Żyt Toster - Jeszcze Raz tekst piosenki (lyrics)
[Żyt Toster - Jeszcze Raz tekst piosenki lyrics]
Skąd tyle dobrej woli po latach milczenia
Skąd wszystkie nieporozumienia
Dla trzynastolatka
Taka sytuacja jest nie do zrozumienia
Prawda, czy to w ogóle jest istotne?
Szczęście miałbym większe
Chyba kurwa z Totolotkiem i dorastam
W międzyczasie definiuję poznawanie
Jako Ty odmienne stany poprzez
Picie i bakanie
Zapominam albo staram się przypomnieć o tym
Żebym nie zapomniał w porę oprzytomnieć
Co ty, pierdolę to jak Pono
Ponoć życie uczy bardziej niż wkuwanie co noc
Toną moje marzenia podtapiane alkoholem
Sram na szkołę
Robię swoje jakby sobie na złość
Wybieram drogę
W której każda dobra rada to atak
W efekcie nie docieram do miejsca
Gdzie jestem i wracam
Pomyśl, że przeżywasz to jeszcze raz
Cały świat jaki znasz teraz
Mógłby nie istnieć
Co byś zrobił, gdybyś mógł cofnąć czas
Jak inaczej wtedy rozegrał byś
Swoje życie? x2
Moja alternatywa wygląda właśnie tak
A jak Ty byś rozegrał swoje życie
Gdybyś dostał od niego drugą szansę?
Zastanów się, cześć
Nie usłyszałem płyt Kalibra i 2paca od brata
Nie zamówiłem majka pocztą
By go spłacać w ratach
Za małolata nie nastąpił punkt zwrotny
Moment wejścia na tor mego
Scenariusza się nie odbył
Świat bym odbierał inaczej
Stał się kimś innym pewnie oparciem rodziny
Przyjaciół - nie takim zimnym
Od życia nie chcieć fajerwerków
Chwytać się wszystkich szans
Ego mniejsze o połowę nie
Załatwia zwykłych spraw
Brak problemów z używkami, nawet z alko
Brak problemów z kobietami, nawet z matką
Wakacje, morska bryza, a nie miasto
Studio, duszno, jakoś łatwiej znaleźć światło
Gdy nie mam długów przez pasję
Jak świeżej marki gadżety
Więcej czasu dla bliskich
Mniej zmartwień - uśmiechy
Bzdura, bo marzyłbym patrząc w przeszłość
By być bohaterem historii jaką dziś żyję
Wiem to
Pierwszy gwizdek, ja na ławie i nawet
Przyszli rodzice
Naprawdę nie chciałem ich zawieść
Mecz z zasadami, za stadionem na murawie
Nie graliśmy na żadne wychodzone
I ostatni łapie
Grałem w klubie, byłem piłkarzem
I chciałem zgarnąć przepustkę do marzeń
I szóstkę na plecach miałem
A na plecach z dwa razy tyle
Zwykły dzieciak znalazł azyl w pile
Nowe korki
Specjalnie tylko na ten mecz ubrane
Stos emocji
Gdy sędzia gwizdnie pierdoloną zmianę
Nie gwizdnął nigdy, było mi głupio jak nigdy
I przykro
Choć przeciwnicy grali wciąż jak pizdy
Nie chciałem potem już
Przychodzić na treningi
Bo boisko za blokiem dało całą radość z piłki
Mogłem zostać piłkarzem jak Leszek Pisz
Nie żałuję dziś lepiej Leszek pisz
Yo, matematyczka pomówiła
Że wyszedłem z tej lekcji
Przekazałem klucze, a kwadrat zrobili lepsi
To była siódma klasa, a rozdział pierwszy
Ósma to zmiana szkoły, inne mordeczki
Pierwszy pet, pierwsze piwo
Pierwszy bit się zapętlił pierwsza lufka
Wolny styl na wagarach z lekcji
Zajawka na graffiti i z jardów ucieczki
Przedsmak drogi, którą żeśmy przeszli
Wierz mi, nie było łatwo
Bo łatwo to zejść ze ścieżki
Miasto czasem serwuje przelot ciężki
RIP kolego, za tych co odeszli
I pokój dla tych, co są tu i są pewni
Świadomość na poziomie ogarniają mętlik
Wzrastasz, piszesz kolejne części
I jakbym jeszcze raz miał wybór: gorsze
Lepsze to pewnie jeszcze raz w twoich
Oczach bym to spieprzył