A.J.K.S. - Jęk Lodowatych Ulic tekst piosenki (lyrics)
[A.J.K.S. - Jęk Lodowatych Ulic tekst piosenki lyrics]
Ten poszedł w chuj
Więc teraz możesz siedzieć cicho
Podejmuje ryzyko i wychodzę przed szereg
Uzbroję się w słowa, zdaniami zastrzelę
Naprawdę długo i cholernie ciężko
Musimy pracować, przeciw nam większość
Tych co zapisali razem z wychowaniem
Zgodę na rozkazy i bezmyślne działanie
Niemożliwym jest byś odrzucił ten garnitur
Dobre zachowanie, kontynuacje mitu
O szczęśliwym społeczeństwie
Akceptacji odmienności przeładujmy broń
Bo trzeba godnie przywitać gości
Jestem intruzem co wdziera się jak wirus
Do zdrowego organizmu, jebany szczylu
Nie rozumiesz mechanizmu, pozwól
Że ci wyjaśnię
To straszne jak można być tak głupim
No właśnie
To do ciebie, bo we łbie się konkretnie jebie
Pierdolony prowokator co mordą leży w chlewie
Nie ma zgody na to, nie znasz tutaj nikogo
To zamiast drzeć papę lepiej idź swoją drogą
Pozorny zysk, pięć minut na świeczniku
Wykurwiaj chłopczyku z foremki z plastiku
Bojownik po byku - z ładnie skrojoną szatą
Może wyjdziesz na ulice, odważysz się na to?
No pewnie lepiej gnić i prawić nam morały
O świętości własności i sile policyjnej pały
Bo nie mówię, że dobrze jest drugiego okradać
Ale trzeba zabić wroga, a wrogiem jest władza
Co próbuje programować zachowania
Swojej trzody
Kolejny konflikt, a tak podobne powody
Ogromne szkody kurwa, bo to niby wasz teren
Czas na rewolucje tych
Których nazywacie zerem
Nadejdzie czas gdy spłonie cywilizacja
Zbudowana na cierpieniu, pozorna demokracja
Gdzie masz niby wolny wybór
Wytrzymać się nie da
Faktu, że ktoś kogoś kupił
Bo tamten się sprzedał
Za słodkie pierdolenie tak naprawdę o niczym
Niezależność sterowana jest długością smyczy
I wstanie nowe jutro wśród dymu i smogu
Wyzwolony świat - nie ma przywódców
Nie ma bogów
I nie próbuj mi dorabiać gęby, wiem
Że taka moda żeby ciągle szufladkować
Mówię nie tędy droga
Jako osoba pozostaje w zgodzie z sobą
Drogi panie prezydencie
Modrzewiową czy dębową?
Wybierasz pan trumnę, mam gdzieś twoje idee
A opcja polityczna, będąc szczerym
To niewiele mnie obchodzi
Bo złość szepcze cicho mi do ucha
Nic nie szkodzi
Że zabytki też utoną w wybuchach
No bo co my mamy czcić, powiedz
Kulturę łacińską?
Zbrukany krwią krzyż, czy inne skurwysyństwo?
Zniewolone kolonie i papieża Polaka?
Co dziesiąty może wierzył
Ale kurwa każdy płakał
No bo przecież tak trzeba
Właściwy model reakcji
Stworzony do kontroli i
Bezwzględnej dominacji
I naprawdę mnie pierdoli
Czy poniosę konsekwencje
Bo z każdym dniem te
Szmaty dostarczają coraz więcej
Werwy, mogę mówić wiesz bez przerwy
O przyczynach
Dzięki którym wszystkim nam puszczają nerwy
Skurwysynach co to patrzą tylko w statystyki
Tutaj my, a tam oni, wyrobiliście nawyki
Pamiętaj jesteś nikim dla tych
Co handlują losem nie ma drogi do domu
No to możesz iść za ciosem
Nie tłumacz się nikomu i uderz po męsku
To oni przegrają, a nie osądza się zwycięzców
Bogaci silni chłopcy o zatrutych łbach
Dla nich zawsze byleś obcy
Niech poczują w ustach piach
W najlepszych snach chyba nie
Miałeś takiej wizji
Że wiją się jak glizdy, te głupie pizdy
Manifest napiszemy krwią strażników więżeń
Systemu upodlenia, co prawie wszędzie
Wpierdolił swoje kły i zżera niezależność
Jeśli wejdziesz do gry to zwyciężymy na pewno
Nadejdzie czas gdy spłonie cywilizacja
Zbudowana na cierpieniu, pozorna demokracja
Gdzie masz niby wolny wybór
Wytrzymać się nie da
Faktu, że ktoś kogoś kupił
Bo tamten się sprzedał
Za słodkie pierdolenie tak naprawdę o niczym
Niezależność sterowana jest długością smyczy
I wstanie nowe jutro wśród dymu i smogu
Wyzwolony świat - nie ma przywódców
Nie ma bogów