2NP - Boję się mieć żonę tekst piosenki (lyrics)
[2NP - Boję się mieć żonę tekst piosenki lyrics]
Boję się mieć żonę, ziomek, wpadam w paranoję
Jestem gnojem, co jest? Mam naboje
będę strzelać do tych kurew
Które zdają ślinę do banku nasienia
Nagle taka życie zmienia
Bo gdy już okresu pora
Do zatamowania krwi musi używać śpiwora
"Wyjdę za adoratora, powoli robię się stara
Wypluję z pizdy bachora
Rogacz będzie zapierdalał
Kochał, martwił się, starał
Ja w smutku będę go topić
Myląc chuje jego kumpli z
Przyrządem do gastroskopii"
Teraz o mnie – lubię popić
Jestem gorszy niż te szmule
W ogóle to idealny byłby ze mnie mężulek
Dureń bez ambicji? Antonim księcia z bajki
Opierdolę ci torebkę
Kiedy zabraknie na fajki
Czasem szczam do umywalki
W kiblu mam kajdanki (Blać)
Przypnę cię nimi do pralki, teraz kurwo prać!
NIewiele ci mogę dać
(Blać) – zapomnij o złocie, własnym samolocie
Na gówno mnie tutaj stać
(Blać) , grosze nie krocie zgarniam w robocie
Co za miny? (Ha) Restauracja? Oprzytomnij!
Zabiorę cię do kantyny
Gdzie wpierdalają bezdomni
Weź zapomnij o porządkach
Burdel zostawię po sobie
Nie mów, że tu tylko nasrać, bo bądź pewna
Że to zrobię gdyby coś tobie się stało
Ktoś by cię napierdalał
Śmiałbym się co nie miara
Patrzył oraz pił browara
Być kobietą, być kobietą
Zamiast mózgu mieć żelbeton
Być kobietą, być kobietą
Jebać miłość, rzygaj żeton
Boję się mieć żonę
To jest strome jak urwisko
Bo łatwo trafić na nawrócone kurwisko
Jej pizda jak wysypisko –
Wielu pyskom dała ciała
Teraz chce zmienić nazwisko
Jednak wszystko przemilczała (Hu)
Wybranek cieszy chałapę
Bez mała cztery miesiące
Myśli mała – jest wspaniała, na mnie działa
Wzbudza żądze
Tym razem nie błądzę, sądzę, że to ta jedyna
To uczucie jest gorące, będę ojcem jej syna
Ta jego kurwa, padlina
Czytaj "dziewczyna" na co dzień
W innym łóżku się wygina
Ma kurestwo w rodowodzie
Znowu spermę ma na brodzie, jest na głodzie
W domu, biurze
Samochodzie specjal – w lodzie jej survival
Kolejnego typa kiwa gościnna diva jak hotel
Choć ta szmata jest parszywa
Amant myśli o niej "kotek"
Muszę pohamować popęd
By nie mieć klapek na oczach
Nie chcę potem słuchać plotek
Że moja żona to proca
Być kobietą, być kobietą
Chuju pocałuj mnie w rączkę
Mieć najebane do głowy
I pierdoloną miesiączkę
Słuchajcie skurwysyny
Bycie mężem mnie pierdoli
Prędzej niż głową rodziny
Zostanę twarzą jaboli nie dorosłem do roli
Mówię to każdej panience
Co ma przebieg większy niż
Trabant robiący w kurierce
Nawet porażone panny
Kiedy chcę im dać całuska
Przerażone spierdalają
A niektóre wstają z wózka
Dawniej frustrat na baletach
Podbijałem napruty dupy patrzyły na mnie
Jakbym nasrał im na buty
To też działa w dwie strony
Też jestem popierdolony
W kurwę drę ryja wkurwiony
Wszędzie wiecznie spóźniony
Wciąż wracam napierdolony
Moje ziomy – oszołomy
Każdy pomysł poroniony, miły, tylko napalony
Ale nie jestem jak te klony – ładni
Nudni i schludni
Ani z tych wszędzie ogolonych
Co ci niesmutni, pochmurni
Ogólnie mówiąc nie chcemy żony, szmato
Jesteśmy trudni nawet gumowe lachony mówią:
"Zostańmy przyjaciółmi"