Anatom - Nie Zadręczaj Się tekst piosenki (lyrics)

[Anatom - Nie Zadręczaj Się tekst piosenki lyrics]

Cały ja, patrz
Ty, kochałem kobiety, jak one samochód
Jedynie uroda i kształt
I wygodne wnętrze jak Saab
Były eksperymentem dla mnie
Były targetem, szczytem, Mount Everestem
Szczytem spaleni jak Weeknd
Przy tym słuchamy muzyki
A ja byłem dla nich gondolą na szczyt
Przykre spojrzenia, gdy znikam
Pamiętam do dziś, koszmar
Chemia w reakcjach
Analizy tylko na ich związkach
Chwila co daje przyjemność
A zabiera godność i przynosi wstyd
Chyba, że nie masz godności jak ja
Wtedy nie przynosi nic
Niosę na plecach sumienia tych
Biedactw jak plecak
Na drodze do nieba przebacz mi Boże
Bo nie mam już sił
A muszę iść, i one pewnie też chciałyby
Jak wiele z nich
Nie może się ruszyć pod naporem krzywd
Które im wyrządziliśmy, tacy jak my
Pozostawili blizny na tobie
Bad boys, dlaczego to im imponuje, o Boże
Dlaczego tak bardzo musimy się sparzyć
By w końcu zapragnąć żyć dobrze
Dlaczego tak trudno jest tym wytłumaczyć
Że możesz naprawić ich zbrodnie

Tak nas ciągnie wszystko, czego nam nie wolno
Duże dzieci z pięknej baśni robią horror
Jak myślisz mordo?
W jakim świecie wychowamy swe potomstwo?
Jeśli nie będziemy wiedzieć, czym jest dobro
Każdy dzień zabiera nam
Kolejny atom wrażliwości na piękno
Szczerość naszych intencji i emocji
Grzech wyrywa z twojej żyły wenflon
Dopływ miłości
Bóg naprawdę jest potrzebny naszym sercom
Wierz w to

Nie zadręczaj się, nie zadręczaj się
Jesteś dzieckiem Króla
Nie zadręczaj się, nie zadręczaj się
Jesteś córką Pana
Nie zadręczaj się, nie zadręczaj się
Jesteś dzieckiem Króla
Nie zadręczaj się, nie zadręczaj się
Jesteś synem Boga

Teraz jestem czysty
A moje życie ma inny smak
Mam oczywisty plan, nie chcę być nigdy sam
Marzę byś ty tak zechciała w nim iść z nim
Ja i Ty, a fundamentem Jezus Chrystus Pan
Nie wstydzę się tego
Bo tyle dobrego nam daje ta droga
Co z tego, że śmieją się
Ludzie nie wierzą, że żyję od nowa
A prawdziwa miłość, cierpliwa i godna
Pochodzi od Boga
Bo Bóg jest miłością, a ja żyje w Bogu
I żyję by kochać nie wiem czy jesteś gotowa
Ktoś chyba cię zranił kiedyś
I teraz się boisz otworzyć i
Chyba się boisz uwierzyć
A co jeślibym wyprostował wszystko co
Siedzi głęboko i rani?
Jeżeli nie podasz mi ręki
To może nigdy się nie przekonamy
Wiem, mam swoje wady, tak jak każdy
Bo jestem słaby ale potrafię to sprawić
Że maluje przepiękny uśmiech się
Na twojej twarzy
I nigdy bym cię nie zostawił
Kiedy masz problem, przyjdź z nim do mnie
Zrobię porządek i zabiorę cię bliżej
Nieba w nasze miejsce ustronne
Otoczę cię swą miłością, opieką i troską
Nie martw się słonko
Nigdy nie zajdzie nad nami, bo
Pan opiekuje się nami, no bosko
Lecimy prosto, niebo nad nami to cel
Skarbie wracamy do domu, to wiem
Dzieci jedynego króla Syjonu, amen

Pamiętaj bracie i siostro
Źródło prawdziwego szczęścia jest w Panu
Bo jest wieczne i nigdy się nie zmienia
Wszystko co pochodzi od świata
Jest na chwilę
I możemy to stracić w każdym momencie
A wraz z tym sens naszego życia
Wiem, co mówię, bo nie raz tego doświadczyłem
Budujmy swoją miłość na zasadach Chrystusa
Nie na zasadach świata

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

Dodaj rozszerzoną interpretację

Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!

Najnowsze dodane interpretacje tekstów

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować