Polska Wersja - Z.L.W.D. tekst piosenki (lyrics)
Polska Wersja [Jano & Hinol] Warszawa, Polska 🇵🇱
[Polska Wersja - Z.L.W.D. tekst piosenki lyrics]
W sumie jak każdy poprzedni
Wstałem rano, się umyłem zrobiłem kanapki
Do kiosku po bletki skoczyłem
Bo miałem kwiatki jeszcze
I ziomuś prosił bym poczęstował, wiesz że
Nie odmawiam nigdy zielonej rośliny
Na schodach puszczamy dymy, składamy rymy
To my TeZetWueMy, tony kruszymy ciągle
Siedzimy palimy, wolimy to niż tą mąkę
Co tu kurwa robić w taki zwykły dzień jak ten
Pozdrawiam serdecznie Jano NTLN
Słońce grzeje jak skurwysyn
Widzę gdzieś cień
Na boisku dziś jest wszystko
A w mordzie mi wyschło jedno, drugie
Trzecie piwko nie drinki z oliwką
Smażą się kiełbaski z grilla
Jest dobry chillout
Ktoś tam puszcza nuty z bloków, mam na widoku
Niebieskich skurwysynów
Wzrok wyostrzony jak sokół
Oni chcą spisać protokół, chcą mieć wyniki
Jebane krawężniki znamy dobrze już ich triki
Pytają o narkotyki, i kto tu biega
Szukają jelenia chyba mają złudzenia wiesz
Bo nie ja jeden jakby co to nic nie wiem
Nic nie wiem
Nie widziałem tak jestem tego pewien
Właściwie to przechodziłem przez boisko tylko
A ten spis rutynowy jest jakąś pomyłką
I w ręku z fifką, patrze czy przyluka
Koleżka ze trzy giety ma, to kurwa muka
Jeden pisze, drugi słucha i coś tam duka
Myślę to podpucha jakaś, chcą nas oszukać
Różnica jest taka że nikt tu
Z ucha nie strzela
Różnica taka wkładam dowód do portfela
Tarabanię do Hinola jestem już na miejscu
Gdzieś tam na śródmieściu witam się
Już z bratem w przejściu
To był Zwykły Letni Warszawski Dzień
Zwykły Letni Warszawski Dzień dzieciak
To był Zwykły Letni Warszawski Dzień
Warszawski Dzień, Warszawski Dzień
W taki letni dzień zmartwienia idą precz
Zwykły letni dzień, tak napierdala deszcz
Najpierw pójdę się przejść
Później pójdę coś zjeść
Siema cześć już jesteś na miejscu
Dziś poniedziałek mam kawałek wypłaty
50 złotych a był prawie patyk
Weekendy są jak katy zatem wpadam w tarapaty
Mandaty przez szmaty
Do zapłaty mam już z osiem
I tak nie zapłacę, mam same grosze
Tak się prowadzę bogatym nie zazdroszczę
Owszem chodzi o forsę w tym życiu chyba
Tą akcję rozkminiam jadąc metrem
Na przypał bo
Biletem miejskim, byle tylko dres i koka
Widzę typa w niebieskim wnerwia
Mnie jego morda
Dobra zmywam się do ziomala w centrum
Widząc go ciesze się że ma szluga w ręku
Idąc przez centrum, pełne wdzięków
Ulicy dźwięków
Z wysępionym szlugiem w ręku pośród sępów
Zgiełków dziwnych myśli przypominam se WWO
To wyścig, każdy ponad każdym jest regułą
Z którą żył tu pewnie nawet mądry Sokół
Z którą żyjesz tu ty, ja i wszyscy wokół
Ci co mulą na każdym kroku nie zrozumieją
Tych co tu coś przeżyli
Wiedzą czym tu jest pieniądz
Co to jest niemoc, co to jest system ty kurwo
Popatrz na tego co goni kwiaty z
Pod okiem, rząd da mu pracę pod blokiem
Choć poprawił już się ten były złodziej
Co dzień
Przyglądam się modzie, bo wszędzie jest moda
Kupują drogą odzież by innym się podobać
Zobacz popierdółka w rurkach kurwa na pokaz
Burdel na kółkach nie chłopak a ciota aaaaa