad podziałem
I wkrótce całkowicie się wydostanę
Poza to miejsce, w którym dorastałem
Bo już je przestałem kochać
Słaby był ze mnie lokalny patriota
Sławy tu nie chce bo razi po oczach
Kiedy nareszcie chcą łapy ci podać
Ci co gadali na mieście gadali na bokach
O tym, że jestem w tym słaby na pokaz
Zacząłem robić te rapy, no pokaż!
Gdzie tu pozory, brak pracy, ten chłopak
Włożył w to cały swój czas i to kocha
Przepowiadali, że czas mój na blokach
Teraz nie słyszę już was, macie focha
I tak wyjebane mam na wasze słowa
Wiem, że przede mną długa droga na szczyt
Ale zasłużyłem na to, ziom
I zasłużyłem na to, bo
Chcę pokazać im, że też mogę żyć
Po swojemu, pełną parą, nie
Oglądać się w tył, wiem
Wiem, że przede mną długa droga na szczyt
Ale zasłużyłem na to, ziom
I zasłużyłem na to, bo
Chcę pokazać im, że też mogę żyć
Po swojemu, pełną parą, nie oglądać się w tył