Małpa, Jinx (POL) - Jedyna słuszna droga tekst piosenki (lyrics)
[Małpa, Jinx POL - Jedyna słuszna droga tekst piosenki lyrics]
Pozwalam w krtani drgać strunom
Potem macham łapami
By tłumom na sali wpierdolić
Którąś z moich faz
Chwytam za stery oburącz do
Dechy wciskając gaz
I jadę furą przez wielki brzask wielopasmówek
Najprostszą z tras do pustych plaż
Które znasz z widokówek
Sunąc przez wielkich miast centra finansów
Miejsca bez których do tych spraw
Nigdy nie nabrałbym dystansu
Podróż to łańcuch przyczynowo-skutkowy
Efekt bilansów
Finansów z tym co mi wpadnie do głowy
Gdy czekam na linii startu wiem
Że nie ma odwrotu
Najdłuższą podróż otwiera zrobienie
Krótkiego kroku wzrasta niepokój w nas z
Każdym dniem coraz mocniej
Mi do takiego obrotu spraw
Przywyknąć dużo prościej
Z okien bloków, z okien wokół konstelacja
Błądzę, nie mogę na każdym kroku
Schylać się po pieniądze, ale
Biorę swoje, Ty zrób to samo
Palec na spust za szanse, które nam odebrano
Ucieczka poza kanon to jedyna słuszna droga
Nawet gdy prowadzi nas przez terytorium wroga
Tkam swój czas z małych chwil
Dziergam powoli minuty
Nie wyznaczyłem tras, żeby nimi iść na skróty
Włóż stopy w moje buty, pierdol każdy system
To co jest w podeszwie nie sprawi
Że dojdziesz szybciej
Pierwszy przebiśnieg co roku wskazuje wiosnę
Nadal wierzę
Że wyśnię życie odrobinę prostsze
Powiedzieć siostrze chcę
Że idę tam gdzie mama
Była gotowa dla nas wspiąć
Się nawet na kolanach
Codziennie z rana wstaję, by się o nią modlić
Aby Bóg Abrahama zabrał jej wszystkie troski
Nie rzucam kości, nie losuję kuponu
Zwykle to za czym tęsknie to powroty do domu
Nie mów nikomu, ja też zakryję usta
Możesz mi pomóc, razem to zbliży nas do jutra
Droga jest trudna, jednak wciąż widzę cel
Mamo, nie musisz być smutna
W końcu idę tam gdzie chcę
Biorę swoje, Ty zrób to samo
Palec na spust za szanse, które nam odebrano
Ucieczka poza kanon to jedyna słuszna droga
Nawet gdy prowadzi nas przez terytorium wroga
Narkotyki pozwalają zasnąć, częściej nie spać
Złe nawyki powracają zwykle
W obcych miejscach nie kwestia podejścia
A sumy cudzych spojrzeń
Jak nie włożysz w to serca
Gówno z tego wyciągniesz
Żyję spokojnie kładąc na język seronil
Jedynie kontrolnie ściskam więzy swoich dłoni
Nikt mi nie zabroni splatać wokół palca
Sznurka, na którym wiszą paciorki różańca
Mordy w kagańcach przecież nie mogą ugryźć
Los każdego powstańca sprawił
Że jestem dumny choć z czasem jeden wspólny
Połączy nas pierwiastek
Docisną wieko trumny
Potem przysypią piaskiem
Coś we mnie zgaśnie, inne rozbłyśnie na nowo
Pewnie kiedyś odważniej spojrzę
Daje Ci słowo
I jeśli obok wciąż zostanie to co wzniosłem
Pierwszy przebiśnieg znowu wskaże mi wiosnę
Raz, dwa, trzy, sprawdzam możliwości sprzętu
Choć są niskie
Jestem mistrzem w pokonywaniu zakrętów
Ćpaniu momentów, gdy trzymam majka w ręku
I nie spinam się
Choć pozostała chwila do koncertu
Teraz mi mija czas wolniej niż zwykle
To przez hasz, który ktoś z nas z
Holandii szmuglował nad Wisłę
Wystawiam straż, możecie dzwonić po policję
Spalam stuff na raz, niech wpadną
Kieszenie będą czyste
Nie mam w walizce już cotton'u od sponsorów
Ze strachu
Że go zniszczę chodzę w nim tylko po domu
Nie mam nikomu nic do powiedzenia, ziomuś
Po prostu spisuję swoje wspomnienia
By sobie pomóc
Rozpoczął poród podróż, którą zakończy śmierć
Ja kumplom z zespołu w polu pozując do zdjęć
Wspominam Toruń, nasze ukochane miasto
Tęsknie za Tobą zawsze, gdy uruchamiam zapłon
Biorę swoje, Ty zrób to samo
Palec na spust za szanse, które nam odebrano
Ucieczka poza kanon to jedyna słuszna droga
Nawet gdy prowadzi nas przez terytorium wroga