Tau - Ul. Zapomnienia tekst piosenki (lyrics)

[Tau - Ul. Zapomnienia tekst piosenki lyrics]

Oh, śmigam przez osiedle ogarnąć jarunek
Skończyła się baka
A ja muszę śmierdzieć skunem
Przecież świat na trzeźwo jest
Nie do przyjęcia jak się nie najaram
To na bank się dziś nie pouśmiecham
Widzę sklep, kupuję se bletki dzwoni ziomek
Dopytuje - "Ile wsypać do dilerki?"
Mówię pięć, wystarczy na dobę dokupuje wodę
Bo mnie wysuszyło ostro w mordzie
Jest słonecznie, kwiecień, kozak wiosna
Można by wychylić jakiś browar, można
Jedna pucha i parkuje na ławeczce
Szybka szluga
Odrywam zawleczkę - delektuje się piwerkiem
Wjechało jak złoto - to wstaję
Lekki helikopter, zawsze miewam tak nad ranem
Idę dalej, rap mam w słuchawkach
I już nie chcę mi się
Myśleć o żadnych poważnych sprawach
I jest faza

Jarać mi się chcę, tak jarać mi się chcę
Muszę mieć, pełne płuca jej
Bez tego nie ma mnie, tracę sens
Nie chcę mi się myśleć o poważnych sprawach
Walić to, walić to, wolę se zajarać
Dobra faza to jest to, to jest to

Mam znowu połączenie, tarabani wściekle
Oklepuje kielnie
Nie wiem gdzie skitrałem moją cegłę
Zastrzeżony numer wjeżdża mi na psychę
I mam schizę, jestem na podsłuchu
Odbieram przyciskiem
Nie podbijaj mordo, mamy grubą lipę
Pały wjechały na kwadrat
Przeszukują mi chawirę już godzinę
Trzymaj się tam ryju
U mnie wsparcie znajdziesz
Czerwoną słuchawkę wciskam i
W sekundzie zbladłem gruba lipa
Łamię swoją kartę i kupuję nowy starter
Z fartem miałem jakieś dziangi
Głucha linia, nikt już nie odbiera
A więc wybieram ostatni numer
- słyszę głos sekretarki

Kurde odbierz to mordo kuu ja nie mogę

Oh, chyba dzisiaj nie zajaram, cholera
Bez palenia nie mam weny
Więc zapomnij też o tekstach
Chwilę zamuliłem i wracam na kwadrat
To przynajmniej się opije
Musi wjechać jakaś nowa faza
Kupuje sikacze, zawijam na chatę
Mam już lęki
Ale dźwięki nadal lecą przez słuchawkę
Biegnę przez osiedle i wbijam do klatki
A przed drzwiami z bólem orientuje
Że zgubiłem klucze pięknie

Nie zajaram se, już nie zajaram se
Co za pech
Zatem nachlam się, tak bardzo nachlam się
Czuję zew
Nie chcę mi się myśleć o poważnych sprawach
Walić to, walić to
Nikt nie zmusi mnie by wrócić do tych myśli
I zamulić ziom

A miało być tak pięknie
Cały plan szlag trafił
To pokręcę się po mieście
A tam pewnie i coś skręcę
Będę musiał "na Janusza", dobrze
Że chociaż mam bletkę
W pierwszym klubie remont i zamknięte
W drugim nie wpuszczają w dresie
W trzecim pusto jak na wersie
Na deptaku nie ma już żywego ducha
To posłucham chociaż rapu
W ręce dzierżę se butelkę
Wtem potykam się o cegłę
Browar płynie już ze ściekiem
No nie zdzierżę - krzyczę wściekle
Dobra nie pękam, wrzucam na odsłuchy Pęka
I zasuwam z buta
W odtwarzaczu pada mi bateria
Dobra, basta, zatrzymuje się pośrodku miasta
I przenoszę wzrok na niebo
Przelatuje po nim gwiazda
To mi przypomniało wczorajszą rozkminę
Stoję tam jak wryty i nie
Mogę przestać o tym myśleć
Żartujesz se ze mnie? To twoja
Sprawka? No powiedz coś!

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

Dodaj rozszerzoną interpretację

Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować