101 Decybeli, Mam Na Imię Aleksander, Buka, Vixen - Melancholie tekst piosenki (lyrics)

Vix.N [Dariusz Szlagor]

[101 Decybeli, Mam Na Imię Aleksander, Buka, Vixen - Melancholie tekst piosenki lyrics]

Podnoszę morale, le le lewituje w chmurach
Trzeźwym okiem chcę patrzeć
Ale kiedy mogę odfruwam
Na zielonym dywanie lecę, wierzę, że się uda
Bo to nie cuda tworzą wiarę
Ale wiara czyni cuda
Brachu, potasuj te karty
Grajmy bez strachu o wszystko
I nie pakuj mi prawdy
Że nie starczy nam hajsu na piwko
Jestem blisko prawdy, że każdy dziś ma to
Co chciał
A ma przyszłość ciągle jest w mojej głowie
Błogostan pokonany smok
Po warkoczu wspiąłem się na wieżę
Bo szukałem miłości wciąż
Co da mi przebaczenie i sorry
Że nie będę mówił już o
Tym tak często jak dawniej
Ale znalazłem ją w końcu, już Ci powiem
Co znaczy dla mnie


Szczerze, nie chce mi się wracać
Na ziemię kiedy jestem tu
To jak kupić cadillaca
Ale jeździć polonezem znów
Bez jaj, to nie po to szukam siebie
By wzrokiem błądzić tu
Ten świat to kolo z zezem
Musisz patrzeć między oczy mu
Miedzy skrajnościami widzę siebie, i
Tam szukam raju, równowagi
Cały czas tu jeżdżę, brat, na manualu
Dziś podleję melancholie
I niech kwitną blaskiem w oknie
I niech patrzą jak ja rosnę
Niech się śmieją, gdy się potknę
Podleję melancholie
Będę z nimi patrzył w okno
I się śmiał z nimi, z siebie
Obserwując dorosłość za oknem

I mogą mówić swoje: "Bla, bla, bla"
Jak zawsze
Znasz mnie, nie słucham rad, rad, rad
Mam własne zdanie i plany
By każdą porażkę przekuwać na
Brak ich następstw to na blat, to ma sens
I mogę zdobyć cokolwiek
I uprzytomnić Ci człowiek
Że tylko w tobie odpowiedź na
To jak to zrobić
Niewiarygodne, to policz ilu
Na kartach historii
Przegrało walkę, lecz wygrało wojnę
A oni dalej będą pierdolić co powinienem
Wiem, daruj sobie, z teorii mogę mieć ndst
Liczy się cel
I pomysł, pasja nie ma ceny, pomyśl
Do dziś spłacam raty za litery
Zdrowie, może to docenisz w
Drodze na Mount Everest
I never less, podziemi najgorszych miejsc
I po sam kres idę
I bierz życie jakim jest, powoli
I nie licz na fory
Dziś podlejmy melancholie
Wszystko da się nadrobić
Dziś podleję melancholie
I niech kwitną blaskiem w oknie
I niech patrzą jak ja rosnę
Niech się śmieją, gdy się potknę
Podleję melancholie
Będę z nimi patrzył w okno
I się śmiał z nimi, z siebie
Obserwując dorosłość za oknem

Jestem wylewnym typem i życie
Zdarza mi się wylać
Jak czarę goryczy prędzej niż
Wódeczkę na imieninach
Ale nie przeżywam, mój rap przeżyje nas i tak
To ciężki stuff
A nie sratata sycąca jak tic tac
Moja przyszłość jest czarna jak Iran
Znaczy ropa na niej
A i tak jakaś słabości chwila znów mnie zwali
To zamulanie japy, to sztuka narodu tutaj
I wylewane pomyje na nich
Dla nich to odczucia chcesz mnie szukać
Chowam się w odmętach łóżka
Jak nie seks co uzależnia
To depresja zabójca co wkurwia
Na dwóch burtach stawiam suburbia i centrum
Jedno i drugie chujnia
Ale wciąż lepsze niż Facebook
Z konkretów na zamułe
Co trują dupę jak wąglik
Znam kąty, które pomogą mi być przytomnym
To kąty zbyt ostre na status quo
Czy opcje off
Robię rapy wciąż, robię raport, co?
Dziś podleję melancholie
I niech kwitną blaskiem w oknie
I niech patrzą jak ja rosnę
Niech się śmieją, gdy się potknę
Podleję melancholie
Będę z nimi patrzył w okno
I się śmiał z nimi, z siebie
Obserwując dorosłość za oknem

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować