A.J.K.S. - Granice Pozostają Otwarte tekst piosenki (lyrics)
[A.J.K.S. - Granice Pozostają Otwarte tekst piosenki lyrics]
Czuję ciągle na plecach oddech
Marsz upadłych gwiazd, wyzwiska
Kłamstwa i tym podobne
Chamstwa, stężenie wzrasta z
Każdą jedną deklaracją
Już nie ma tu poezji, bo po prostu nie warto
W potoku bredni topić własne przemyślenia
To chleb powszedni
Że dla nikogo nic nie zmienia
Fakt, że każdy takt był
Przesiąknięty moim wrzaskiem
Sępy karmią się smutkiem
A ja przed nimi wciąż się błaźnię
No właśnie
Przyklaśnie jeden z drugim i mi wmawia
Że tak dobrze mnie poznał
Bez komentarza zostawiam
Bo słyszałem tak wiele
Tak bardzo absurdalnych wyznań
Że nawet gdybym chciał
To nie mógłbym się przyznać
Czuję, że ta blizna wciąż nie może się zagoić
Pragnę wytrzeźwieć, ale życie mnie pierdoli
I nie mam przyszłości
Nie widzę jasnych punktów
Utopiony w stagnacji z dosypem jebanego buntu
Zafunduj mi znowu kolejny strzał krytyki
Zabiorę do grobu wiedzę o tym
Że jestem nikim
Czasami nie wiem, czy mam sam siebie winić
Za depresję dostarczaną przez
Internetowy streaming
Poznałem dwa oblicza tego zjebanego świata
Nigdzie nie czułem się dobrze
To ciągle powraca
Bezowocna praca daje szansę na agonię
Mam środki do życia, mogę umierać świadomie
I chuj z wartościami, z konformizmem
Chuj z tobą widziałeś we mnie pizdę
Teraz idziesz moją drogą?
Bo co, będziesz próbował na siłę mi dorównać?
Czysta inkarnacja hasła "atencyjna kurwa"
A co bóg da, to jego nieobecność to zabierze
Warczę i wyję zaszczuty jak zwierzę
I powiem Ci szczerze, nie wiem, kto pomoże
Jeśli takie coś jak ja
Wybrałeś sobie jako wzorzec
Nienawidzą mnie: za to
Że jestem ich odbiciem
Nienawidzą mnie: za to, że ich myśli słyszę
Nienawidzą mnie: niektórzy chcieliby
Mnie zabić
A jedyne, co kocham, to właśnie ich nienawiść
Nienawidzą mnie: za moje własne poglądy
Nienawidzą mnie: za wściekłe
Opluwanie świątyń
Nienawidzą mnie: za to, że jestem realistą
Dzięki temu żyję
Bo się karmię tą nienawiścią
Kilka lat temu nie było się czym podniecać
A dziś za bycie ścierwem
Daję podpisy na plecach
No co za heca, dupkowi się udało
Spokojnie, bez nerwów
Nie wyszedłem z tego cało
Bo w sumie mało zostało we mnie siły
Personalne perturbacje w mojej
Głowie porobiły takie czystki
Że Stalin byłby dumny ze studentów
Bez przykrywki będę walił
Bo mam dość tych sentymentów
Niedomówień, skurwiele naprawdę was nie lubię
To jak obosieczny miecz i wcale
Nie mam dzisiaj w czubie
No dobra, kłamałem, coś tam rano się połknęło
Ale jak tu trzeźwo patrzeć
Na to turpistyczne dzieło
Boga? A weź się schowaj
Ze zjebaną księgą łgarstwa
Czy Biblia czy Koran to taka sama farsa
Szkoła kuglarstwa, żonglowania emocjami
Cyjanek zamiast hostii
Serdeczne "pan z wami"
"i z duchem twoim"? Niech się pani odpierdoli
I naprawia swoje życie w
Grupie wsparcia tych gamoni
Co to anonimowo chcą urządzać mi jazdę
Ty mnie nienawidzisz - a ja tobą gardzę
Na pogryzionej wardze zapisałem
Kod wściekłości
Nie macie litości, więc nie zamierzam pościć
Bo tylko w złości budzi się odwaga
Nikt nie będzie mnie pouczał, co wolno
Co nie wypada
Każdemu biada, gdy osiągnę punkt krytyczny
Stamtąd nie da się wrócić
A dotarli tam nieliczni
Ty szmato, pedale, dziwko, dobra, bez jaj
Pamiętacie głupie kurwy piękną
Akcję z Columbine
No i jak już wspominałem
Jeśli coś tam widzisz we mnie
I podobnie tak jak ja
Codziennie marzysz o tym biernie
By odjebać tych
Co dręczą Cię już od samego rana
To masz moje poparcie
Niech umierają na kolanach!
Nienawidzą mnie: za to
Że jestem ich odbiciem
Nienawidzą mnie: za to, że ich myśli słyszę
Nienawidzą mnie: niektórzy chcieliby
Mnie zabić
A jedyne, co kocham, to właśnie ich nienawiść
Nienawidzą mnie: za moje własne poglądy
Nienawidzą mnie: za wściekłe
Opluwanie świątyń
Nienawidzą mnie: za to, że jestem realistą
Dzięki temu żyję
Bo się karmię tą nienawiścią