Planet ANM - Patrz jak gasną tekst piosenki (lyrics)
[Planet ANM - Patrz jak gasną tekst piosenki lyrics]
Przerywa ciszę, wyrywa z butów na orbitę
Bit michę rozjeżdża, japa uśmiechnięta
Nad zeszytem bless ya
Wbita w dram jakby testdrive
Chociaż nie ćwiczę już, wbijam w dram ziomuś
Wjeżdżam jak bestia wypuszczona na tłum
Wypaszczona ze słów i to
Zgłębiam jak Linda Lewis
Chłonę słowa, jak światło czarne dziury
Mam ten styl, którego nie da się podmienić
I prawdę, której nie da się podważyć
Bo widzisz, kiedy nawijam ty widzisz obrazy
Jak te w komiksach, twoje życie moimi słowami
Planet ANM to sieka jak Sai toporem
Rymami nawala jak pięściami Muhammad (pf)
Mógłbym napisać takich wersów setki
Jedni się urodzili braggadacio inni autentyk
Jeszcze inni mają bragga za wkład
A jeszcze inni zostawili tu bałagan
I chcą w bragga tu grać o fejm
I to jest chyba dobry moment, bo
Społeczeństwo chore dziś zadowoli dno
Obrońcy rapu to nie pretendenci do korony
Samozwańczy władcy muszą dzisiaj odbić
Światła miasta jak Grammatik ukażą
Nam prawdę o nich i zostaną karimaty po
Ich trasach koncertowych
Jeśli miałbym umrzeć jutro
Jeszcze chcę nawijać dzisiaj
Jeśli Bóg mi czyta w myślach
Wie że we mnie drzemie siła
To niekończąca się opowieść jak Limahl
Bo kiedy w proch się obrócę
To się w proch nie obróci muzyka
Ze mną, pozostanie oryginał
Nie jakieś ścierwo, co nienaturalnie żyło
Ale naturalnie umrze jak
Pieprzony materializm umrze razem z nami
W końcu czas nie jest dziurawy
Krzyż wisi nad głowami, ale dalej mamy żyć
By obierać cel co częścią jest misji
Choć często pojawia się pytanie czyżby
To wszystko wokół miało sens jakiś wyższy
Jeśli mam być tylko na moment tutaj spoko
Jeśli cały mój rap jest tylko po to
By ktoś pojął wersy
I jeśli dotrą tylko do jednej osoby
A ona zmieni coś spoko, umrę spełniony
Patrz jak z nieba gwiazdy lecą
Patrz jak rozbiją się o beton
I patrz jak wygasną na chodnikach
Wtedy zobaczysz ich prawdziwe oblicza
Patrz jak gasną, ledwo dyszą
Lecą, lecą z nieba gwiazdy samozwańcze
Jebie farmazonem, gdy otwierają paszczę
Wiedzą, wiedzą tyle co usłyszą gdzieś fartem
"na chuj mi skille skoro mogę być karkiem" yo
Nie lubią mnie, w sumie to mają powody
Ale mają gula
Bo jestem dobry i chuja mogą zrobić
Gdy piszę, to myślę nad każdym wersem zwrotki
Choć przeciętny słuchacz łapie co dziesiąty
Na trzy zwrotki, najczęściej o miłości
I pewnie jeszcze gości, ja pierdole
I może dlatego nie gram na festiwalach
Nie znam stawek, ale pewnie się opłaca
Nie chodzi tu o ego
Ziomeczku weź mnie nie czaruj
Wchodzę bez kompleksów
Bo wiem co wychodzi na legalu
Stado baranów promowanych przez antyfanów
Wygląda to komicznie jak, kurwa
Zapasy karłów
Doceniam muzyki piękno, ciągle jest ze mną
Czasem się wkurwiam gdy popada w przeciętność
Wiele płyt dało do myślenia nieco
Niektórymi jarałem się tylko jako dziecko
Jeszcze inne poszerzyły horyzonty
Dały pewność
Na żadną nie czekałem, jak na swoją pierwszą
A po niej jestem w walce o najwyższą stawkę
Jebie koneksję, skoro mam
Twoje wsparcie słuchaczu, o
Tyms i Planet, ekipa z Pol Haszu
Patrz jak z nieba gwiazdy lecą
Patrz jak polecą na detoks
Patrz jak oszcza ich publika
Uu, skoro co drugi to bajkopisarz
Patrz jak z nieba gwiazdy lecą
Patrz jak rozjebią się o beton
Patrz jak gasną na chodnikach
Skurwysyny wiedzą, że ludzie dostali sygnał
Popatrz jak gasną marzenia o życiu nad kreską
Z każdą kolejną, coraz bardziej pod kreską
Tak życie kreślą, podkreślam to zdanie
By samemu nie zgasnąć
Na mapę swój rap nanieść
Wbrew tym co tak błyszczą, że widzę jak gasną
Widzi to miasto, kocham ten hardcore, rap
Ulice nie zasną
Na to wszystko mam tylko jedno hasło:
"Byle dalej do przodu
Wbrew czysto komercyjnym paktom"
Raszplo, byłaś gwiazdą dzielnicy
Ekipy dziczy
Z siczy chciały się dorwać do twojej piczy
No to masz to, gangbang wśród zniczy
Kończysz martwo
Jebanie się liczy? Teraz już znasz to
Lecą, lecą, lecą gwizdy z nieba
Jedne marzenia gasną
Inne wypowiedzieć trzeba
Nie chcą nawet ich grzebać
Niech zostaną przestrogą
Gdy drogą następny będzie szedł Seba
Te słowa mu pomogą