A.J.K.S. - Są Ludzie Skazani Na Potępienie tekst piosenki (lyrics)
[A.J.K.S. - Są Ludzie Skazani Na Potępienie tekst piosenki lyrics]
Jadowite kobry, a do tego w komplecie
Swobodny spacer miedzy oponentami
Lasy lat pustynie minut chowam pod nagrobkami
Wraz ze ślicznymi modnisiami
Co też tutaj trafili jak więzień za kratami
Sędziowie się nie mylili
Kiedy wydali werdykt bez chwili przerwy
Będzie coraz ciężej
A tobie już poszczają nerwy
Jeziora zawsze kuszą tak jak krawędzie dachów
Żeby pozbyć się balastu czyli
Sumy wszystkich strachów
Myślisz skoczysz i zaraz cię tu
Wiesz zakopią w piachu
Nie masz odwagi łachu co
Zrobić? Kolejny zachód
Słońca, a ziemia jest taka gorąca
Obiecuje będzie parzyć w dupę do samego końca
Zanim staniesz się trupem
Ale wbrew własnej woli
Nie skończysz tego szybciej
Atawizm Ci nie pozwoli
Instynkt przetrwania, Boże pozwól mi przeżyć
Nigdy nie zrozumiem jak można
Tak mocno wierzyć
W biblijnego opiekuna, nie mówię, że tuman
Ale jak jest ze zbawieniem
To nigdy nie zakumam
Kiedy widzę te biedę
Ludzi z mordą pełną bólu
Dłużej chyba nie usiedzę
Stul ryj jebany ciulu przestań mnie pouczać
Chcesz to chodź do mnie tutaj
I posłuchaj opowieści prosto
Spod podeszwy buta
Historii o kłamcach
Twierdzisz sam się mijam z prawda
Kto potrafił kopnąć w pysk i
To całkiem tak niedawno
Więc się nie dziw głupia larwo
Że działam tak samo
Nie będę gentlemanem skoro suka nie jest damą
Zresztą chuj z rodzajnikiem
Każdy może być kurwą
A z takimi śmieciami zawsze
Trzeba jechać równo
Jedno wielkie gówno zostało zamiast marzeń
Kiedyś byłem wymazany, no a teraz ja wymażę
Ujebani sadzą, zima, koczują przy grzejnikach
Popatrz da się wytrzymać, czemu
Lepiej nie wnikaj
Naprawdę nie chce straszyć
To nie jest żadna groźba
Ale są na świecie fakty
Których lepiej jest nie poznać
A ciekawość to pierwszy stopień
Sam wiesz gdzie nie gadam ci, że tego chce
Bo tez się przecież mecze
Skurwysynów więcej, popatrz, ciągle klęczę
Ktoś wypił mi dusze i zeżarł moje serce
Może i lepiej, wrażliwość to wielki wróg
Skończyłbym sam ze sobą, gdybym tylko mógł
Ale coś mnie tutaj trzyma, wiem
Nie będę na wyżynach
Znowu felieton o tym, że matka straciła syna
Nie ma litości w komunach pełnych kukieł
Te oczy trupie krzyczeli "siła tkwi w grupie"
Ale co to za drużyna
Kiedy każdy w niej przegina
Jeden z drugim zwykły debil
Albo wredna świnia
Po brodzie spływa ślina pali
Skore jak toksyna
Gwiazdy znowu są na niebie
Więc od nowa się zaczyna
Opera utraconych godzin, czasu nie zatrzymasz
Atak usta, mikrofon, głośnik, małżowina
Powiedz mi człowieku, co mówili ci o domu
To azyl i zawsze możesz wrócić do schronu
Że tam już jest dobrze i będzie się układać
To masz kurwa chuju w
Głowie zajebisty bałagan
Oni tez są przeżarci nihilizmem i zwątpieniem
Nikt nie będzie karcił
Potraktują cię kamieniem
I wygnają z miasta dlatego
Że chciałeś być inny
Niewinny? Ej stary nie bądź dziecinny
Realia są takie, urodziłeś się już dawno
Liczysz świeczki na torcie
Zrozum to całe bagno polega na tym
Że tak naprawdę chłopie zdechłeś
Podniosłeś się z ziemi na nowo
Powstałeś w piekle