PlanBe, Lanek - Ten Sam tekst piosenki (lyrics)
Lanek [Kamil Łanka] Krakow, Polska
[PlanBe, Lanek - Ten Sam tekst piosenki lyrics]
Gość, gość, gość, gość, gość
Nie przestałem tu wchodzić pod
Prąd, prąd, prąd, prąd, prąd
Chociaż mniej z tego zysków niż strat
Wolę już robić ten rap
Niż bezczynnie stać, widząc jak ziomy sprzed
Lat trzepią ten hajs, hajs, hajs
PlanBe to wciąż ten sam gość
Kiedyś ziomy z tego miasta miały sny
Dzisiaj ma jak się nawciąga
Tak samo jak ty dorastałem na tych blokach
Zawsze chciałem żyć trochę ponad i ponad
Nie chciałem tu tkwić przy
Gibonach i prochach
Zgarnąć tu kwit, nie na pokaz, dla panien
Dla ojca i mamie za tolerowanie zachowań
Mam w planie fundować im życie na stanie
Mi styknie na trase, na granie i browar
To ten sam gość co latał do zioma
Na granie gdy majk wisiał na żyrandolach
Wtedy wbijała tam też jego foka
Dzisiaj już mija się z nami bez słowa
Czas mija ja nie przestaje rapować
Rap jak drogie wina, bo póki nawijam
Nigdy nie ma prawa się przeterminować
Czas dobrze wpływa mi na jakość słowa
Się nie zmieniłem choć
Zmieniło się tutaj trochę dokoła
Sporo zdobyłem w rok
Ciągle wiem komu i za co dziękować
Skoro zdobyłem to
To nie mogę zacząć tu tego traktować
Tak jakbym to miał więc to będe traktować
Wciąż jakbym to chciał
Chociaż trochę spróbować
Dla tego tu z tego się nie wycofam
Nie zmienię się nigdy jak narcyz
Pasuje mi to co reprezentuje i
To ma mi zawsze wystarczyć
Ty tylko błaznujesz jak Stańczyk
Zmieniasz swoją fryzurę dla panny
Tutaj się nie szanuje takich jak ty
Jesteś sobą albo jesteś każdym
PlanBe to wciąż ten sam
Gość, gość, gość, gość, gość
Nie przestałem tu wchodzić pod
Prąd, prąd, prąd, prąd, prąd
Chociaż mniej z tego zysków niż strat
Wolę już robić ten rap
Niż bezczynnie stać, widząc jak ziomy sprzed
Lat trzepią ten hajs, hajs, hajs
Nawet jak minie dekada to
Plana nic nie zmieni
Chociaż widzę po twarzach
Że by się wbić tu chcieli
Ktoś mi stale powtarza żebym ambicję zmienił
U mnie jedyna mała zmiana to bit na pętli
Czuję love bo w rapie tu mogę
Robić na co mam ochotę
Bo mimo to nie jestem kotem łasym na flotę
Jak zarobię okej
Nie zarobie się zawiodę ale nie mogę
Sobie po prostu odejść i zapomnieć
Nisko opuszczone spodnie, spowolniony orient
(XXL) i nawet jakbym nosił ciuchy za tysiące
To only in this way
Gram koncert jak zwykle gdzieś
Później procent w te późne noce opróżnię
Portfel, zachowanie próżne trochę
Ale dostrzegam
To dopiero jak przepuszczę flotę
(Żadnych zmartwień) póki się nie
Obudzę potem, zlany potem
Widząc jakąś niunie ziomek
Pyta co u mnie to mówię w
Sumie dzień jak co dzień
Bez zmian ciągle jestem tym samym gościem
Nie obchodzi mnie czy będę znany w Polsce
Choć wiadomo że miło być obrzucanym propsem
Jarają mnie zawsze moi fani proste
W parę chwil zrobiliśmy niespodziewany postęp
PlanBe to wciąż ten sam
Gość, gość, gość, gość, gość
Nie przestałem tu wchodzić pod
Prąd, prąd, prąd, prąd, prąd
Chociaż mniej z tego zysków niż strat
Wolę już robić ten rap
Niż bezczynnie stać, widząc jak ziomy sprzed
Lat trzepią ten hajs, hajs, hajs