A.J.K.S. - Anizotropia tekst piosenki (lyrics)
[A.J.K.S. - Anizotropia tekst piosenki lyrics]
Wnętrza kolejną historię
Nie ważne czy o sobie
Czy dotyczy moich wspomnień
Przyległa do mnie metka ekshibicjonisty
To żałosne być zaawistnym z
Powodu czyjejś blizny
Czasami wszyscy
Czujesz? Wydają się być wrogiem
A Twoi bliscy, zdaje się
Skoczyli dzisiaj w ogień
Dla Ciebie, kurwa, bo na pewno nie za Tobą
Ci co chcą dać komuś życie
Bez wahania tak robią
Mydlicie ludziom oczy, etyką w żelu
Bezpodstawną w chuj krytyką i zarzutem
Braku celu w życiu
Jak po przepiciu często masz moralniaka
Historia się skończyła, tym
Że człowiek tylko płakał
Nad ziemią, nad czasem
Który zdążył gdzieś spierdolić
Nad słońcem, nad księżycem, nad powietrzem
Które boli bo płuca i gardło zdarł
Swoim przeraźliwym wrzaskiem
Widzę, że normy społeczne zazwyczaj
Są zbyt ciasne
A na początku wszystko miało barwy tęczy
Posprzątany, wiesz, przedpokój
A nie strych pełen pajęczyn
Dotrzymywał kroku planecie
Która pędzi naprzód w sercu gościł spokój
A w uszach Haste albo Slapshot
Złożone plany, które mają przynieść sukcesy
Szczęśliwe stany
A w zaświatach przepotworne biesy
Projektowały rany
Ale kto się mógł spodziewać
Kiedy radość sprawiała
Że się uśmiechały drzewa
A ciemną nocą gwiazdy chciały
Przybić mu piątkę
Kolejne dni sprawiały, że rozwijał mały wątek
W przemiłe, spokojne i przyjazne historie
Nigdy niepowiedziałbyś
Że będzie nosił wojnę w duszy
Jeszcze nie teraz, potem zacznie się dusić
Wygrały zasady mimo, że Zły go często kusił
Nie ma na takiego rady, bo kiedy kogoś kocha
To nie złamiesz go nawet jak
Uwięzisz w ciemnych lochach
Los ma jednak to do siebie
Że przybiera kształt okręgu
Tych co chodzą z głową w
Niebie z rozkoszą uczy lęku
Dusisz sie od własnych jęków
Wzywasz imiona Stwórcy
A najgorszą cechą diabła? To
Że skurwiel jest wybiórczy
No i zaczął instalować uzbrojone ładunki
Jak genialny strateg znalazł
Newralgiczne punkty koszmar wszystkch matek
Inaczej neurotyczne bagno
Syn staje się wariatem - albo spada na dno
Każda zmiana stanu rzeczy
To powód wykluczenia
Cała masa wykrętów, albo inwazja milczenia
I nie do zniesienia ludzie
Którzy kurwa w imię prawa
Wyrzucili kolesia tak bez słowa poza nawias
Nie ma dokąd uciec, wiem
Kajdany u nóg mu nie wiszą
Ale powiedz gdzie spierdolić przed
Tą jadowitą ciszą wszystkie komórki słyszą
Że pojawił się ktoś nowy
Przerażenie, bunt i holocaust wewnątrz głowy
A pod nogami grunt co do
Tej pory jak z żelaza
Przybiera różne formy i mocno go przeraża
Trzeba powoli wdrążać plan "B"
Który był koszmarem
Nie miał komu powiedzieć
"nigdy aż tak się nie bałem"
Ma w sobie coś więcej
Niż instynkt samozachowawczy
No bo kiedy umiesz myśleć to
Widzisz jak te błazny
Bezdusznie i podle grają swoje zgniłe role
Człowieku, ja pierdolę
Może gdyby był matołem
To pogodziłbym się z losem
A żal wygryzł na ścianie
Jesteś wściekły? Idź za ciosem
To tylko moje zdanie
Powiedz Boże, proszę, czy ocenisz go surowo
Za to
Że nie mógł sobie poradzić z samym sobą?
Zepchnięty do rynsztoka wydał
Ostatnie pieniądze
Twierdzisz ciężko jest o broń? Szczrze
Mówiąc to nie sądzę i obwiąże teraz pas
A czas chyba się zatrzymał
Koniec pętli, wybuch
Wrzask przy zgonie i przy narodzinach
Dlatego gdzieś mam opinie ludzi
Którzy sami są za głupi
Żeby zrozumieć tych drugich
Patrz dalej przez pryzmat własnego
Mikroświata i dostrzegaj
W innym od Ciebie tylko wariata
Mała strata bo chłopak nie był
Nikomu potrzebny, tak brzydki, cuchnący
Bez zębów i biedny
A gdybyś go poznał lata temu
To inaczej traktowałbyś gościa
Najlepszy przyjaciel to gniew gniew
Bo zawsze będzie z Tobą razem
Bo do końca idziecie w parze