Bezczel, Bonson, Z.B.U.K.U - Dupy Kumple Blanty Rap tekst piosenki (lyrics)
[Bezczel, Bonson, Z.B.U.K.U - Dupy Kumple Blanty Rap tekst piosenki lyrics]
Że wyruszę w trasę że będę grał po Polsce i
Zwiedzał ją z moim rapem
Biorę z ziomkami mapę, lecę na scenę skromnie
Choć walczę na niej o rap
Jak w Afganistanie żołnierz
Na pierdolonej wojnie
Gdzie skromnie giną ludzie
W tym czasie na melinie
Żul skromnie polewa wódę
Nawet się już nie łudzę
Gdy budzę się co dzień rano
Wiem, że nie dorobię się jak Meyer z Luciano
Z tą powieką zajebaną mam asymetryczne oczy
Ale, jak piszę teksty to dają
Mi światło w nocy
Często grubo po północy, Prorocy
Co jest z wami? Tak wszyscy kurwa byli o
Mnie wielce zatroskani
Już nie będziecie mnie ranić
Nie będę więcej płakał
Bo życie wycisnęło ze mnie
Wszystkie łzy jak szmata
Nie nawijam, że wymiatam - To nie mata
To przekaz dupy, Kumple, Blanty
Rap - Na tym się chowałem dzieciak
Jak masz się? Dobrze? Dobrze a jak Ty?
U mnie jak zwykle różnie Kumple, Muzyka
Blanty
Los wciąż otwarty, wierzę, że mogę wszystko
Więc nie ma tego złego co
By na dobre nie wyszło
Jak masz się? Dobrze? Dobrze a jak Ty?
U mnie jak zwykle różnie Dupy, Muzyka, Blanty
Los wciąż otwarty, wierzę, że mogę wszystko
Więc nie ma tego złego co
By na dobre nie wyszło
Nie wiem co niesie mi przyszłość, wiem
Co to mieć przeszłość
Jak gorące może być może
Zwykłe policyjne krzesło
Gdybym odleciał z kreską, co jest Teresko
Witam tu w zimie pada śnieg
Bo Polska to nie Afryka
Gangster to nie bandyta
Co szarpię babci torbę
Albo w pięciu z koleżkami
Kopię jednego po mordzie
Siedzi wiśnia na torcie, wokół bita śmietana
I garstka ludzi, która ma takie widoki z rana
Ma domy na Bahamach, problemy też ma takie
Czy iść przez plażę nad Morze
Czy może odwiedzić basen
Sam nie wiem na co patrzę
W teatrze kukły tańczą
Ja dalej siedzę w nocy
Nad tą pierdoloną kartką
Nie pytaj już czy warto
Czy to jest moja wena
Dupy, Muzyka, Kumple, trochę picia, palenia
Siema ziomek jak bajera? -
Przecież to moje życie dupy, Kumple, Blanty
Rap - Jeszcze o mnie usłyszycie
Pytasz jak mam się? Dobrze dobrze, a jak Ty?
Chociaż mentalny pogrzeb przeżyłem nie
Raz - To fakty choć bywa różnie
To mam własny sposób i taktykę
Na to, by nie zostać losu zakładnikiem
Chodzę chodnikiem tym samym tu
Od trzydziestu lat
Robię muzykę o tym samym, bo jest tu tak
Zamiast deszczu
Grad problemów na ciebie spada
Jak nie dasz rady iść pod wiatr, ziom
Się nie nadasz
Chłopaki wiedzą, że z psami tu się nie gada
Jakie życie taki rap i rap życie nie serenada
Tu blask ulic, nie blask milionów monet
A my to czarne róże odlane w betonie ziomek
Diabeł budzi co rano, wieczorem mówi dobranoc
Każdego następnego dnia mówi to samo
Wybujałe ego już niejednego przerosło
Nara kolegom
Którzy chcieli pisać mi horoskop
Nigdy więcej do nas tak
Beef z byłym ziomkiem
Wiesz jak gorzki to ma smak?
Nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło
Zamiast grzebać w przeszłości
Wolę zadbać o przyszłość
To by było na tyle, ślę pozdrowienia
Z mojego podwórka
Gdzie się ma albo się nie ma
Z mojego podwórka
Gdzie się ma albo się nie ma
U mnie jak zwykle i jakoś mam co robić
Połowa Polski to już zna na pamięć wszystko
Połowa Polski to dziś spluwa nam pod nogi
Bo więcej takich wersów już nie
Byli w stanie dźwignąć
Ćpuńskie historie opyliłem im jak włada
Bo ludzie lubią słuchać o tym jak upadasz
Później się spina jeden z drugim
Pastuch na nas
Bo jego dupa była z nami na melanżu w Żarach
W Warszawie, w Poznaniu
Wrocławiu jestem gościem jakoś tak wyszło
Byłem prawie wszędzie w Polsce
Pytasz co u mnie, jakoś leci nieźle
Co chcesz? Bo obiecałem sobie
Że już nigdy mnie nie dotkniesz
A Polski Rap zaczął mi konkretnie zwisać
Wystarczyło tylko to obejrzeć z bliska
I nie wiem ile szedłem
Żeby być gdzie jestem dzisiaj
Co dalej, czas pokaże
Teraz o to mnie nie pytaj