Kaczy, Hemp Gru, Płomień 81 - Styl tekst piosenki (lyrics)
[Kaczy, Hemp Gru, Płomień 81 - Styl tekst piosenki lyrics]
Czysty Hip-Hop wam oddaję kurwa
To że kupisz se TN'ki to nie znaczy
że ty teraz synek jesteś kurwa
Z einsachtsieben
To że twój producent podpierdala afro trapy
To nie znaczy że pykamy w tej samej lidze
My to zawsze stylowo jak Whole Cary nocą
Jak srebra mołotow, my Ursynów, mokotów
Ty nie dla B stylu kalek
Odbitych jak od kalek
Powiedz na osiedlu to jest to
Znasz na pamięć
Tu robimy papier, nie w Wawie
Ani w żadnej Warszawce, tylko w Warszawie
Od lat mamy patent całe życie z rapem
Stylówa nie do podjebania 81 HG elo
I choć z marginesu mogę być jak DaVinci
Nie ruszając z Emokah, jeść koreańskie kimchi
Wyścig etniczny, zaminowane myśli
Na cztery cuty kot, który bardziej sprytny
Renesansu warszawa, być otwartym podstawa
Na Bemowo z Gocławia, na wypasie z Żurawia
022 na kierunku miasto, miasto znów nie śpi
Znowu nie może zasnąć
Styl, nieśmiertelny żywe trupy tańczą
Mordy zamknięte mają pazie swoich pańciów
Wstyd - matrymonialny bandzior
Styl - zawsze do góry bańką
Czego ty nie masz - mam to
Nasze style błyszczą tak jak
Moje Silver Bullet
Teraz wszędzie szczyle krzyczą
Że są groźni jak pitbulle
Imponować byle siksom nie chcę
Co tu walą koks z Red Bullem
W szoku są gdy w S'ce 500 pędzę
Z ziomkiem w mieście przestępstw oh
Ursynów, Mokotów i Śródmieście kilku
Kotów w mieście
Które cię tu zdepcze i przeżuje
Nikt w rytmie popu nic nie
Potrzebuje dla ekipy z bloków
To jest solą w oku u nas rap z podwórek i
Nie ma kopii i powtórek
Albo ktoś taguje sprayem to
Kiedy słyszę jak rapujesz
Myślę kse-kse-ksereo boy
Mam nawijkę szczerą bo jestem z czasów
Gdzie jak zgrywasz gangstera to
Cię tu zastrzelą
Kiedy słyszysz jak na bit
Ja kładę swoje wersy to proceder skurwysynu
Nikt nie robi dupy z gęby
Słowa zawsze tylko w czynach
Muszą mieć pokrycie
Warszawski styl do końca
Ja nie żyję cudzym życiem
Śródmieście południowe to miejsce
Skąd pochodzę to historia, to legendy
Ciężkie życie na rejonie
Jeśli chciałbyś tu polatać w
Czasach gdy byliśmy młodzi
Nie byłoby tak łatwo swoje
Trza było wychodzić styl warszawskich ulic
Brudnych podwórek akcje
Kradzieże, rozboje takie były tam atrakcje
Koniec lat 90' dziś wspominam z łezką w oku
Kilku rapowych zgredów tu dla 81 pokój
To są style, ej ty nie pytaj mnie za ile
Z szacunku nie dla floty
Ja dziś wbijam na gościnę
Swoim stylem ty reprezentujesz swą familię
Nie chodzi o nawijkę, tu chodzi o przekminkę
Kto jakim jest człowiekiem
Czy dobre ma intencje
Czy tylko czegoś potrzebuje
Przyszedł w interesie
Chcesz wnieść coś dla ekipy
Czy wypchać swoją kieszeń
Ja czasu nie marnuję dosyć mam
Już życia w stresie
Nie chodzi o monetę, chodzi o luz na bani
Od środka zżerani, co to kurwa kanibalizm
Ty nie masz co wpierdalać
Ostatnio zjadłeś wstyd
Bo nie masz gościu stylu
Nie wspiera cię już nikt
Styl dziki, nieokiełznany, trzeszczą membrany
We wszystkich sercach ten
Ogień rozpalamy znów
Dopóki tli się duch, nie starczy tchu
Jeden na stół, karty na stół, wciąż góra-dół
Góra-dół lecę dalej, wilk na mikrofonie jadę
HG i Płomień do góry dłonie - razem
Bronię jak Dudek, strzelam jak Boniek - bramę
Życie jest cudem, od syfu stronię - amen
Chronię rodzinę, wciąż się dokształcam
Wybieram mądrze każdą godziną się delektuję
Nie wiem czy zdążę
Lecz przekazuję wszystko co trzeba
Wszystko co mogę
Nie oczekuję, że to zrozumiesz
Ziom szanuj zdrowie