Augustyn - 30 tekst piosenki (lyrics)
[Augustyn - 30 tekst piosenki lyrics]
Zaczynamy
Spaliśmy w jednym łóżku, a mieliśmy sny
Dwa od siebie różne, w halucynacji
Było wiele smutku i płynęły łzy
Budzę się w tej trumnie, i mam trzydzieści
Spaliśmy w jednym łóżku, a mieliśmy sny
Dwa od siebie różne, w halucynacji
Było wiele smutku i płynęły łzy
Budzę się w tej trumnie, i mam trzydzieści
I mam trzydzieści, i mam trzydzieści
I mam trzydzieści, i mam trzydzieści
I mam trzydzieści, i mam trzydzieści
I mam trzydzieści, i mam trzydzieści
Nie wiadomo, kiedy mi minęły te dekady
Ja niedawno małolatem byłem takim pojebanym
Nie latałem z kolegami na boisko
Te chłopaki wyzywały mnie
Dlatеgo że nie miałem takiеj pasji
Moja mama zabierała wtedy mnie do swojej
Pracy, bo robiła w tym muzeum
Wystawiała tam wystawy
I dawała mi te farby, otoczony
Artystami malowałem te obrazy
Kiedy byłem taki mały oni tego nie kumali
Nigdy nie zapomnę tamtej sytuacji
Gdy musiałem na dzień matki
W szkole namalować obraz, bo nie dowierzali
Że maluję te obrazy samodzielnie
Bez pomocy kolegów mojej mamy
Małe dziecko posądzali, że to
Niby są plagiaty, wytykano mnie palcami
Byłem utalentowany
Na oczach całej klasy namalowałem dzieło
Szczęki im poopadały
Bo udowodniłem dominację tym hejterom
Przez to byłem poniżany
Prymitywne dzieci stosowały przemoc
Miałem na ciele siniaki, coś we mnie pękło
Spaliśmy w jednym łóżku, a mieliśmy sny
Dwa od siebie różne, w halucynacji
Było wiele smutku i płynęły łzy
Budzę się w tej trumnie, i mam trzydzieści
I mam trzydzieści, i mam trzydzieści
I mam trzydzieści, i mam trzydzieści
I mam trzydzieści, i mam trzydzieści
I mam trzydzieści, i mam trzydzieści
Moja mama i mój tata pracowali wiele
Żeby były te pieniądze
Długo była pusta chata, nie było nikogo
Kiedy wracałem po szkole
Ta muzyka na słuchawkach dawała
Mi nadzieję, motywację, bo na co dzień
Była ze mnie ta ofiara, wyzywana
Bita i dusząca te emocje
Na jebanym mikrofonie pół mojego życia
Tak, jestem bogiem jak M-A-G-IK
Mieli coś do mnie, że chciało się rzygać
Pizgałem kodę i miałem ten chill out
Waliłem speeda i paliłem trawę, parę
Lat życia na bombie, izrael
Jezus jest Panem, odmienił mi życie
I tego nie spalę jak ludzi w kominie
Palił Hitler, poszedł z dymem
Nie jestem Żydem, nie szczędzę cyfer
Jebany Lucyfer był w katolikach
Forbes Silver, koncerty, kryminał
Fałszywa ekipa i przyjaciel Judasz
Po Młodych Wilkach nasyłał swój gang
Zazdrosna kurwa chciała mnie zniszczyć
A te "mea culpa" wsadź sobie do pizdy
Wykopię te glisty, nadzieje na
Haczyk, wyłowię ryby, chcę biednych nakarmić
Mimo że nagi sam jestem i głodny
Dla mamy i taty chcę te miliony
Polskich złotych, bo im się
Należy, za lata pomocy, harówy na kredyt
Budowa apteki, by żyć na
Poziomie, przepraszam za błędy
Gdy żyłem nałogiem traciłem pieniądze
Bo byłem idiotą gonię za forsą
By z narzeczoną ułożyć to życie
Boli mnie co noc, że tonę w kryzysie
Że myślę, że nigdy już nic nie
Osiągnę, wiem, że naiwnie wierzyłaś, że mogę
Byłem o krok ten, by podpisać kontrakt
Przez chorą głowę urwali kontakt
Tak nie jest, Konrad jestem artystą
Wiem, że mnie kochasz, pomimo wszystko
Jak Monte Christo osiągnę swe
Cele, mam krew błękitną, jebać karierę
I że mam trzydziestkę, chcę być już
W niebie, tam będzie mi lepiej
Jebać depresję
Nagrałem to CD sobie w dzień jeden
No bo ja jestem numerem jeden