Pezet, Włodi - Statera tekst piosenki (lyrics)

Pezet

Pezet [Paweł Kapliński] Warszawa, Polska

[Pezet, Włodi - Statera tekst piosenki lyrics]

Stawiam na bity jakich sytuacja wymaga
Za dekadą dekada, płonę i litery składam
Równowaga, skręt mi w tym pomaga
Gra ohydnie śmieszna jest jak buty balenciaga
Wsiadam do czarnego vana
Mamy w planach klip i epkę
Mamy znacznie więcej, podnoszę poprzeczkę
Dopóki ktoś przy mnie musi
Czuć się bezpiecznie
Moja ekipa - choć nieliczna, to zacna
Moja muzyka - choć uliczna, to światła
Moja używka tak potocznie to trawka
Ksywka to marka, broń - kartka i sarkazm
Wciąż wracam, by wyjechać
Gdy chadzam po ulicach
Wciąż żel mam w podeszwach
Wciąż z tytoniem nie mieszam
Wciąż wzmacniam się duchowo
Pisząc o przyziemnych rzeczach

Przecież tyle już zrobiłem, żeby było lepiej


Wciąż nie znalazłem czegoś, co by było lekiem
Jestem tylko człowiekiem i wciąż szukam drogi
Na pewno nie jest nią ta scena, ani forsa
Ani samochody
Chciałem mieć samą słodycz w życiu
I sam ją zdobyć ale smak ma całkiem gorzki
Tak jak pokruszone proszki
Zaczerpnąć życia jak źródlanej wody
- pełną garścią wciąż o tym myślę
Kiedy ciężko jest mi zasnąć
I mylą mnie z gwiazdą to
Chyba przez to miasto
Wciąż nie zdobyłem jeszcze tego
Co ma wartość więc, póki żyję
Może Boże dasz mi jeszcze szanse?
Oczy otwarte
Chcę stoczyć jeszcze jedną walkę
Choć gra jest śmieszna, coś jak groteska
Biorę długopis i przelewam to na kartkę znów
Bo, tam gdzie mieszkam
Bliscy chcą mego szczęścia
I czeka na mnie córeczka, a nie wódeczka
Ani żaden rum

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować