Almost Famous, Michał Baj (Eprom ) - AF3 tekst piosenki (lyrics)
[Almost Famous, Michał Baj Eprom - AF3 tekst piosenki lyrics]
Baba warczy, z hajsem często nie tak
Zachlać się to mało i na
Dłuższą metę nie polecam
Budzisz się na klatce, chuj wie gdzie
Cieknie krew po plecach
Pusty kierman, dzwonią gnoje
Na hajs nie chcą czekać
Się pierdoli, to już wszystko
Na raz kreśląc gieta
Wiesz, że to nie kopnie już jak
Wczoraj i się przez to wściekasz
W lustrze cień człowieka, kumple mówią
Że to beka
Kurwa, jacy kumple!? Banda lapsów
Na trzech kręcą peta
Zawsze znajdziesz jakieś gówno
W które można wdepnąć
Ciężej niż przypał tutaj znaleźć dupy
Co nas nie chcą
A Twoi kumple nawijają, że je coś tam pieprzą
A przy niedzieli mama sprawdza
Czy żeś dojadł mięsko
Pedały, te wasze fryzury gniotą, kurwa
Mózg Wam
A ze stylówą Wam fituje
Pięknie chuj na ustach
Zaraz się znów naspuszcza pet
Że ten to znów tak bluzga
I że to samo i że gówno coś tam
Kurwa, spierdalać jeden z drugim
Nie kończę tej zwrotki
I tak te łby nie skumają, to co ja się
Kurwa, będę silił na jakieś mądrości z pizdy
Nara
Refrenu też nie będzie, bo nam się, kurwa
Nie chce go wymyślać
Zrobimy se skrecz, o, w tym miejscu, i chuj
I tak będą spusty, bo tu
Się potraficie, kurwa, jarać
Jak ktoś czasownikami sra
Powiedz im Mar, nie jest tak?
Jak się pierdoli, to nawet światło ma masę
I czujesz te promienie
Jak WWO w ich dobrym czasie
Jesteś zawsze tak najlepszy
Jak twój ostatni ruch
I zapomnij o tych przed nim
Bo dzisiaj znaczą chuj
Musisz wstać, nie pamiętać, nie oczekiwać
I tak stać, jak jakaś jebnięta alternatywa
Oni nie widzą starań, widzą ich efekt
I lepiej jak byś skończył
Dopierdalać w nowym świecie
Pożyczam siano typom, bo mają lipę z towcem
Nie mam przecież z tym problemu
Sam jestem nałogowcem
To jakieś grosze, kurwa
Mówię: postawisz bro kiedyś
Albo kopsniesz mi z worka
Jak będę miał potrzeby
I stoimy miecha później, i nie chcę pić
I grzecznie proszę: skręć, jak możesz
Bo muszę żyć
I idą im ramionka, jakbym poprzecinał kable
I nie wiedzą, co powiedzieć
Bo mają grama na armię
Walę w chuja przecież
Ziom mi przywozi we wtorki
Mam w kielni taki Haze
Że byś musiał iść na odwyk
I chciałem tylko zmieszać z tym
Co tam zdążyłeś złowić w szopie
Z której się wyczołgałeś
Zanim zacząłeś chodzić
Uspokój się, kurwa, oddychaj, rusz głową
Jesteśmy u przyjaciół, którzy pędzą samogon
Mają miliard piw i w ogrodzie, kurwa, basen
Niech pierdoli się
Ale nie ty i nie w tym czasie
Nie kopsaj mi chujowych dwójek, nie uruj mi
Nie jestem w, kurwa, Donbasie
Żeby bookować bad trip
Wpadam do łazienki, żeby przetrzeć gębę
I myślę o tych wszystkich rzeczach
Których mieć nie będę
Choć prawie wszystko na widelcu
To wciąż głodni pozdro mordy
Jeszcze nam wzniosą pomnik i cmokną w torby
Kiedyś bez prądu
Aż nie chciało wracać się do domu
Makaron z sosem z proszku
Cały tydzień żresz to znowu
I czasem budzisz się i wkurwiasz
O coś bez powodu masz biec do przodu
Choć już tracisz nawet chęć do rozmów