Szpiegowsky, Bik3r - Problemy na bok tekst piosenki (lyrics)
[Szpiegowsky, Bik3r - Problemy na bok tekst piosenki lyrics]
Nie martw się ziom niczym
Kiedyś miałem umrzeć
A na grobie setki zniczy
Na imprezach same zgony
Ja to trzeźwiejący umysł
Otwarcie mej głowy jest tak łatwe
Jak i duszy
Tańczą tam truposze jakby pomylili cmentarz
Tak wiąże to miejsce a nie lubię go odwiedzać
Bo miałem tam wizje leżałem tam wlaśnie
Wśród wielu kurwa trupów
Bo chciałem swe życie zakończyć shotgunem
Albo i skręcenia karku
Bo byłem debilem, tak głupim idiotą
Co z życiem na wojnach się miotał
Wziąłem więc ten granat w
Formie takich głupich wersów
Bum uh
Eh
Nie jestеm żadnym bankiem
Dałem kredyt zaufania
Pływałem ja w morzu uczuć
Pewnie zaraz się utopie
Zarzucono mi kotwicę, myślałem
Że się wykopię z mej depresji
Choć głębokiej i zaczęło się wkurwianie
Problemy odłóż na bok i już
Nie martw się ziom niczym
Kiedyś miałem umrzeć
A na grobie setki zniczy
Na imprezach same zgony
Ja to trzeźwiejący umysł
Otwarcie mej głowy jest tak łatwe
Jak i duszy
Lek na szczęście to depresja
Życie to marna przygoda
Tak właśnie kiedyś myślałem
Chciałem pomóc sobie sam
Rozjebałem w końcu ścianę
Bóle głowy do dzis mam
Ziomy rzucały kotwice, ja tonąłem jak titanic
Złapały mnie za to serce
Wszystko musi się naprawić
Wszystko będzie dobrze tak powtarzało mi SBS
Uwierz tylko w siebie, za te słowa kocham cię
Boli kurwa serce
Gdy mi tak tutaj dobrze pomogłaś
Sama wleciałaś w to gówno
Obiecuję cię wyciągnąć
Problemy odłóż na bok i już
Nie martw się ziom niczym
Kiedyś miałem umrzeć
A na grobie setki zniczy
Na imprezach same zgony
Ja to trzeźwiejący umysł
Otwarcie mej głowy jest tak łatwe
Jak i duszy
Jak się uspokoić, skoro nie mogę godzić
No bo nie mogę się zgodzić
Serio nie da się rozdwoić
Ale uda się pomnożyć, moje osoby do woli
Dużo mam punktów widzenia
Tyle że jeden cię boli
Oj cię boli, nie zwidy
To szuka niewinnego proste
Nie przyznać do winy
A się pomyliły dwie osoby
I kto będzie się przyznawać?
Pierwszy - wyższości oznaka
Ale czy warto coś mówić?
Odechciało mi się płakać
Bo jak spadać to w dół, gdy jest potrzeba
Podpisałem swoim logiem grunt
Na podeście nieba
Wiesz podejście trzeba zmienić
Żeby odbić się od ziemii
Bo jak mają cię pozbierać
Oby cię nie zapomnieli
Każda kłótnia to wskazówka
Ale ile można kurwa? Ale ile można kurwa?
Problemy odłóż na bok i już
Nie martw się ziom niczym
Kiedyś miałem umrzeć
A na grobie setki zniczy
Na imprezach same zgony
Ja to trzeźwiejący umysł
Otwarcie mej głowy jest tak łatwe
Jak i duszy