PlanBe, Lanek - Nayebunny tekst piosenki (lyrics)
Lanek [Kamil Łanka] Krakow, Polska
[PlanBe, Lanek - Nayebunny tekst piosenki lyrics]
Jestem najebany tak
Że z tym nie mogę zrobić nic
Ona najebana tak
Że może zrobić dzisiaj wszystko
Oni najebani tak, że mogą dać mi za to w pysk
Lej tę colę, łychę, lole w obieg i rozpalaj
Więcej mogę jestem bossem
Jak się w tym postaram
Na początek driny z lodem
Potem co tam stawiasz
Wszystko wbija w fotel, tracę flotę
Świadomość i latam więcej Polek
Zagramy to tu mogę wypić jeszcze sobie
Jutro kacyk ale co ma być to będzie ziomek
Kiedy zaczynamy kończymy z mordami takie
Biby po weekendzie w środę
Na wielkiej bombie, bez żadnych wspomnień
Śmieszne historie i żarty w normie
Melanż warty ze 2 tysiące jak włączą
Nam się te karty złote
Łatwy sposób zmian z kredytowej na karty losu
Marne żarty jak to tak się
Skończy dla którejś z osób
Jebać to i tak wbije znów
Do nas w przyszłym miesiącu
Teraz gość musi skombinować trochę floty by
Związać tu koniec z końcem
Każdy tu ziombel chce gonić forsę zamiast
Tego ją to twoi ciągle
Alter ego zbiera plony w nockę
Ale nie ma tego złego co
By nie wyszło na dobre
Całą dobę tak mogę jak całodobowe pod blokiem
Stale zawodowo to robię sam
Alkohol nocą wciąż płonie
Najebany tak, że mogę zrobić dzisiaj wszystko
Jestem najebany tak
Że z tym nie mogę zrobić nic
Ona najebana tak
Że może zrobić dzisiaj wszystko
Oni najebani tak, że mogą dać mi za to w pysk
Mogę wszystko jak nawinął Sokół
Idź stąd jak oglądasz z boku
Sikso idź innego pokuś
Idź go weź na ładny pokój
Nikt nie robi żadnych stopów
Wbijasz nogi dadzą spokój
Nikt nie stawia prostych kroków
Rzeczywistość dawno w koszu
Dni znikają w mgnienia oczu
Typ już nie rzuca cienia w słońcu
Taka atmosfera w końcu
Nie odmawiam i wspieram ziomków
Ale czego nie zrobimy to nie my
Wymagają ciszy ale ja dowodzę w tym
Mamy te nawyki i nie zmienię teraz ich
A ludzie z ekipy tu nie będą sami chyba pić
Te wieczory kończą się nad ranem i
Chwiejnym wracaniem tu wkurwionych panien
Spoko, spoko kochanie, nic mu się nie stanie
Jak czasem tu wyjdzie na chlanie, beka
Wychodząc na faje
Słychać poważne rozmowy o rapie
Każdy wie lepiej i zna się najbardziej
Trudno powiedzieć że zna się naprawdę
Wóda już cofa się w gardle
Powoli opuszczam gardę
Nikt nie wycofa się nagle
Zawsze do końca aż zgasnę
Żyje jak dzieciak, nie mogę powiedzieć
Że teraz czymkolwiek się martwię
Znowu urwane historie i brak zdjęć
Zgubione portfele i kaszkiet
Najebany tak, że mogę zrobić dzisiaj wszystko
Jestem najebany tak
Że z tym nie mogę zrobić nic
Ona najebana tak
Że może zrobić dzisiaj wszystko
Oni najebani tak, że mogą dać mi za to w pysk